Seogoong
p.o.v.
Nazywam
się Park Hyunho, pierwszego maja skończyłem dwadzieścia dwa lata.
W dwa tysiące jedenastym roku stwierdzono u mnie nowotwór
ośrodkowego układu nerwowego, inaczej mówiąc guza mózgu. Lekarze
już wtedy przygotowali mnie na to, że ani operacja, ani
chemioterapia nie wydłuży mi życia. Został wykryty zbyt późno.
Nie ma żadnego ratunku. Od tamtego czasu jestem pod stałą opieką
specjalistyczną, moje życie, a raczej jego resztki wyglądały
następująco przez te lata: W szpitalu znałem każdy korytarz na
pamięć, w nocy z zamkniętymi oczyma mógłbym chodzić po nich i
nigdy bym nie zabłądził, każdy dostępny sprzęt jaki był w
szpitalu był dla mnie jak książka na zabicie czasu, uczyłem się
jego obsługi, a pielęgniarki wiele mi tłumaczyły, nie wracałem
do domu nie było po co.. Przestałem chodzić do szkoły, każdy z
pewnością by się cieszył, ale nie ja. Lubiłem ją mimo wszystko,
moi przyjaciele ode mnie odeszli, rodzice się załamali, a w pewnym
momencie i mnie było już dosłownie wszystko obojętne. Moim domem
stał się szpital, a rodziną personel.
- Nie więcej niż 8 dni. - Kiedy to usłyszałem poczułem jak nogi samoczynnie uginają się pode mną. Więc.. Moje życie to składnia niewypowiedzianych słów, niespełnionych obietnic, marzeń które nigdy się nie ziszczą i bólu? Nie wiem czy powinienem rozmyślać nad tym jak beznadziejnie zostałem potraktowany przez Boga, albo czy jest to choć w minimalnym stopniu fair.. Skoro zostało mi tak niewiele czasu, chciałbym choć ten jeden, ostatni raz przeżyć coś co utrwali mnie w pamięci kogoś na zawsze. Bym choć w tej jednej osobie zawsze był żywy.
- Chcę wypisać się na własne żądanie. - Oznajmiłem jednej z najbardziej przyjaznych recepcjonistek w Seulskim szpitalu leczenia nowotworów. Oczywiście byłem pełnoletni więc nie miała nic do powiedzenia, ani ona, ani moi rodzice.
- Przygotuje wypis. - Skinąłem w podziękowaniu głową i wróciłem do swojej sali. Bałem się wyjścia poza mury budynku, w końcu ostatnie 3 lata spędziłem tylko i wyłącznie w nim. Bałem się bólu który będzie towarzyszył bez leków przeciwbólowych i tego co zamierzam.
Spakowałem swoje rzeczy do małej torby stojącej w rogu sali, przebrałem w normalne ciuchy jedynie zostawiając kwadratowy plaster nad skronią. Po dłuższej chwili wróciłem do recepcji i zabrałem kartę nie myśląc długo wyszedłem ze szpitala. Było tak wiele rzeczy których przez ten czas nie robiłem, więc pierwsze co skierowałem się do kwiaciarni. W szpitalu w szczególnie takim nie było kwiatów które pachniały czy choćby w jakikolwiek sposób wypełniały życiem to miejsce, które wyglądało jak zwykła umieralnia, jak formalność typu; przychodzisz, dowiadujesz sie o chorobie i umierasz. Wszedłem do pierwszej lepszej i najbliższej szpitala kwiaciarni, od razu uderzył mnie zapach kwiatów, kompletnie różniący się od tych wszystkich dezynfekujących środków czy leków. Uśmiechnąłem się szeroko oglądając każdy po kolei, nie miałem pieniędzy, ale.. Samo patrzenie na nie wystarczyło, one były moim przeciwieństwem były kolorowe, przyciągające uwagę i pełne życia, ja zaś blady jak ściana, kompletnie wyssany z życia i umierający.
- Nie więcej niż 8 dni. - Kiedy to usłyszałem poczułem jak nogi samoczynnie uginają się pode mną. Więc.. Moje życie to składnia niewypowiedzianych słów, niespełnionych obietnic, marzeń które nigdy się nie ziszczą i bólu? Nie wiem czy powinienem rozmyślać nad tym jak beznadziejnie zostałem potraktowany przez Boga, albo czy jest to choć w minimalnym stopniu fair.. Skoro zostało mi tak niewiele czasu, chciałbym choć ten jeden, ostatni raz przeżyć coś co utrwali mnie w pamięci kogoś na zawsze. Bym choć w tej jednej osobie zawsze był żywy.
- Chcę wypisać się na własne żądanie. - Oznajmiłem jednej z najbardziej przyjaznych recepcjonistek w Seulskim szpitalu leczenia nowotworów. Oczywiście byłem pełnoletni więc nie miała nic do powiedzenia, ani ona, ani moi rodzice.
- Przygotuje wypis. - Skinąłem w podziękowaniu głową i wróciłem do swojej sali. Bałem się wyjścia poza mury budynku, w końcu ostatnie 3 lata spędziłem tylko i wyłącznie w nim. Bałem się bólu który będzie towarzyszył bez leków przeciwbólowych i tego co zamierzam.
Spakowałem swoje rzeczy do małej torby stojącej w rogu sali, przebrałem w normalne ciuchy jedynie zostawiając kwadratowy plaster nad skronią. Po dłuższej chwili wróciłem do recepcji i zabrałem kartę nie myśląc długo wyszedłem ze szpitala. Było tak wiele rzeczy których przez ten czas nie robiłem, więc pierwsze co skierowałem się do kwiaciarni. W szpitalu w szczególnie takim nie było kwiatów które pachniały czy choćby w jakikolwiek sposób wypełniały życiem to miejsce, które wyglądało jak zwykła umieralnia, jak formalność typu; przychodzisz, dowiadujesz sie o chorobie i umierasz. Wszedłem do pierwszej lepszej i najbliższej szpitala kwiaciarni, od razu uderzył mnie zapach kwiatów, kompletnie różniący się od tych wszystkich dezynfekujących środków czy leków. Uśmiechnąłem się szeroko oglądając każdy po kolei, nie miałem pieniędzy, ale.. Samo patrzenie na nie wystarczyło, one były moim przeciwieństwem były kolorowe, przyciągające uwagę i pełne życia, ja zaś blady jak ściana, kompletnie wyssany z życia i umierający.
Kidoh
p.o.v.
