piątek, 25 marca 2016

DaYeol x SungYeol

Już nie pamiętam jak wyglądały moje relacje z hyungiem, zanim został trainee, a później stał się popularny... W mojej głowie zostały tylko pojedyncze obrazy z naszych wspólnych wycieczek i czasu, który mi poświęcał. Odkąd podczas nagrywania Sesame Player w naszym domu zagościła kamera, wszyscy dookoła oszaleli, ponieważ mój brat jest znany. Mama zaczęła patrzeć na mnie pod zupełnie innym kątem, stałem się gorszy od starszego, nie byłem taki, jaki według wszystkich powinienem być. Nigdy w sumie nie marzyłem o byciu gwiazdą, ale skoro mam dobre geny i nawet SungYeol, który nie potrafi ani śpiewać ani tańczyć mógł zostać idolem, ja też tego dokonam.
Drogą znajomości i odpowiednio wysokiej kwoty pieniężnej, którą musiałem wydać na audycję, dostałem się do woollimu. Wbrew pozorom, nikt nie głaskał mnie tam po głowie, ba, sam ceo stwierdził, że się nie nadaję, bo w końcu na hyunga wydali kupę pieniędzy, żeby go przeszkolić. Ale nie zamierzam się poddać, będę tak samo dobry jak on, a może nawet lepszy.
Dzięki wspólnej wytwórni, zdarzało się, że mijaliśmy się na korytarzach. Wszyscy mnie tu znali, przede wszystkim dlatego, że jesteśmy do siebie podobni, czasem nawet mylono mnie z SungYeolem. Niekiedy na ulicy byłem zaczepiany przez jego fanki i pytany, dlaczego jeszcze nie zadebiutowałem. Sława nie jest taka kolorowa i przyjemna, na jaką wygląda gołym okiem. To jak góra lodowa, widać tylko efekt końcowy, ale w rzeczywistości, kosztuje to więcej wysiłku i pieniędzy, niż można sobie wyobrazić. Głupie, zaślepione fanki nie mogą mieć o tym pojęcia. Chciałbym mieć mądrzejsze fanki niż te hyunga...

Cierpliwie czekałem, ćwicząc do późnych godzin, ponieważ tylko wtedy mogliśmy korzystać z sali. Za dnia musieliśmy dostosowywać się do grafiku Infinite i Lovelyz, więc sale ćwiczeń były zajmowane. Po długim czasie w końcu nadszedł ten dzień. Mogłem stanąć na jednej z ważniejszych scen razem z bratem, gala podsumowująca rok, Gayo. Dałem z siebie wszystko i byłem z siebie dumny, nie odstawałem od reszty, a układy Infinite nie były już dla mnie żadnym wyzwaniem. Jednak nikt, zupełnie nikt mnie nie pochwalił.. Od nikogo nie usłyszałem ani słowa o mojej pracy. Zaczynało mi to działać na nerwy. Zapatrzony w mojego hyunga poczułem chęć przewyższenia go. Chciałem zdobyć coś, co będzie od niego większe, chciałem go wyprzedzić. Tamtego dnia dobrze to zrozumiałem. W końcu do mnie dotarło, co powinienem zrobić.

W kilka miesięcy opanowałem język angielski do poziomu komunikatywnego, może nawet trochę lepiej. Ćwiczyłem głos, mimo że w nocy nie mogłem spać, ponieważ zdarte gardło bolało mnie tak mocno. Wydawałem zarobione pieniądze na lekarstwa i kosmetyki, a moje włosy zamiast czarne, stały się brązowo-czerwone. Nadal byłem porównywany do brata, jednak tym razem to ja stałem o jeden mały krok wyżej. Mimo że jeszcze nie mam fanów, wiem, że dam radę go przewyższyć.

- DaYeol~ - usłyszałem podejrzanie szczęśliwy głos starszego. Odwróciłem się w jego stronę, zdziwiony jak nigdy, bo nie miał on w zwyczaju się do mnie odzywać, zwłaszcza w wytwórni. - Słyszałem coś ostatnio o waszym debiucie, jak sobie radzicie z chłopakami? - oh, czyżbyś poczuł się zagrożony, kochany braciszku? Na jego pytanie tylko wzruszyłem ramionami.
