Dzisiaj do mnie dotarło, że ta seria będzie krótka ;-;
Święta przeminęły powoli i spokojnie. Mogliśmy nacieszyć się swoim towarzystwem w rodzinnej atmosferze. Raz nawet wyszliśmy na dwór. Baekkie po raz ostatni... Po raz ostatni zobaczył śnieg... Czułem się winny. Bo nie mogłem absolutnie nic więcej dla niego zrobić. Uchroniłem go od hospicjum, dałem mu najwięcej szczęścia, ile byłem w stanie... Ale nadal jego twarz bledła w oczach. Nawet jego tęczówki nie były takie jak kiedyś. Gdy go czesałem, na szczotce zostawało mnóstwo włosów. Miałem ochotę płakać. Ale nie mogłem. Nie mogłem mu pokazywać swojej słabości. Chciałem być dla niego silny.
W końcu przyszedł czas, kiedy wróciliśmy do szpitala. Chłopak czuł się dobrze, jednak tak nie wyglądał. Mizerniał w oczach, jego kości wychodziły na wierzch. Z każdym dniem byłem coraz bardziej przerażony. Całe szczęście wiosna przyszła bardzo szybko. Jasne promienie słońca oświetlały nasze twarze, śpiące blisko siebie.
- ChanYeol...? - poczułem chłodne dłonie. - Wstań... - uśmiechnąłem się, słysząc ten rozkoszny ton głosu.
- Już wstaję, Baekkie. - pogłaskałem go i otworzyłem oczy. - Jak się czujesz? - cmoknąłem go lekko w policzek.
- A jak mogę się czuć..? - westchnął. Usiadłem obok niego i przeciągnąłem się. Znowu go pogłaskałem i sięgnąłem do szafki. Podałem mu sok marchewkowy.
- Wypij. Jesteś głodny? - chłopak pokręcił głową. Nie starałem się na siłę wpychać w niego jedzenia. Wiedziałem, że to nic dobrego nie przyniesie. Spojrzałem za okno. Baekkie... Nie zostało ci już dużo czasu...
Doszło do tego, że nie mógł się ruszać. Leżał cały czas w szpitalnym łóżku i czasem coś powiedział, jednak uśmiech nie schodził z jego ust, nawet gdy potajemnie płakał, kiedy nie patrzyłem. Dzień w dzień siedziałem przy nim, naprawdę rzadko chodząc do domu. Pewnie już dawno wywalili mnie ze szkoły, ale nie obchodziło mnie to, nie chciałem, żeby zostawał sam. Lekarstwa okazały się bezskuteczne. Nawet te uśmierzające ból... Nawet one przestawały działać... On był wykończony ciągłym płaczem. Nie odpoczywał. Nawet śpiąc, walczył z chorobą. A ja? Ja mogłem tylko płakać i modlić się za niego. Los przypisał mi za krótką kwestię w tym scenariuszu. Klęczałem przy łóżku niemal cały czas. Nie jadłem razem z nim. Nie odchodziłem. Miałem dość siły, żeby tu trwać.
Nadszedł w końcu ten czas... Wakacje. Mijał rok. Dokładnie rok, odkąd się poznaliśmy. Nie poszedłem nawet na grób pani Byun w jej rocznicę śmierci. Wolałem zostać z nim. Usiadłem na łóżku i położyłem jego głowę na swoich kolanach. Uśmiechał się do mnie szeroko. Otworzyłem album z naszymi zdjęciami. Było ich naprawdę dużo. Zacząłem od początku powoli przewracać strony. Oboje się śmialiśmy, widząc niektóre miny. Trzymałem go za rękę, nie dając mu zapomnieć, że tu jestem. Kolejna strona... Kolejna... Kolejna... Jego uścisk się umocnił. Usłyszałem cichy szept. "Kocham cię, Chanyeollie..." Uśmiechnąłem się i przewracałem następne karty. Byłem już przy końcówce, została ostatnia strona i najnowsze zdjęcia. Jego uścisk się uwolnił, a oddech zniknął. Odleciał ponad chmury i zostawił mnie samego. Zamknąłem album i westchnąłem. Pogłaskałem jego spokojną twarz. Po poliku wciąż płynęła łza.
- Twój ból ustąpił, prawda Baekkie? - ogarnęło mnie szaleństwo. Mimo że w ostatnim czasie wylałem mnóstwo łez, teraz wydawało się, jakby były one nieskończone. - Baekkie... Zostawiłeś mnie? - głaskałem go troskliwie. - Nie płacz już, kochanie. Jestem przy tobie... Będziesz teraz szczęśliwszy, prawda? - wstałem. Nie przybiegli lekarze. Aparatura była wyłączona. Cisza...
Dlczego:((((( Treraz jest mi smutno Powodzenia i Weny!
OdpowiedzUsuńJezusie drogi, gdybyś widziała dziewczyno co Ty ze mną robisz... już po drugim zdaniu po policzkach zaczęły spływać mi łzy. Kiedy oglądali wspólnie album to uśmiechałam się, już myśląc, że wszystko będzie w porządku. Jednak ostatnia kwestia Chanyeol'a zwaliła mnie z siedzenia. Dosłownie wybuchnęłam głośnym płaczem, sama nie wiedziałam, że tak potrafię.. Dzięki Ci, że tworzysz to opowiadanie, bo uwielbiam jak coś wywołuje u mnie takie emocje ;_; Dziękuję bardzo, że jesteś i tworzysz dla nas tak wspaniałe rozdziały! I tradycyjnie: życzę Ci jeszcze więcej weny w Twojej dalszej "przygodzie" z opowiadaniami!
OdpowiedzUsuńJak dobrze, że wróciła Twoja wena <3 szkoda tylko, że juz nie dla mnie...
OdpowiedzUsuń