Drogi Boże.
Piszę ten list, ponieważ nie chcę zawracać głowy kochanemu ChanYeol'owi.
On już wystarczająco cierpi... Boże... Dlaczego mnie tak boli? Możesz odebrać mi ten ból?
Nie chcę już cierpieć. Nie chcę, żeby ChanYeol cierpiał razem ze mną.
Zabierz mnie w odpowiednim momencie. Tak, żeby nie bolało go za mocno.
Żeby z uśmiechem spojrzał na moją twarz i wspomniał mój uśmiech.
Boże... Dziękuję, że mogłem go poznać. Przez ostatnie chwile życia, byłem najszczęśliwszy na świecie. Ja już wiem, że tego nie uniknę. Pogodziłem się z myślą, że do Ciebie wrócę.
Zabierz mnie Boże, moja biała skóra zlewa się powoli z tłem.
Nie chcę już być ciężarem. Widzę jego zmęczenie i chcę płakać, ale nie mam już na to sił...
Nałożył kolor uśmiechu na moje poliki. Wytarł łzy kiedy trzeba było...
Ale i dzielił płacz. Zawsze był wspaniały. Do dziś pamiętam, jak pierwszy raz mnie objął.
Żałuję, że nie mogę zostać tu dłużej. Ale czuję to. Już na mnie pora.
Channie...
Nie płacz już nigdy więcej. Nie chcę źle się przez to czuć. Wytrzyj łzy i wyślij ten list do boga.
Wiesz jak to zrobić? Wystarczy, że spalisz kartkę. Zadziała.
Jeśli będziesz chciał mi coś powiedzieć, zrób to tak samo.
Napisz coś na kartce, zaadresuj ją moim imieniem i spal, a ja w jakiś sposób Ci odpowiem.
Kocham Cię, zawsze kochałem i przyrzekam, że będę kochał w nieskończoność.
Spotkamy się wkrótce, Channie. Będę na Ciebie czekał, nie cierpiąc już więcej.
Ciesz się razem ze mną, Channie. Uśmiechnij się.
Zawsze będę żywy tylko dla Ciebie.
Nie zapomnij o mnie nidy.
Do zobaczenia.
Twój Baekkie.
Łzy znów zdusiły moje gardło. Spaliłem list, jak poprosił i wróciłem do domu z walizką, którą schowałem w szafie. Od jakiegoś czasu... Pamiętałem o nim zawsze...