- Myślisz, że ceo cokolwiek by nam powiedział? Musimy nadal pracować - uśmiechnąłem się delikatnie. - Widziałem ostatni odcinek waszego variety show, zamierzacie to jakoś uczcić? Woah, to niesamowite, z telewizji dowiedziałem się o swoim hyungu więcej rzeczy niż podczas rozmowy. Zadziwiające, nie sądzisz? - wyszczerzyłem zęby, widząc wyraźnie jak SungYeol smutnieje. - Mam nadzieję, że niedługo znów coś nagracie, chciałbym móc lepiej cię poznać, hyung.
- Przestań - warknął cicho i spojrzał na mnie rozgniewany. Nie ruszało mnie to, dobrze znałem jego zagrywki, a moje słowa to tylko swego rodzaju docinki, bo w końcu jesteśmy rodzeństwem. - Mówisz, jakby to była moja wina...
- A nie jest? Mam wrażenie, że zespół jest dla ciebie ważniejszy niż własny brat i chyba się nie mylę? - westchnąłem cicho, nie miałem zamiaru się z nim kłócić czy denerwować, ale czasami po prostu nie potrafiłem dłużej się powstrzymywać. - Chyba musisz wracać do dormu. Hyung, czy ty w ogóle wiesz gdzie ja teraz mieszkam? Masz wszystko dookoła w dupie, więc nie dziw się, że mam ci to za złe. - odwróciłem się i już chciałem odejść, kiedy poczułem jego zimną dłoń, zaciśniętą na moim nadgarstku.
- Chodźmy dzisiaj na piwo. Jest sobota, idealny dzień, żeb..
- Nie - przerwałem mu. - Nie możesz nigdzie wychodzić hyung. Jesteś sławny, ja z resztą przez ciebie też jestem rozpoznawalny. To nie wyjdzie. - westchnąłem i oddaliłem się w kierunku sali ćwiczeń. Niedziele zawsze były wolne, ale nie zamierzałem w te dni odpoczywać, co więcej, nie pamiętam kiedy ostatni raz piłem alkohol, staram się dbać o moje ciało i skórę. Mimo że Infinite pozwalają sobie na alkohol niekiedy nawet w trakcie tygodnia, nie zamierzam iść w ich ślady. Im więcej pracuję, tym bardziej ich nienawidzę, mimo że doskonale wiem jak wiele kosztowało ich osiągnięcie tego co mają. W sumie SungJong jest nawet sympatyczny, ale reszta z nich wydaje się być nie do zniesienia.

Kolejnego dnia, kiedy wróciliśmy do dormu po kilku godzinach ćwiczeń, zastałem hyunga w moim pokoju.
- Kto cię tu wpuścił? - westchnąłem nieczule i rzuciłem torbę na krzesło, po czym sam zacząłem krzątać się po pokoju. - Przecież mówiłem ci, żebyś tu nie przyłaził - westchnąłem i wyciągnąłem piżamę.
- A ja mówiłem, żebyśmy się spotkali. Powinieneś wiedzieć, że nie odpuszczę ci tak łatwo - wstał powoli i wyciągnął z kieszeni niebieskie pudełko z kokardką. Byłem w trakcie przebierania się, dlatego tak wyszło, że stałem przed nim w samych spodniach. Widziałem w jego oczach zdziwienie. Tak, braciszku, wyrobiłem się, w końcu to zauważyłeś.
- Co to jest? Czego ode mnie chcesz?
- Prezent. Nie widzisz? Masz dzisiaj urodziny.
- A od kiedy do cholery obchodzą cię moje urodziny? Od pięciu lat o nich zapominałeś, a teraz, jak robi się o mnie głośno, nagle przypominasz sobie, że masz brata? Zapomnij - odtrąciłem jego rękę, którą wyciągał w moim kierunku - Nie przyjmę tego.
- DaYeol, czy ty możesz chociaż raz przestać udawać poszkodowanego? Nigdy nie zapomniałem o twoich urodzinach i zawsze dostajesz ode mnie prezent - warknął, uh chyba się wkurzył. - Nie musisz go przyjmować, sam go ci wcisnę. - wyciągnął srebrny naszyjnik i już po chwili między moimi obojczykami błyszczał znak nieskończoności. Niezbyt trafiony prezent...