Nie
wiem, czy powinienem się przedstawiać... W mojej osobie nigdy nie
było nic szczególnie ciekawego, co powinno przykuwać uwagę ludzi.
Jin HyoSang, zwyczajne imię zwyczajnego właściciela. Rzuciłem
szkołę. A właściwie, zostałem z niej wyrzucony za zdewastowanie
sali biologicznej wraz z najlepszymi kumplami i nawtykanie
nauczycielce, że treść, którą przekazuje nam na lekcjach, jest
tak samo użyteczna jak chemiczny skład krowiego gówna. Nie tylko
ja poleciałem; kilka osób odeszło razem ze mną, niektórzy z
własnej woli. Od tamtej pory żyję z babcią, która jest już w
podeszłym wieku i niewątpliwie potrzebuje mojej pomocy zarówno w
domowych czynnościach jak i przy prowadzeniu jej ukochanej
kwiaciarni. To po niej odziedziczyłem szczególną sympatię do tych
pięknych roślin. Każdej jesieni chodzę przygnębiony, ponieważ
nie mogę dbać o swój ogródek, znajdujący się przed domem... Co
do rodziców; mam ich, żyją, ale po tym jak przestałem się uczyć,
delikatnie mówiąc, zdenerwowali się na mnie...
Codzienna praca w domu i sklepie bardzo mnie cieszy. W końcu mogę robić to, co lubię. Czuję się wolny, ponieważ babcia pozwala mi na wszystko, w tym posiadanie kota, o którego błagałem już od dzieciństwa. Jak zwykle, moje prośby nigdy nie były wysłuchiwane. Dlatego też postanowiłem się zbuntować. Czasem przychodzi taki moment, kiedy uczucia kumulują się we mnie i wybucham. Z natury nie jestem spokojnym człowiekiem, ale wtedy, gdy coś we mnie pęka, przestaję być sobą. Macham rękoma na wszystkie strony, strącając wszystko i raniąc się przy tym. Ale to jest wówczas nieistotne. Tak jak tego pamiętnego dnia... Ahh jak miło wspomnieć najlepsze czasy swojego życia. Porozbijane akwaria, rozrzucone szkielety, z oknami sam nie wiem co się stało... Przekleństwa wypisane na tablicy, kartki powyrywane ze starych ksiąg i najlepsze, wszystkie substancje, jakie dorwaliśmy, porozlewane po podłodze. Pominąłem jeszcze ławki i krzesła wyrzucone przez okno, chyba nawet ktoś oberwał w głowę.
Uśmiechnąłem się na samą myśl, jednak szybko otrzeźwiałem na dźwięk dzwoneczka, sygnalizującego przybycie nowego klienta. Wyprostowałem się i poprawiłem uniform.
- W czym mogę pomóc? - zwróciłem się do wysokiego, przystojnego mężczyzny, który uśmiechnął się szeroko, kiedy tylko wszedł do naszej kwiaciarni. Zaczął oglądać najpiękniejsze kwiaty, które specjalnie postawiłem zaraz obok wejścia. Podszedłem do niego i wyciągnąłem jeden z nich. - Czyżby wybierał pan coś dla ukochanej osoby? - wyciągnąłem rękę ku niemu, chcąc wręczyć roślinę.
Codzienna praca w domu i sklepie bardzo mnie cieszy. W końcu mogę robić to, co lubię. Czuję się wolny, ponieważ babcia pozwala mi na wszystko, w tym posiadanie kota, o którego błagałem już od dzieciństwa. Jak zwykle, moje prośby nigdy nie były wysłuchiwane. Dlatego też postanowiłem się zbuntować. Czasem przychodzi taki moment, kiedy uczucia kumulują się we mnie i wybucham. Z natury nie jestem spokojnym człowiekiem, ale wtedy, gdy coś we mnie pęka, przestaję być sobą. Macham rękoma na wszystkie strony, strącając wszystko i raniąc się przy tym. Ale to jest wówczas nieistotne. Tak jak tego pamiętnego dnia... Ahh jak miło wspomnieć najlepsze czasy swojego życia. Porozbijane akwaria, rozrzucone szkielety, z oknami sam nie wiem co się stało... Przekleństwa wypisane na tablicy, kartki powyrywane ze starych ksiąg i najlepsze, wszystkie substancje, jakie dorwaliśmy, porozlewane po podłodze. Pominąłem jeszcze ławki i krzesła wyrzucone przez okno, chyba nawet ktoś oberwał w głowę.
Uśmiechnąłem się na samą myśl, jednak szybko otrzeźwiałem na dźwięk dzwoneczka, sygnalizującego przybycie nowego klienta. Wyprostowałem się i poprawiłem uniform.
- W czym mogę pomóc? - zwróciłem się do wysokiego, przystojnego mężczyzny, który uśmiechnął się szeroko, kiedy tylko wszedł do naszej kwiaciarni. Zaczął oglądać najpiękniejsze kwiaty, które specjalnie postawiłem zaraz obok wejścia. Podszedłem do niego i wyciągnąłem jeden z nich. - Czyżby wybierał pan coś dla ukochanej osoby? - wyciągnąłem rękę ku niemu, chcąc wręczyć roślinę.
Seogoong
p.o.v.
Byłem
tak zaaferowany cudownym wyglądem kwiatów jak i zadbanym wnętrzem
kwiaciarni, że nawet nie odpowiedziałem na pytanie które zadał mi
sprzedawca. Chyba pierwszy raz w życiu zwracałem uwagę na tak
drobne rzeczy, kiedyś były dla mnie cholernie nieistotne, a teraz
kiedy mogę już nigdy ich nie zobaczyć i byłem tego totalnie
świadomy.. Okazały się piękniejsze niż cokolwiek innego na
świecie. Jednak mój "seans" przerwał męski głos,
zwróciłem wzrok w jego kierunku i przekrzywiłem nieco głowę.
Chłopak był mniej więcej mojego wzrostu, miał brązowe włosy i
śliczną cerę. Pokręciłem głową i uśmiechnąłem się. Prawdę
mówiąc jego tak krótkie pytanie dało mi okropnie dużo do
myślenia. Nigdy nie miałem osoby której mógłbym taki kwiat
wręczyć, nigdy nie było osoby ważnej i zacząłem spekulować w
myślach jakby to było gdyby taka osoba cały czas przy mnie była.
- Nie, po prostu oglądam. - Stwierdziłem po chwili nadal nie spuszczając z niego wzroku. Był pierwszą osobą z którą rozmawiam poza szpitalem od tak długiego czasu. Westchnąłem cicho i zacisnąłem usta w cienką linię zaraz ponownie kierując swój wzrok na kwiaty.
