sobota, 8 marca 2014

8. Blada Opowieść. (S/Y)

Zrobiłem zastrzyk i rozpaliłem ognisko. Kazałem mu się ubrać, kiedy już obeschnął. Siedzieliśmy nad jeziorem dopóki komary nie zaczęły kąsać. Z uśmiechem wsiedliśmy do auta i udaliśmy się do domu.
 Jak zwykle o tej porze dnia, Baek był już praktycznie wykończony. Pomogłem mu dotrzeć do łózka. Usiadł na jego brzegu i spojrzał na mnie.
- Musimy się umyć.
- Nie musimy kochanie. - pogłaskałem go czule. - Umyjemy się rano. Jesteś już zmęczony, idź lepiej spać.
- Jest dopiero osiemnasta.
- Codziennie chodzisz spać o tej godzinie. - zaśmiałem się i usiadłem obok niego. Przytuliłem go do siebie i mocno zacisnąłem oczy, żeby nie płakać. Miałem tę świadomość... Za każdym razem, kiedy go dotykałem, miałem świadomość, że za jakiś czas, nie będę mógł go już dotknąć. Że ten czas nadejdzie szybciej niż mi się wydaje.
Za kilka dni kończyły się wakacje. Nie miałem wyboru, musiałem chodzić do szkoły. Z bólem serca rozstawałem się z Baekiem na większość dnia. Od razu po szkole przychodziłem do niego i za każdym razem dziwiłem się, dlaczego coraz bliżej mu do koloru kartki... Przesiadywałem u niego całe weekendy, pomagał mi się uczyć i zapominał. Zapominał o swojej chorobie. Robiliśmy sobie zdjęcia, kiedy tylko się dało. Wywoływałem je bez jego wiedzy i tworzyłem w domu album. Zamierzałem mu go pokazać, kiedy cały wypełni się zdjęciami. Czasem chodziliśmy do zoo, do kina.. Mój ojciec był zadowolony, że znalazłem sobie przyjaciela. Dlatego z bólem serca zawołał mnie do siebie w pierwszy dzień przerwy świątecznej, kilka dni przed Bożym Narodzeniem.
- Musimy poważnie porozmawiać. - wstał i podszedł do okna. Moje serce przyspieszyło; bałem się.
- Coś się stało?
- Twój przyjaciel, Byun BaekHyun niestety musi zostać przeniesiony do hospicjum... - moje oczy się zaszkliły.
- Tato.. - jęknąłem cicho.
- Nie mamy tu odpowiedniego sprzętu, a jemu... Jemu pozostało może pół roku... Przy dobrych wiatrach. Sam widzisz jak wygląda i ile śpi w ciągu dnia. Przesypia ponad dwanaście godzin, ChanYeol. To już nie jest normalne, dojdzie do tego, że będzie przesypiał większość dnia. I tak na razie możemy się cieszyć tym, że normalnie jada... Przykro mi... Tam lepiej się nim zajmą.
- Błagam tato, tylko nie to! On ma siłę, żeby walczyć! On da sobie radę! Tylko proszę... Nie skazuj go na przedwczesną śmierć! Pozwól mu dać z siebie wszystko, puki może! - upadłem na kolana i zalałem się łzami. - Tylko nie hospicjum....
- Już dobrze... - spojrzał na mnie i westchnął. - Pozwolę mu zostać... Tylko opiekuj się nim dobrze... - nie odpowiedziałem. Razem z Baekiem, ja też zdążyłem zapomnieć. Zapomniałem, że ten rok, jest naszym pierwszym i jednocześnie ostatnim wspólnym rokiem. Wytarłem oczy rękawem i wróciłem do chłopaka. Wymusiłem lekki uśmiech i usiadłem obok niego na łóżku. Objąłem go i mocno przytuliłem.
- Co ci się stało? - zaśmiał się i spojrzał na mnie. - Seksu nie będzie. - pogłaskał mnie po poliku.
- Paboo, nic mi się nie stało. - zaśmiałem się.
- Płakałeś. - spojrzał mi w oczy, w których znów zbierały się łzy. - ChanYeol..? Coś się stało? - przestraszył się.
- Przepraszam.. - jęknąłem i oparłem głowę o jego ramię. - Przepraszam, że nie jestem silny...
- Idioto! - załkał i opadł w moje ramiona. - Jesteś silny... Tylko ty mnie trzymasz przy życiu! I to sprawia, że jesteś dla mnie podstawą. Samo to, że tu jesteś, daje mi największą siłę! - zacisnął pięści na mojej bluzie.
- Już dobrze, Baekkie.. - pogłaskałem go i wytarłem łzy z jego twarzy. - Spokojnie. Łatwo się męczysz, nie powinieneś tyle płakać, hmm? - cmoknąłem go w usta. - Pójdziemy dzisiaj do mnie do domu. Niedługo są święta. - uśmiechnąłem się szeroko.
- Święta? - ucieszył się. - Już?
- Szybko zleciało, co? - zmierzwiłem jego włosy. - No już. Ubieraj się i jedziemy do mnie.
- Jedziemy?
- Tak, nie zamierzam Cię dodatkowo męczyć. Samochód stoi przed szpitalem.  
______________________
Jak podoba się nowy szablon? ;-;

3 komentarze:

  1. to jest takie piękne, cudowne, wspaniałe! <3 Gratuluję talentu. Pewnie Twój mąż będzie miał z Tobą dobrze. ; ) pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział jak zwykle niezawodny. Kiedy Chanyeol padł na kolana w gabinecie ojca, przyznam, że sama miałam szklanki w oczach (wrażliwa kobita ze mnie ;_;). Serio jesten ciekawa jak to pociągniesz dalej.
    A co do szablonu, to prawie zawału dostałam jak go zobaczyłam. Mój ChenChen na szablonie - po prostu cudo *o*

    OdpowiedzUsuń