- I co, mam napędzać ci fanów, udając, że jestem fanboyem? Dużą zniżkę wam dają na goodsy? - prychnąłem, ale w jednej chwili zamarłem. - SungYeol...? - jęknąłem, czując jak długie ramiona hyunga obejmują mnie w pasie i przyciskają mocno do jego ciała. - Przestań.. Musisz się cały czas wygłupiać..?
- Nie wygłupiam się - mruknął cicho i westchnął, wydychając z ust ciepłe powietrze prosto na moją szyję. Zadrżałem przerażony, to przecież niemożliwe... Podobało mi się to, co robił i głównie ten fakt tak bardzo mnie przerażał... - Ciepły jesteś... - zaśmiał się i odsunął na chwilę. Spojrzał mi głęboko w oczy i przechylając lekko głowę na bok, rozpiął guziki swojej koszuli, po czym zrzucił ją na podłogę i wyciągnął lekko ręce, by znów się we mnie wtulić, jednak ja zrobiłem krok do tyłu.
- Co ty do cholery wyprawiasz?! - cały czas stąpałem do tyłu, jednak on wciąż zmierzał w moją stronę.
- Nie krzycz. Jeszcze ktoś nam przeszkodzi. - jęknąłem, czując na plecach dotyk zimnej ściany. Otworzyłem szerzej oczy, po czym natychmiast je zamknąłem, kiedy poczułem na sobie palce starszego. Niesamowicie kuszące, długie i ciepłe palce... Zacząłem drżeć, z jednej strony z zimna, a z drugiej przez jego działania.. Przesunął rękę od moich bioder, przez klatkę piersiową na ramiona, po czym przyparł mnie mocniej do ściany i oparł czoło o moją szyję, schylając się dość mocno. Moje serce zaczęło walić jak opętane, w końcu... On nigdy się tak nie zachowywał... Ba, ostatnimi czasy nawet zachowywał do mnie dystans. Zastanawiałem się do czego zmierza, ale długo to nie trwało, gdyż poczułem coś dziwnego. Czy to jego usta..?
- Hyung... Co ty robisz..? - jęknąłem błagalnie, mając nadzieję, że zaraz przestanie.
- Ćśś... Nic nie mów - wyszeptał prosto do mojego ucha, które zaraz subtelnie przygryzł. Przeciągnął czubkiem nosa po mojej szyi, po czym kontynuował poprzednią czynność, dodatkowo od czasu do czasu przygryzając moją skórę.
- Powinieneś przestać. Źle się czuję i jestem zmęczony, chcę iść spać. - położyłem dłonie na jego piersiach. Dokładnie czułem przyspieszone bicie serca hyunga... Chciałem go odepchnąć, ale moje łokcie nie chciały się wyprostować. Z pewnego powodu, moje ciało mnie nie słuchało, byłem bezwładny. - Słyszysz..? Już koniec. Wystarczy. Hyung, proszę... Przestań.. - zerknąłem na niego, na co on ugryzł mnie mocniej niż poprzednimi razy.
- Słuchaj się swojego hyunga i stój grzecznie, bo zostaną ślady - syknął. Chcąc w pełni nade mną zawładnąć, ułożył kciuki na moich sutkach i zaczął delikatnie je masować. Nie mogłem się powstrzymać, pojękiwałem cicho, co podniecało nas obu. Objąłem go za szyję, przeklinając samego siebie za poddanie się temu idiocie. - Grzeczny chłopiec - wymruczał i przesunął językiem po krzywiźnie mojej szczęki.
- Jesteś obrzydliwy - odsunąłem się i kopnąłem go w nogę.