- Myślę, że różowe na przodzie przyciągnęłyby więcej uwagi niżeli czerwone. - Nie wiem nawet dlaczego to powiedziałem, ale owe kwiaty postawione na ziemi zobaczyłem dopiero po dłuższej chwili. Wskazałem dłonią na te postawione z tyłu i skinąłem głową.
- Nie mam nikogo komu mógłbym je dać. - Powiedziałem, właściwie dlaczego by nie? Prawdopodobnie wyjdę stąd i ten chłopak zapomni o moim istnieniu jak cała reszta, a ja w końcu stanę się jedynie pożywieniem dla robactwa.. Aż ciarki przeszły mnie na tę myśl.
- Nawet gdybym miał, nie mam za co je kupić. - Wzruszyłem ramionami po chwili i uśmiechnąłem się powoli wymijając go tak by nie przerwać rozmowy, ale też pójść dalej i obejrzeć następne kwiaty.
- Nie, po prostu oglądam. - Stwierdziłem po chwili nadal nie spuszczając z niego wzroku. Był pierwszą osobą z którą rozmawiam poza szpitalem od tak długiego czasu. Westchnąłem cicho i zacisnąłem usta w cienką linię zaraz ponownie kierując swój wzrok na kwiaty.
- Myślę, że różowe na przodzie przyciągnęłyby więcej uwagi niżeli czerwone. - Nie wiem nawet dlaczego to powiedziałem, ale owe kwiaty postawione na ziemi zobaczyłem dopiero po dłuższej chwili. Wskazałem dłonią na te postawione z tyłu i skinąłem głową.
- Nie mam nikogo komu mógłbym je dać. - Powiedziałem, właściwie dlaczego by nie? Prawdopodobnie wyjdę stąd i ten chłopak zapomni o moim istnieniu jak cała reszta, a ja w końcu stanę się jedynie pożywieniem dla robactwa.. Aż ciarki przeszły mnie na tę myśl.
- Nawet gdybym miał, nie mam za co je kupić. - Wzruszyłem ramionami po chwili i uśmiechnąłem się powoli wymijając go tak by nie przerwać rozmowy, ale też pójść dalej i obejrzeć następne kwiaty.
Kidoh
p.o.v.
-
Zatem przyszedł pan tylko oglądać? - przyglądałem się uważnie
poczynaniom gościa. Dopiero teraz dostrzegłem sińce pod jego
oczami i tę trupio bladą cerę... Westchnąłem cicho, przenosząc
wzrok na kolorowe kwiaty. Nigdy nie widziałem osoby, która
przyszłaby tutaj tylko po to, żeby podziwiać wystawę. I nikt nie
czepiał się ustawienia doniczek. Czerwone róże są
najpopularniejsze, dlatego jest ich najwięcej. Nie miałem wyjścia,
musiałem ustawić je tak jak teraz, bo inaczej ciężko by było
wychodzić ze sklepu. Zacząłem zastanawiać się, komu ja dałbym
kwiat, który trzymałem w ręce. Chyba to mamy wspólne, że nie
mamy do kogo się zwrócić.. Moja mama zapewne wygoniłaby mnie z
domu i rzuciła pierwszym, co znalazłoby się pod jej ręką. A
babcia, przecież ona ma je na co dzień. Po co miałbym dawać jej
coś, co jest jej własnością, którą w dodatku chce sprzedać...
Chyba najwyższy czas rozejrzeć się za jakąś dziewczyną albo
coś.. Chociaż w sumie nigdy mnie to specjalnie nie interesowało.
Wolę towarzystwo płci męskiej, kobiety mnie irytują. Zwłaszcza
te w moim wieku, dla których najwyższą wartością jest przedmiot
materialny i patrząc na mnie, widzą tylko moją twarz i nic więcej.
Nie widzą tego kim jestem, ani tego co lubię. I tak na prawdę są
zupełnie ślepe, czego powodem są te wszystkie błyskotki i
pierdoły teoretycznie istotne. Równie istotne co liczba chmur na
niebie. Nikt nie zwraca na nie uwagi, ale czy powinien..?
- Mogę jakoś pomóc? - zwróciłem się w końcu. - Jeśli już wyciągnąłem ten kwiat z doniczki, ciężko będzie mi go włożyć z powrotem, ponieważ jest ich dużo. Myślę, że nic się nie stanie, jeśli go panu wręczę. Widzę, że jesteśmy do siebie trochę podobni, tyle że ja znalazłem już osobę, której mógłbym go dać.
- Mogę jakoś pomóc? - zwróciłem się w końcu. - Jeśli już wyciągnąłem ten kwiat z doniczki, ciężko będzie mi go włożyć z powrotem, ponieważ jest ich dużo. Myślę, że nic się nie stanie, jeśli go panu wręczę. Widzę, że jesteśmy do siebie trochę podobni, tyle że ja znalazłem już osobę, której mógłbym go dać.
Seogoong
p.o.v.
Zaśmiałem
się cicho na pytanie o pomoc. Właściwie zależy do czego było
skierowane. Nie mogłem pomóc sam sobie, a co dopiero on, chociaż..
Gdyby tak dłużej się zastanowić? Pokręciłem jednak głową.
- Dziękuje. - Odpowiedziałem w końcu po dłuższym zamyśle. Jednak słysząc jego dalsze słowa rozpromieniałem. Jednak są ludzie którzy bez konkretnego celu i jakichkolwiek oczekiwań potrafią dać człowiekowi choćby małą część siebie. Tą częścią tego chłopaka był kwiat.
- Właściwie.. Jestem Hyunho. - Nie chciałem by zwracał się do mnie per pan, nie byłem aż tak stary, a patrząc na niego prawdopodobnie byliśmy w podobnym wieku, jeśli nawet nie w tym samym. Przejechałem palcem wskazującym po kwiecie, nie można tego robić to akurat wiedziałem, kwiaty więdną kiedy są dotykane po płatkach.
- Możesz odłożyć 8 czerwonych i 8 różowych? Licząc tą. - Uniosłem brew zadając to pytanie. Nie miałem czasu na myślenie kto mógłby dać mi szczęście przez ostatnie dni, ten chłopak był pierwszą osobą która wpadła mi do głowy tak więc nie zaszkodzi spróbować nawet jeśli odmówi. Rozejrzałem sie jeszcze pobieżnie, na kartce widniało, iż kwiaciarnia otwarta jest do dziewiętnastej była szesnasta więc powinienem zdążyć.
