Przez całą niedzielę leżałem, zastanawiając się nad tym wszystkim. Tym sposobem nadszedł nieunikniony poniedziałek i czas, by znów zobaczyć się z Krisem, który w rezultacie nie przyszedł, tak jak mówił Kai...
Anioł nie spuszczał ze mnie oczu od momentu wyjścia z domu. Już na zakręcie zaczął się śmiać, kiedy stanąłem jak oniemiały, widząc inne anioły, chodzące za ludźmi.
- Zdziwiony? - poklepał mnie po ramieniu.
- Co do...?
- Z wszystkimi aniołami możesz rozmawiać. Mamy wolną duszę, więc możemy zmieniać osoby, którymi się opiekujemy. Stąd, niekiedy widzisz dwa anioły przy jednej osobie. Rzadko się zdarza, żeby było ich więcej, ale ilość aniołów przy jednej osobie jest nieograniczona.
- Oh... A co jak wpadnę na jakiegoś w szkole? Nikt inny was nie widzi, więc to będzie dziwne, jeśli odbiję się od powietrza.
- Spokojnie, mamy wprawę w wymijaniu ludzi. Nie ma możliwości, żebyś upadł. - zmrużyłem oczy, widząc bardzo mroczną postać, podążającą za szkolnymi łobuzami. - To demony. Czekają tylko na okazję by uśmiercić człowieka. Lepiej trzymaj się od nich z daleka. Nie mają kryteriów wybierania ludzi, przechodzą jak zarazki. Świat jest pełen przeciwieństw. Gdzie niebo, tam i ziemia. Gdzie cień, tam i światło. I gdzie narodziny, tam i śmierć... - westchnął cicho. Zacząłem iść w stronę swojej klasy, pod którą stał WuFan. Nie odezwałem się do niego, po prostu poszedłem trochę dalej i usiadłem.
- On nie ma anioła..? - szepnąłem.
- Najwidoczniej - położył niesamowicie ciepłą i delikatną dłoń na moim ramieniu. Poczułem wypełniającą mnie powoli błogość. Ogarnął mnie spokój, który zdawał się być niepokonany. Nic nie było w stanie wyrwać mnie z tej równowagi.
- Co ty robisz? - westchnąłem i wstałem. Myślałem, że mam w sobie dość odwagi, by podejść do Krisa, ale szybko okazało się, że jednak tak nie jest. Podszedłem do okna i spojrzałem na gwar i nieład panujący na boisku. Masa ludzi przewijała się między sobą, a kilka demonów i anioły starały się tylko nie zgubić w tym tłumie. Na dźwięk dzwonka rozbiegli się jak turyści, widzący rekina. W mgnieniu oka boisko stało się puste, a hałas przeniósł się do szkoły. Spojrzałem na Kai'a, a ten uśmiechnął się ciepło. Nie chciałem tu być. Nie miałem ochoty na szkołę. I na potyczki z Krisem...
Na moje nieszczęście siedzieliśmy razem na każdej lekcji. Anioły w tym czasie siedziały gdzieś na tyłach klasy lub w wolnych ławkach i pozwalały sobie na mały odpoczynek. JongIn siedział tuż za mną i obserwował nasze zachowanie.. WuFan zerkał na mnie niekiedy, ale ja starałem się ani na niego nie patrzeć, nie dotykać go, a nawet nie siedzieć za blisko. Nie odzywaliśmy się ani słowem, co sprawiało, że napięcie rosło.
- KyungSoo... - w końcu zebrał się na odwagę. Moje oczy się zaszkliły, więc nadal siedziałem tyłem do niego. Nie mogłem pozwolić, by zauważył. - Wybacz mi, proszę... - szeptał. Dotknął mojego ramienia, na co się skuliłem. - Przestańmy się tak zachowywać.
- My? - spojrzałem na niego - a co ja złego zrobiłem, hm? Co zrobiłem źle, by tak mnie ranić..? - wstałem i wybiegłem z klasy, co niemało zdziwiło nauczyciela. Nie uważałem na pasach, samochody ledwo stawały, co było zasługą Kai'a. Biegłem ile sił w nogach, aż dotarłem do ulubionego parku. Usiadłem na ławce i zacząłem płakać. Anioł usiadł obok mnie i przytulił, obejmując miękkimi skrzydłami. Wtuliłem się w niego mocno, płacząc jeszcze bardziej. Głaskał mnie uspokajająco po włosach i szeptał coś do ucha. Czułem się tak upokorzony...