- Yah!! - w jednej sekundzie cała atmosfera prysła. - Co ty wyprawiasz?! - wściekł się. Prychnąłem tylko i bez słowa wybiegłem do łazienki. Nie chciałem przy nim okazywać uczuć, dlatego dopiero gdy zamknąłem drzwi i odkręciłem wodę, która mnie zagłuszała, usiadłem na brzegu wanny i zacząłem cicho szlochać. Czułem moje opięte spodnie i głównie to powodowało, że czułem się okropnie. Co on sobie myślał? Że może się mną zabawić? Ma tych swoich kolesi, nie może nimi się zadowolić? Poza tym stać go na dziwki. Westchnąłem cicho i wytarłem łzy, które mimo to nie przestawały spływać po moich zarumienionych policzkach. Spojrzałem w lustro. Na pierwszym planie dostrzegłem ten cholerny naszyjnik. Zerwałem go z siebie i rzuciłem ze złością w kąt, jednak po kilku chwilach zdesperowany podniosłem go z ziemi i przetarłem kciukiem.
- Idiota.... Nienawidzę go. Nienawidzę cię, hyung.. - westchnąłem i odłożyłem naszyjnik na półkę. Rozebrałem się szybko  i wszedłem do wanny, która w połowie była zapełniona ciepłą wodą. Rozsiadłem się wygodnie, jednak kiedy tylko znów dostrzegłem moją erekcję, westchnąłem ciężko i uderzyłem się w nogę. Zacząłem płakać coraz rzewniej, aż zaczęło brakować mi powietrza. Czułem się brudny. Zupełnie jakby ktoś mnie zgwałcił..Co on do cholery zrobił... Idiota...

Przez kolejne dni, kiedy byłem w wytwórni, dokładnie starałem się, żeby nie spotkać brata. Z początku mi się to udawało, jednak w końcu doszło do spotkania, mieliśmy kolejny wspólny występ. Niechętnie przychodziłem na próby. Nie rozmawiałem z nikim, a kiedy tylko próba się kończyła, pierwszy wychodziłem z sali i uciekałem do dormu. Podczas występu, czułem na sobie wzrok wszystkich członków Infinite. Czyżby wiedzieli, że nie dałem się przeruchać? Jakże mi przykro.. Postanowiłem olać to wszystko i robić swoje. W końcu chciałem stać wyżej niż oni wszyscy. Wiem, że mogę tego dokonać, ale żeby się wspiąć, muszę wiele się nauczyć, a taki event to idealna okazja.
Jak zawsze musieliśmy stawić się wcześniej. Włosy i makijaż zajmowały sporo czasu, ale kiedy byłem gotowy, nadal musiałem poczekać do wyjścia na scenę. W tym czasie podszedł do mnie SungYeol. Kiedy już chciałem odwrócić się na pięcie i odejść, złapał mnie za rękę i spojrzał mi w oczy.
- Przestań w końcu to robić.. Możemy porozmawiać, kiedy to się skończy?
- A co, znowu chcesz do mnie przyjść? - odszczeknąłem, wypominając mu ostatnie zajście.
- Kazałem ci przestać - zmarszczył brwi i ścisnął mnie mocniej. Zza krótkiego rękawka koszulki brata wychylał się elegancko zarysowany biceps. Spojrzałem znów w jego oczy, lekko zmieszany, nie wiedząc czy się bać, czy zacząć śmiać, a może cieszyć.
- Nawet jeśli ci odmówię, i tak przyleziesz, więc po co w ogóle zaczynasz? - westchnąłem i wyrwałem mu się. Musieliśmy już wychodzić na scenę, idealnie w czas. Scena zawsze ratuje mi dupę. Ustawiłem się w swoim miejscu i zacząłem show razem z zespołem. Od czasu do czasu nawet zerkałem w aparaty fanek, które robiły mi zdjęcia. Chciałbym, żeby przyszły tu dla mnie, nie dla Infinite...

Oczywiście, w dormie nie mogłem mieć spokoju, znów przyszedł.
- Idź stąd - nawet nie zamykałem drzwi. Trzymałem je otwarte i czekałem. - Wynoś się, słyszysz? - mój głos zadrżał, aish... To bolało... Bolało za bardzo, nie jestem na tyle silny, żeby to wytrzymać. Zawsze byliśmy ze sobą zżyci.. Od kiedy stał się gwiazdą, nie miał dla mnie czasu... Podszedł do mnie i zamknął drzwi na klucz, po czym pociągnął mnie na łóżko i usiadł obok.
- Chyba muszę ci coś wytłumaczyć.. - zaczął.