- Do zobaczenia. - Powiedziałem i szybko wyszedłem na zewnątrz. Od szpitala miałem góra 30 minut drogi do domu, nie potrzebowałem w tym momencie niczego, tylko pieniędzy i odwagi. Mijałem tak wiele rzeczy których dotychczas nie widziałem, Seul zmienia się z prędkością światła, każdego dnia powstaje coś nowego, a nie mówiąc już o trzech latach.
Kiedy wparowałem do domu bez uprzedzenia miny rodziców były doprawdy zabawne, nie tłumaczyłem niczego, zostawiłem torbę w przejściu i poprosiłem o pieniądze, oczywiście bez większego "ale" dostałem je i od razu wyszedłem. Rodzice mieli mnie przez 19 lat tylko dla siebie, przyszedł czas na to bym mógł swoje życie pokierować jak tylko chcę.
- Dziękuje. - Odpowiedziałem w końcu po dłuższym zamyśle. Jednak słysząc jego dalsze słowa rozpromieniałem. Jednak są ludzie którzy bez konkretnego celu i jakichkolwiek oczekiwań potrafią dać człowiekowi choćby małą część siebie. Tą częścią tego chłopaka był kwiat.
- Właściwie.. Jestem Hyunho. - Nie chciałem by zwracał się do mnie per pan, nie byłem aż tak stary, a patrząc na niego prawdopodobnie byliśmy w podobnym wieku, jeśli nawet nie w tym samym. Przejechałem palcem wskazującym po kwiecie, nie można tego robić to akurat wiedziałem, kwiaty więdną kiedy są dotykane po płatkach.
- Możesz odłożyć 8 czerwonych i 8 różowych? Licząc tą. - Uniosłem brew zadając to pytanie. Nie miałem czasu na myślenie kto mógłby dać mi szczęście przez ostatnie dni, ten chłopak był pierwszą osobą która wpadła mi do głowy tak więc nie zaszkodzi spróbować nawet jeśli odmówi. Rozejrzałem sie jeszcze pobieżnie, na kartce widniało, iż kwiaciarnia otwarta jest do dziewiętnastej była szesnasta więc powinienem zdążyć.
- Do zobaczenia. - Powiedziałem i szybko wyszedłem na zewnątrz. Od szpitala miałem góra 30 minut drogi do domu, nie potrzebowałem w tym momencie niczego, tylko pieniędzy i odwagi. Mijałem tak wiele rzeczy których dotychczas nie widziałem, Seul zmienia się z prędkością światła, każdego dnia powstaje coś nowego, a nie mówiąc już o trzech latach.
Kiedy wparowałem do domu bez uprzedzenia miny rodziców były doprawdy zabawne, nie tłumaczyłem niczego, zostawiłem torbę w przejściu i poprosiłem o pieniądze, oczywiście bez większego "ale" dostałem je i od razu wyszedłem. Rodzice mieli mnie przez 19 lat tylko dla siebie, przyszedł czas na to bym mógł swoje życie pokierować jak tylko chcę.
Kidoh
p.o.v.
Nie
zdążyłem nic odpowiedzieć, gdy chłopak już kierował się do
drzwi. Stałem jeszcze chwilę z rozdziawionymi ustami, nawet się
nie przedstawiłem... Naprawdę dziwna osoba... Albo nie tyle dziwna,
co dla nie zupełnie nowa. Zupełnie zaprzepaścił mój
dotychczasowy standard pracy. Zazwyczaj ludzie przychodzą, myślą
kilka minut, wybierają kwiat, płacą i wychodzą, zapominając o
tym, co tu zaszło. A on... On przyglądał im się tak długo, jakby
nie widział żadnej rośliny przez kilka lat. Jeszcze poprosił o
bukiet, a potem wyszedł, tak po prostu... Ale na pożegnanie rzucił
jeszcze "do zobaczenia", zatem zamierza tu wrócić, ale
czy na pewno dzisiaj..? Jednak nic nie stało na przeszkodzie.
Wybrałem najładniejsze róże, jakie znalazłem i skomponowałem z
nich piękny bukiet, owijając je białym papierem zabezpieczającym
z wyciętymi koronkami i wzorkami. Aby rośliny nie zwiędły,
wstawiłem je do wazonu z wodą w odpowiedniej temperaturze.
Spryskałem je jeszcze trochę brokatem, ale bez przesady. Czyżby
jednak miał komu je dać? Męczyło mnie to. Tak nagle zmienił
zdanie, mimo że z początku wydawał się być bardzo pewny siebie.
Bez wątpienia jest kimś nietypowym i mam dziwne przeczucie, ze na
dzisiejszej wizycie się nie skończy. Nie wygląda na taką osobę...
Seogoong
p.o.v
Przyśpieszyłem
kroku przestając zważać na to co nowego powstało przez ostatnie
trzy lata w tym mieście, będę miał jeszcze na to czas, może nie
będzie go wiele, ale mam nadzieję, że będę miał z kim. Nie wiem
ile mi to zajęło, ale wszedłem do kwiaciarni i skłoniłem się
nieco dysząc, jednak leżenie w łóżku i przechadzanie sie po
korytarzach szpitalnych to nie to samo co bieganie po ulicach.
Uśmiechnąłem się i podszedłem do lady przy której stał
chłopak.
- Ile płacę? - Przekrzywiłem nieco głowę w bok i właściwie na ladzie położyłem wszystkie pieniądze jakie dostałem. Nie zależało mi na tym jak wiele wydam. Uraczyłem go cholernie szerokim uśmiechem kiedy to wskazał mi bukiet, jednak po chwili zmrużyłem oczy i westchnąłem. Odwiązałem wstążkę i wyjąłem po cztery róże z koloru by były luźno.
- Nie znam Cię, nie wiem jak sie nazywasz, ile masz lat i jaką masz przeszłość, ale moje przyszłość trwa osiem dni, nie pytaj po prostu zgódź się. - No tak bezpośredni nie byłem jeszcze nigdy, świadomość tego, że mam tak mało czasu by zrobić cokolwiek skłoniła mnie nawet do czegoś takiego.
- Spędź ze mną te osiem dni, tylko o tyle proszę. - Oświadczyłem i zaraz położyłem wyjęte wcześniej róże na blacie przed chłopakiem, było ich dokładnie osiem, nie dlatego by wyrzucał każdą kolejnego dnia, tylko dlatego by wiedział, że tylko tyle i nic więcej nie będzie nas łączyło.
- Ile płacę? - Przekrzywiłem nieco głowę w bok i właściwie na ladzie położyłem wszystkie pieniądze jakie dostałem. Nie zależało mi na tym jak wiele wydam. Uraczyłem go cholernie szerokim uśmiechem kiedy to wskazał mi bukiet, jednak po chwili zmrużyłem oczy i westchnąłem. Odwiązałem wstążkę i wyjąłem po cztery róże z koloru by były luźno.
- Nie znam Cię, nie wiem jak sie nazywasz, ile masz lat i jaką masz przeszłość, ale moje przyszłość trwa osiem dni, nie pytaj po prostu zgódź się. - No tak bezpośredni nie byłem jeszcze nigdy, świadomość tego, że mam tak mało czasu by zrobić cokolwiek skłoniła mnie nawet do czegoś takiego.
- Spędź ze mną te osiem dni, tylko o tyle proszę. - Oświadczyłem i zaraz położyłem wyjęte wcześniej róże na blacie przed chłopakiem, było ich dokładnie osiem, nie dlatego by wyrzucał każdą kolejnego dnia, tylko dlatego by wiedział, że tylko tyle i nic więcej nie będzie nas łączyło.
Kidoh
p.o.v.
- Przychodzisz tutaj, oglądasz kwiaty, ale nie masz zamiaru ich kupić... Każesz mi zrobić bukiet, po czym przychodzisz tutaj, rozwiązujesz go i ni stąd ni zowąd prosisz mnie, bym spędził z tobą tydzień... - myślę, że zdawał sobie sprawę z tego, jak szalenie to brzmi. - Cholera, dlaczego mam ochotę się zgodzić? - tupnąłem lekko nogą. - Kim jesteś..? Co tu robisz? Dlaczego tak wyglądasz i dlaczego prosisz o to akurat mnie? Dlaczego prosisz osobę, której kompletnie nie znasz? - miałem tak wiele pytań, na które nie chciał udzielić odpowiedzi. - D-dlaczego wiem, że zmienisz moje życie..? Choć to tylko tydzień, wspólnie czas będzie leciał jeszcze szybciej... Ja... Nie wiem czy jestem odpowiednią osobą. Jeśli mnie prosisz, w ostateczności mogę się zgodzić, ale nie obiecuję, że będzie cudownie. Rozumiem, że zależy ci na czasie, ale cholera jasna, zwolnij trochę, chcę wiedzieć o co konkretnie chodzi... Nie żądaj ode mnie że pójdzie tak łatwo. - wziąłem w dłoń różę, którą wręczałem mu już wcześniej. - Dziś pierwszy dzień, tak? Poświęć go na wyjaśnienia. - podałem ją mu
Seogoong
p.o.v.
Mój
mózg nie nadążał za słowami chłopaka więc zmarszczyłem brwi i
próbowałem załapać jak najwięcej. W moim stanie.. Nie dziwne
było to, że analizowanie zajmowało mi dłużej niż aktualizacje w
komputerze. Skinąłem głową, skoro tak.. Właściwie ten dzień
i tak
niedługo sie kończył więc mogłem to zrobić.
- Dlaczego proszę Ciebie? Nie mam nikogo kto mógłby dać mi powód do uśmiechu. Kim jestem? Już mówiłem. Co tu robię? Chciałem zobaczyć coś innego niż białe ściany. Wyglądam tak bo jestem chory. - Wytłumaczyłem pokrótce na te pytanie które zapamiętałem, rozdrabniać będę się później, nie przedstawie mu przecież biografii swojego życia w ciągu kilku godzin, a już na pewno nie tutaj, gdzie pracuje. Wziąłem róże w dłoń i spojrzałem na niego przekrzywiając głowę.
- Nie mam czasu jedynie na to byś się zastanawiał. - Odpowiedziałem jeszcze i znów się uśmiechnąłem. - Jeszcze.. Nie panikuj, nie dzwoń na pogotowie kiedy zacznie mnie boleć, oni nie pomogą. Resztę wyjaśnię później. - Jednak spytał mimo tego iż to było najmniej istotne, prócz bólu i tego wszystkiego zdałem sobie sprawę jeszcze z jednej rzeczy. Jaki ból będzie czuł ten chłopak kiedy się zgodzi, a ja po prostu odejdę?
- Dlaczego proszę Ciebie? Nie mam nikogo kto mógłby dać mi powód do uśmiechu. Kim jestem? Już mówiłem. Co tu robię? Chciałem zobaczyć coś innego niż białe ściany. Wyglądam tak bo jestem chory. - Wytłumaczyłem pokrótce na te pytanie które zapamiętałem, rozdrabniać będę się później, nie przedstawie mu przecież biografii swojego życia w ciągu kilku godzin, a już na pewno nie tutaj, gdzie pracuje. Wziąłem róże w dłoń i spojrzałem na niego przekrzywiając głowę.
- Nie mam czasu jedynie na to byś się zastanawiał. - Odpowiedziałem jeszcze i znów się uśmiechnąłem. - Jeszcze.. Nie panikuj, nie dzwoń na pogotowie kiedy zacznie mnie boleć, oni nie pomogą. Resztę wyjaśnię później. - Jednak spytał mimo tego iż to było najmniej istotne, prócz bólu i tego wszystkiego zdałem sobie sprawę jeszcze z jednej rzeczy. Jaki ból będzie czuł ten chłopak kiedy się zgodzi, a ja po prostu odejdę?
Kidoh
p.o.v.
Seogoong
p.o.v.
Zaśmiałem
się i pokręciłem głową na jego słowa, ten chłopak był
niemożliwy, jak on mógł wpadać na takie pomysły w tak krótkim
czasie? - Mam gdzie mieszkać. - Oznajmiłem i skinąłem głową na
wzmiankę o krześle, właściwie kiedy wskazał gdzie jest sam sobie
je przyniosłem i usiadłem za ladą obok niego, no cóż mogłem się
chyba w tak minimalnym stopniu rozgościć.. W końcu sam to
zaproponował.
- Chodzi mi o spędzanie czasu za dnia, znaczy w nocy też.. - Jezu jak to musiało zabrzmieć, westchnąłem cicho i pokręciłem głową. - Nie jestem głodny, wracając do wcześniejszych pytań.. To pierwszy raz od trzech lat kiedy widzę coś innego niż mury szpitala, chcę zobaczyć jak najwięcej i.. Być żywym choć w jednej osobie, padło na Ciebie. - Nie wiem dlaczego, ale poczułem cholerne ukłucie w klatce piersiowej, chciałem żyć, zobaczyć tak wiele rzeczy, a mam jedynie 8 dni na spełnienie marzeń, chociaż jakiejś małej części, na wypowiedzenie każdego słowa które kiedyś chciałem wypowiedzieć, a nie dałem rady. I na to by zostać w wspomnieniach tego chłopaka.