- Tsah, chyba próbę gwałtu - prychnąłem i odwróciłem wzrok w stronę okna. - Powiedziałem, że nie chcę cię widzieć. Nie rozumiesz? Mam na myśli, że masz otworzyć drzwi, wyjść, zamknąć je za sobą i nigdy tu nie wracać - po policzku popłynęła mi łza, a ja sam znów zacząłem się krztusić.
- Więc dlaczego płaczesz? - objął mnie ramieniem. Mimo że starałem się go odtrącić, niezbyt mi to wychodziło. Przytulił mnie i ku mojemu zdziwieniu, pocałował w policzek, po czym zmusił mnie, żebym położył głowę na jego ramieniu i zaczął przeczesywać moje włosy. - Dobrze ci dzisiaj poszło, DaYeol.. Byłeś dziś świetny - słyszałem, jak jego głos również się łamie. Poczułem na swoim ramieniu ciepłe krople jego łez. - Przepraszam. Jest mi cholernie przykro. Wiem, że przeze mnie cierpiałeś - przyciągnął mnie mocniej i zacisnął zęby - Przepraszam... - rozpłakałem się na dobre, słysząc co chwilę to słowo z ust mojego brata.
- Hyung.. - jęknąłem żałośnie i wtuliłem się w niego mocniej - Co się z nami stało..? Czy zespół naprawdę jest dla ciebie taki ważny?
- To moja praca. Lubię to robić, ale też muszę być odpowiedzialny, DaYeollie.. Zrozum... - podrapał mnie po karku, na co zadrżałem. - Naprawię to, obiecuję... Mój dongsaeng, musisz we mnie wierzyć - odsunął mnie od siebie i po raz kolejny zaskoczył, tym razem aksamitnym pocałunkiem jego ust.. Nie potrafiłem mu się oprzeć, zamknąłem oczy i oddałem pocałunek.
- Jesteśmy okropni - westchnąłem i wgrzebałem się na kolana hyunga. Po kilku chwilach w grę weszły nasze języki, które zaczęły pleść się ze sobą, przepychać i bawić. Przygryzłem lekko jego wargę i zadrżałem na dotyk, który wędrował pod moją koszulkę. Robiło się coraz goręcej i coraz niebezpieczniej. - Powinniśmy przestać. Musisz iść do siebie i odpocząć. - odsunąłem się i wstałem zawstydzony jak nigdy. - Idź już.
- Przyjdę po ciebie jutro i razem gdzieś pójdziemy - uśmiechnął się i pocałował mnie na pożegnanie. - Do zobaczenia - pomachał mi i wyszedł. A ja stałem na środku pokoju jak idiota i nie wiedziałem co o tym wszystkim myśleć... Byłem zmieszany, ale chyba już nie ma odwrotu. Dałem się już wciągnąć w jego gierkę..

Nazajutrz był u mnie z samego rana. Zrobił śniadanie dla wszystkich i przyniósł mi dopiero co kupione ubrania. Zjedliśmy wszyscy razem, po czym przebrałem się w spodnie i koszulę, które leżały na mnie jak ulał.
- I co myślisz? - spojrzałem na niego. - W twoim stylu?
- A gdzie masz wisiorek, który ci dałem? - w jednej chwili zrobiło mi się gorąco. Nie mogłem mu powiedzieć, że go zepsułem...
- Nie wiem, gdzieś go położyłem i nie wiem gdzie jest.. Ale to nieważne, tak też jest dobrze - psiknąłem się jeszcze tylko perfumami i byłem gotowy do wyjścia.
- Nieważne? Według ciebie to nieważne? - zasmucił się i rozejrzał po pokoju. - Na pewno nie wiesz gdzie jest? Kupię ci dzisiaj coś ładniejszego, ale tego nie możesz już zgubić! - pogłaskał mnie. Poczułem się naprawdę głupio... Powinienem naprawić naszyjnik od hyunga..
- Znajdę go, nie martw się hyung.. - uśmiechnąłem się delikatnie.
Poszliśmy razem do restauracji, oczywiście nie musiałem za nic płacić, bo ten idiota mi nie pozwolił. Zjedliśmy pyszny obiad, później poszliśmy na spacer wzdłuż rzeki Han, a na koniec zatrzymaliśmy się przed hotelem. Spojrzałem na niego zdezorientowany.