- Więc zgadzasz się? - Spytałem tym razem bezpośrednio, wolałem być pewien tego, że następnego dnia nie będę musiał łazić po ulicy i przypadkiem zaczepiać ludzi, to byłoby już raczej przegięciem.
- Chodzi mi o spędzanie czasu za dnia, znaczy w nocy też.. - Jezu jak to musiało zabrzmieć, westchnąłem cicho i pokręciłem głową. - Nie jestem głodny, wracając do wcześniejszych pytań.. To pierwszy raz od trzech lat kiedy widzę coś innego niż mury szpitala, chcę zobaczyć jak najwięcej i.. Być żywym choć w jednej osobie, padło na Ciebie. - Nie wiem dlaczego, ale poczułem cholerne ukłucie w klatce piersiowej, chciałem żyć, zobaczyć tak wiele rzeczy, a mam jedynie 8 dni na spełnienie marzeń, chociaż jakiejś małej części, na wypowiedzenie każdego słowa które kiedyś chciałem wypowiedzieć, a nie dałem rady. I na to by zostać w wspomnieniach tego chłopaka.
- Więc zgadzasz się? - Spytałem tym razem bezpośrednio, wolałem być pewien tego, że następnego dnia nie będę musiał łazić po ulicy i przypadkiem zaczepiać ludzi, to byłoby już raczej przegięciem.
Kidoh
p.o.v.
-
Zgadzam się pod warunkiem że zostaniesz u mnie na noc już dzisiaj.
- również usiadłem, skoro nie było klientów. Podałem mu herbatę
prosto w ręce i uśmiechnąłem się, tym razem już szczerze. -
Teraz to zależy już tylko od ciebie. - zapisałem w zeszycie zbyt
towaru, by nie było później niezgodności z babcią. Czekałem na
odpowiedź starszego, patrząc w dół. Czułem się nieco
skrępowany. Zazwyczaj zajmowało mi trochę czasu, zanim się do
kogoś przyzwyczaiłem, a teraz będę musiał zrobić to od tak...
Niewątpliwie będę miał z tym problem, ale postaram się dla
niego. Skoro mogę być w końcu dla kogoś użyteczny to dlaczego
nie? Przyda mi się towarzystwo w domu, babcia ostatnio zagłębiła
się w oglądaniu seriali... Spojrzałem znów w jego oczy, będąc
gotowym na usłyszenie odpowiedzi
Seogoong
p.o.v.
Skoro
tak to.. Prawdopodobnie innego wyboru nie miałem. Skinąłem głową
na jego słowa, chłopak był stanowczy tak jak i ja, miałem tylko
nadzieję, że nie będzie żadnych zgrzytów między nami i jakoś
się dogadamy w końcu, nie chciałem zbyt wiele, tylko tyle by choć
jedna osoba pamiętała o mnie, znała takiego jaki jestem teraz, a
nie jaki byłem przez ostatnie 22 lata.
- W porządku. - Prychnąłem cicho śmiechem kiedy podał mi herbatę, w dodatku uparty? No nieźle. Podziekowałem nikłym skinieniem głowy i upiłem łyk gorącego napoju, no nie powiem zrobiło mi się po nim lepiej, co prawda było zimno, ale w szpitalu raczej piłem wodę, albo soki, herbaty nigdy nie lubiłem, może jednak czas się przestawić? Nie tylko na świat, ale i samego siebie?
- Dobra, dość o mnie. Pomówmy o Tobie, w końcu nie tylko Ty musisz znać mnie, ale i ja Ciebie. - Racja, nieważne jak chory i na co byłem, co robiłem i jak się zachowywałem, chcę wiedzieć coś o nim, a reszta.. Reszta wyjdzie w praniu jak to mówią.
- W porządku. - Prychnąłem cicho śmiechem kiedy podał mi herbatę, w dodatku uparty? No nieźle. Podziekowałem nikłym skinieniem głowy i upiłem łyk gorącego napoju, no nie powiem zrobiło mi się po nim lepiej, co prawda było zimno, ale w szpitalu raczej piłem wodę, albo soki, herbaty nigdy nie lubiłem, może jednak czas się przestawić? Nie tylko na świat, ale i samego siebie?
- Dobra, dość o mnie. Pomówmy o Tobie, w końcu nie tylko Ty musisz znać mnie, ale i ja Ciebie. - Racja, nieważne jak chory i na co byłem, co robiłem i jak się zachowywałem, chcę wiedzieć coś o nim, a reszta.. Reszta wyjdzie w praniu jak to mówią.
Kidoh
p.o.v.
Seogoong
p.o.v.
Słuchałem
uważnie każdego słowa które wypowiadał jakby były tymi
ostatnimi które słyszę. Patrzyłem też uważnie na jego twarz,
był bardzo ładny więc niby czemu nie? Uśmiechałem się za każdym
razem kiedy i on to robił, śmiech chłopaka był naprawdę
przyjemny.
- Zwyczajność jest sama w sobie nadzwyczajnością bo każdy dąży do perfekcji. - Oświadczyłem, od kiedy to zrobił się ze mnie taki filozof? Nie fair.. Takie same słowa przeszły mi przez myśl pierwszy raz w życiu, pod Bogiem mówie, kiedy usłyszałem jaki ogrom czasu został mi egzystencji.
- Mam nowotwór. - Oświadczyłem to chyba jedyna rzecz jakiej jeszcze nie wiedział, nie wiedział na co byłem chory i dlaczego zostało mi tak mało życia. Skrzywiłem się lekko czując tępy ból w skroniach i zacisnałem na moment powieki, ponownie upijając herbatę kiedy je otworzyłem.
- Zwyczajność jest sama w sobie nadzwyczajnością bo każdy dąży do perfekcji. - Oświadczyłem, od kiedy to zrobił się ze mnie taki filozof? Nie fair.. Takie same słowa przeszły mi przez myśl pierwszy raz w życiu, pod Bogiem mówie, kiedy usłyszałem jaki ogrom czasu został mi egzystencji.
- Mam nowotwór. - Oświadczyłem to chyba jedyna rzecz jakiej jeszcze nie wiedział, nie wiedział na co byłem chory i dlaczego zostało mi tak mało życia. Skrzywiłem się lekko czując tępy ból w skroniach i zacisnałem na moment powieki, ponownie upijając herbatę kiedy je otworzyłem.
Kidoh
p.o.v.
Uśmiech
momentalnie zniknął z mojej twarzy. Nie wiem dlaczego.. Polubiłem
go bardzo szybko, poruszył moje życie już na pierwszym spotkaniu.
Miałem ochotę rzucić mu się w ramiona i zacząć pocieszać,
samemu płacząc, ale powstrzymałem się i skończyło się na
niezauważalnym wytarciu łzy z kącika oka. Westchnąłem i
spuściłem głowę, bawiąc się swoimi palcami.
- Nie dążę do perfekcji. Ona nie istnieje. - odparłem po chwili zawiedzionym tonem. - Gdyby perfekcja istniała, wynaleźliby lekarstwa na wszystkie choroby świata. Czy to nie dziwne? Ludzie uważają się za takich mądrych, a w rzeczywistości są kretynami. - mówiłem spokojnie. - Niedorzeczność.. - uśmiechnąłem się kpiąco i znów przeniosłem wzrok na jego twarz. Teraz już rozumiem jego zachowanie... Pewnie zrobiłbym to samo na jego miejscu
- Nie dążę do perfekcji. Ona nie istnieje. - odparłem po chwili zawiedzionym tonem. - Gdyby perfekcja istniała, wynaleźliby lekarstwa na wszystkie choroby świata. Czy to nie dziwne? Ludzie uważają się za takich mądrych, a w rzeczywistości są kretynami. - mówiłem spokojnie. - Niedorzeczność.. - uśmiechnąłem się kpiąco i znów przeniosłem wzrok na jego twarz. Teraz już rozumiem jego zachowanie... Pewnie zrobiłbym to samo na jego miejscu
Seogoong
p.o.v.
Rozchyliłem
nieco usta zamierając kiedy zaczął na temat leków. Nie wiedziałem
co o tym powiedzieć, fakt było to miłe, ale takie jest życie,
niektórzy umierają wcześniej, niektórzy później, oczywiście,
nie śpieszyło mi się, ale za wielkiego wyboru to ja jednak
nie miałem. Uśmiechnąłem się zaraz i zmierzwiłem jego włosy
wzruszając ramionami.
- Chcę te osiem dni spędzić jedynie z uśmiechem na ustach, a łzami radości, nie bólu. - Oświadczyłem i wygodniej wbiłem się w oparcie krzesła. Po raz pierwszy chciałem by ktoś pomógł zapomnieć mi o problemach dnia codziennego, o chorobie, bólu i całej masie złych rzeczy, chciałem jedynie żyć, dosłownie jego uśmiechem. Przełknąłem ślinę i wstałem jakbym miał nieograniczone pokłady energii w sobie kiedy tylko wybiła dziewiętnasta.
- Więc musisz mi pokazać wszystko w dniu dzisiejszym bym mógł przez kolejny tydzień wybierać. - Oświadczyłem i zawinąłem ze sobą jedną z róż, tą którą podarował mi Hyosang.
- Chcę te osiem dni spędzić jedynie z uśmiechem na ustach, a łzami radości, nie bólu. - Oświadczyłem i wygodniej wbiłem się w oparcie krzesła. Po raz pierwszy chciałem by ktoś pomógł zapomnieć mi o problemach dnia codziennego, o chorobie, bólu i całej masie złych rzeczy, chciałem jedynie żyć, dosłownie jego uśmiechem. Przełknąłem ślinę i wstałem jakbym miał nieograniczone pokłady energii w sobie kiedy tylko wybiła dziewiętnasta.
- Więc musisz mi pokazać wszystko w dniu dzisiejszym bym mógł przez kolejny tydzień wybierać. - Oświadczyłem i zawinąłem ze sobą jedną z róż, tą którą podarował mi Hyosang.
Kidoh
p.o.v.
Zdjąłem
szybko fartuch i odwiesiłem go na wieszak. Spryskałem jeszcze na
noc kwiaty i wyszedłem razem z nim.
- To może najpierw zrobię nam kolację. - uśmiechnąłem się i pociągnąłem go ze sobą do kuchni. - Pierwszy wybór, jajecznica czy tosty? Herbata zwykła czy truskawkowa? - spojrzałem na niego. - A może chcesz jeszcze coś innego? Zamawiaj śmiało. - wyciągnąłem z szafki szklanki i talerze. Doszedłem do wniosku, że nie powinienem go zagadywać na temat choroby i tego co z nią związane. Podejmę się zadania i dam mu dużo uśmiechu, jestem tego pewien na sto procent. - Hmmm?
- To może najpierw zrobię nam kolację. - uśmiechnąłem się i pociągnąłem go ze sobą do kuchni. - Pierwszy wybór, jajecznica czy tosty? Herbata zwykła czy truskawkowa? - spojrzałem na niego. - A może chcesz jeszcze coś innego? Zamawiaj śmiało. - wyciągnąłem z szafki szklanki i talerze. Doszedłem do wniosku, że nie powinienem go zagadywać na temat choroby i tego co z nią związane. Podejmę się zadania i dam mu dużo uśmiechu, jestem tego pewien na sto procent. - Hmmm?
Seogoong
p.o.v.
Kiedy
chciałem się już odezwać ten pociągnął mnie do kuchni więc
zrezygnowałem z jakiegokolwiek protestowania i poszedłem za nim bez
większych oporów. Uśmiechnąłem się na nawał pytań i
zmarszczyłem czoło przez moment myśląc na co tak naprawdę mam
ochotę.
- Tosty, a herbata zielona. - Skinąłem głową i rozejrzałem się po pomieszczeniu. - Pomogę. - Oświadczyłem, ja nie pytałem. Nie miałem zamiaru siedzieć z założonymi rękoma i patrzeć jak chłopak lata w tą i z powrotem usługując mi jakbym był jakimś pieprzonym księciem. Kiedy wszystko już było na blacie, nastawiłem wodę w czajniku i pomogłem w przygotowywaniu tostów.
- Ja bym się nie zgodził. - Mruknąłem nagle kiedy nastała chwilowa cisza, prawda jest taka, że nigdy nie zrobiłbym czegoś takiego dla osoby którą widzę pierwszy raz w życiu i w dodatku rozmawiałem z nią góra 10 minut. Kiedyś byłem egoistą, najważniejsze było to bym ja czuł się dobrze. Chociaż gdyby dłużej się zastanowić, czy właśnie tak nie było też i teraz? Nie liczyłem się zbytnio z tym czego chciał on, a to, że byłem chory i zostało mi osiem dni.