- Co to ma być? - spytałem nieco oburzony.
- Jeśli nie chcesz, nie musimy tam iść, ale już zarezerwowałem pokój. Spodoba ci się - uśmiechnął się do mnie szeroko, a ja aż zadrżałem na samą myśl... Zwariował. Mimo że nie chciałem, poszedłem razem z nim do środka budynku. Weszliśmy do bogato wystrojonego pokoju, w którym dominowała czerń zmieszana z czerwienią i odrobiną zieleni. Spojrzałem na chłopaka, chcąc upewnić się, czy aby na pewno to jest na poważnie.
- Oszalałeś, hyung... - westchnąłem. Znów poczułem się źle. - Zawiedliśmy naszych rodziców... Jesteśmy obaj okropni. Nie mamy już prawa wracać do domu.. Hyung.. Jesteśmy naprawdę złymi synami. - moje oczy zaszkliły się, byłem rozerwany. Z jednej strony pragnąłem go. Uświadamiałem sobie, że SungYeol jest osobą, którą pragnę... Jednak z drugiej strony strach przed rodzicami nadal mnie blokował.
- Oszalałem, ale do cholery, kocham cię. - szarpnął mną i powalił mnie na łóżko. - Kocham, słyszysz? Nie możesz chociaż raz o mnie pomyśleć? Nie możesz przynajmniej na chwilę przestać być tak samolubny?! - wrzasnął, a ja tylko skuliłem się i szlochałem cicho.
- Idiota... Ja ciebie też kocham, ale pomyśl o rodzicach...
- Mam to gdzieś, teraz liczysz się dla mnie ty. I tak nie jeździmy do domu, jesteśmy tutaj razem. Mogliśmy się ich bać, kiedy mieszkałem w poprzednim dormie, ale teraz nie musimy już dłużej się martwić. Jeśli odwzajemniasz moje uczucia, po prostu mi zaufaj - po raz kolejny połączył nas pocałunek, jednak tym razem subtelniejszy. SungYeol wsunął dłoń pod moją koszulę i zaczął pojedynczo odpinać jej guziki. Poczułem lekki chłód na mojej skórze, przez co zadrżałem. Przeczesałem palcami jego ułożone starannie włosy i zamruczałem mu w usta. Każde muśnięcie palcami sprawiało, że stawałem się coraz twardszy. Otarłem się kroczem o jego przyrodzenie i cicho jęknąłem, postanowiłem się oddać mu w stu procentach.
- Będziesz delikatny, prawda hyung?
- Nie. - zdziwiłem się na jego odpowiedź. - Porządnie cię rozciągnę, a potem będę cię pieprzył tak ostro, że nie będziesz mógł przestać jęczeć. Będę ruchał cię tak długo, aż nie dojdziesz pięć razy pod rząd - wyszeptał głosem tak seksownym, że poczułem, że mogę to zrobić tu i teraz. Nawet bez rozciągania.
- Na co jeszcze czekasz? - ugryzłem go dość mocno w wargę i odwróciłem się na brzuch. - Dalej, czekam. - zrzuciłem koszulę i odpiąłem spodnie. - Rozbierz mnie, rozciągnij i pieprz mnie. - ułożyłem głowę na poduszce i zamknąłem oczy. Ciepłe palce starszego musnęły moje biodra, zsuwając powoli spodnie razem z bielizną. Po chwili on także zrzucił z siebie ubrania i ugryzł boleśnie jeden z moich pośladków. Nawet nie wiem skąd, wyciągnął wibrator i nasmarował go lubrykantem, po czym powoli we mnie wsunął. Z początku nie było tak źle, jednak kiedy hyung włączył wibrację, musiałem schować twarz w poduszce. Nie chciałem jęczeć od głupiej zabawki, to by było dziwne.. Trochę nią poruszał, pobawił się mną, a później wyciągnął ją. Od razu wiedziałem, na co się szykować, dlatego od razu mocniej się wypiąłem i zacisnąłem usta. Gdy jego czubek tylko dotknął mojego wejścia, stłumiłem w sobie jęk, jednak później to mnie przerosło. Z początku cicho pojękiwałem, ale z każdym jego kolejnym ruchem to we mnie narastało. Jęczałem głośniej i głośniej, dochodząc po kilka razy, nie jestem nawet pewien ile razy dokładnie doszedłem, po trzecim przestałem liczyć. W miarę narastania moich jęków, ruchy SungYeola stawały się coraz bardziej agresywne. W mgnieniu oka zrobiło mi się gorąco, obaj zaczęliśmy się pocić. Gdy starszy złapał mnie za włosy i pociągnął do góry, doszedłem po raz kolejny, brudząc pościel. Chłopak ugryzł mnie w szyję, a następnie puścił mnie, przez co opadłem na łóżko. Obróciłem się na plecy, leżąc przodem do niego. Hyung nachylił się nade mną i zatopił w moich ustach swoje łapczywe wargi, całując mnie głęboko i intensywnie. Dyszałem ciężko, od czasu do czasu mając trudności ze złapaniem oddechu. Kolejny, kolejny i jeszcze jeden orgazm. Pod koniec patrzyłem tylko na niego zamglonym wzrokiem. Oboje nie mieliśmy już nawet siły żeby wstać. Złapał mnie za rękę i pocałował ją. Uśmiechnąłem się delikatnie i wtuliłem się w niego, łapiąc oddech.

Później dostałem po mordzie. Nie dosłownie, ale bolało nawet gorzej... SungYeol musiał wyjechać w trasę po Europie i Ameryce. Okropnie dłużył się czas bez niego, ale to jeszcze było do przeżycia. Gorszy był fakt, że po powrocie nie odezwał się nawet słowem. Widziałem go tylko czasem jak szlaja się gdzieś z MyungSoo i szczerze mówiąc, wyglądało mi to podejrzanie. Nie chciałem wydziwiać, dlatego postanowiłem to sprawdzić na własną rękę. I to chyba była najgorsza decyzja w moim życiu...
Po treningu akurat tak się złożyło, że zauważyłem ich siedzących razem w Nit cafe. Zamówiłem sobie coś do picia i usiadłem tak, żeby wtopić się w tłum. Obserwowałem ich, a kiedy tylko wyszli, ruszyłem za nimi. Wsiadłem w taksówkę i jechałem za nimi aż na plażę, znajdującą się przy rzece Han. Było już ciemno, więc zastanawiałem się po co tam jadą. Choć było ciepło, kąpiel w rzece o takiej porze to nic przyjemnego, jednak ku mojemu zdziwieniu hyung i MyungSoo zaczęli sie rozbierać. Będąc w samych bokserkach weszli do wody... Nie chciałem na to patrzeć, miałem ochotę odwrócić się i odejść, jednak to było silniejsze ode mnie. Przyglądałem się im, mimo zaszklonych oczu, które co chwilę uparcie przecierałem. Kiedy się pocałowali, nie wytrzymałem. Chciałem uciec, jednak złość, która we mnie wrzała, nie pozwoliła mi na to. Zdjąłem buty i podwinąłem tylko spodnie, po czym pobiegłem w jego stronę. Byli przerażeni, widząc mnie. Teraz już nie było odwrotu. Zatrzymałem się przed starszym i spojrzałem mu w oczy, utrzymując kamienny wyraz twarzy, mimo spływających po policzkach łzach. Uderzyłem go z otwartej dłoni w policzek. Ponieważ chodziłem na siłownię, wcale nie zrobiłem tego lekko. Zdziwiony hyung złapał tylko zaczerwienione miejsce, nic nie mówiąc. Rzuciłem złowrogie spojrzenie MyungSoo, po czym odwróciłem się i wyszedłem z wody. Sięgnąłem tylko po swoje rzeczy, czekające na piasku, i powoli odszedłem. Nie miałem rąk, by wytrzeć twarz, dlatego krople swobodnie spływały po mojej skórze, tonąc na końcu w materiale bawełnianej koszulki. Zacisnąłem usta w cienką linię i starałem się zatrzymać w sobie wszystkie emocje. Jak można być takim skurwielem..? Dlaczego to zrobił..? Dla świata nie ma już ratunku... Wszechobecny jad w końcu wyżre nas wszystkich.