- Tosty, a herbata zielona. - Skinąłem głową i rozejrzałem się po pomieszczeniu. - Pomogę. - Oświadczyłem, ja nie pytałem. Nie miałem zamiaru siedzieć z założonymi rękoma i patrzeć jak chłopak lata w tą i z powrotem usługując mi jakbym był jakimś pieprzonym księciem. Kiedy wszystko już było na blacie, nastawiłem wodę w czajniku i pomogłem w przygotowywaniu tostów.
- Ja bym się nie zgodził. - Mruknąłem nagle kiedy nastała chwilowa cisza, prawda jest taka, że nigdy nie zrobiłbym czegoś takiego dla osoby którą widzę pierwszy raz w życiu i w dodatku rozmawiałem z nią góra 10 minut. Kiedyś byłem egoistą, najważniejsze było to bym ja czuł się dobrze. Chociaż gdyby dłużej się zastanowić, czy właśnie tak nie było też i teraz? Nie liczyłem się zbytnio z tym czego chciał on, a to, że byłem chory i zostało mi osiem dni.
Kidoh
p.o.v.
Seogoong
p.o.v.
Westchnąłem
i pokręciłem głową na jego pytanie, niczego nie sugerowałem. -
Po prostu mówię. - Uniosłem brew i obserwowałem go uważnie, jezu
ten chłopak miał w sobie tyle energii, że męczyłem się samym
patrzeniem na niego, ale zaraz zasiadłem kiedy to "zagroził"
mi i skinąłem głową. - Też jestem uparty, przekonasz się. -
Wystawiłem palec wskazujący w jego stronę przymrużając przy tym
oczy. Po chwili wbiłem się mocniej w oparcie krzesła. - Mogliśmy
gdzieś pójść, wiesz jak to jest trzy lata prawie cały czas
leżeć? - Zaśmiałem się, pewnie niektórzy wiele by za to dali by
po prostu trzy lata mieć wszystko w dupie, leżeć i nie musieć nic
robić. Wydąłem wargę i uśmiechnąłem się kiedy to postawił
przede mną herbatę wraz z tostami, no nie powiem pachniało bardzo
dobrze więc pewnie tak samo smakowało. - Dzięki. - Mruknąłem i
zająłem się jedzeniem, ale przecież nie pomyślałbym, że jest
gorące, bo robiło się w lodówce, brawo Hyunho, powinieneś dostać
nobla za inteligencje. Syknąłem cicho i spojrzałem na niego kiedy
usiadł na przeciwko mnie.
- Zrobili jakiś większy park rozrywki? - Przekrzywiłem głowę, urwałem kawałek tosta i zacząłem na niego dmuchać bo zrobiłem sie głodny, chyba przez sam zapach.
- Zrobili jakiś większy park rozrywki? - Przekrzywiłem głowę, urwałem kawałek tosta i zacząłem na niego dmuchać bo zrobiłem sie głodny, chyba przez sam zapach.
Kidoh
p.o.v.
Seogoong
p.o.v.
"Głuptasie"
powtórzyłem po nim to słowo bynajmniej 20 razy w głowie i
zaśmiałem się opuszczając głowę którą pokręciłem. Gdybym
tylko miał więcej czasu, wiedz, że nie musiałbyś tego
wszystkiego robić, przynajmniej nie wszystko na raz.. Powiedziałem
do siebie w myślach i zacząłem jeść chwilę zastanawiając się
nad odpowiedzią. Co lubiłem.. Nigdy nie myślałem właściwie czy
jest coś konkretnego, to po prostu było. Kiedy dotarło do mnie
ostatnie pytanie zrobiło mi się trochę dziwnie, bo.. Skoro i tak
umre, po co to robię? Skoro i tak niczego nie będę pamiętał?
Zrozumiałem, że właściwie to wszystko to bezsensowna szopka, a
przez to ten chłopak będzie cierpiał.
- Nigdy się nie zastanawiałem. - Odpowiedziałem zaraz upijając łyk herbaty.
- Chciałbym przeżyć coś co zapamiętałbym na całe życie gdyby trwało dłużej. - Wzruszyłem ramionami, a kiedy skończyłem jeść podziękowałem ładnie skinięciem głowy. Skoro tak się uparł na nie wychodzenie wieczorem dzisiaj odpuszczę, ale niech nie myśli, że będzie wyspany przez kolejne siedem, nie dam mu spokoju i będę "gnębił" samym sobą, nie tylko w dzień, ale i w nocy.
- Nigdy się nie zastanawiałem. - Odpowiedziałem zaraz upijając łyk herbaty.
- Chciałbym przeżyć coś co zapamiętałbym na całe życie gdyby trwało dłużej. - Wzruszyłem ramionami, a kiedy skończyłem jeść podziękowałem ładnie skinięciem głowy. Skoro tak się uparł na nie wychodzenie wieczorem dzisiaj odpuszczę, ale niech nie myśli, że będzie wyspany przez kolejne siedem, nie dam mu spokoju i będę "gnębił" samym sobą, nie tylko w dzień, ale i w nocy.
Kidoh
p.o.v.
Seogoong
p.o.v.
-
Obojętnie. Mogę spać nawet nago. - Zażartowałem oczywiście
raczej nie w gust mi spanie bez ubrań, ale.. Było tak wcześnie, a
on chciał iść już spać? To nie tak, że byłem niecierpliwy..
Dobra byłem i to cholernie, ale no jednak muszę liczyć się też
z tym, że może być zmęczony w końcu nie on leżał do góry
brzuchem tyle czasu. Słysząc jego pytanie odwróciłem się do
niego bo właśnie szedłem jak sądzę w kierunku domniemanej
łazienki o której kilka chwil wcześniej wspominał i posłałem mu
szeroki uśmiech.
- Jasne, przecież o to chyba nam chodzi, nie? - Zapytałem, ale nie oczekiwałem odpowiedzi, chciałem mu to jedynie uświadomić. Po chwili wszedłem do pomieszczenia i nie zamknąłem go by ten mógł przynieść mi ubrania, zdjąłem z siebie koszulę w kratkę, złożyłem i ułożyłem na pralce, będę musiał iść po jakieś rzeczy do siebie do domu przecież nie mogę na nim tak żerować.. Mimo wszystko dużo jadłem, a i zdarzało się, że potrafiłem ubrudzić się 3 minuty po założeniu czystych ubrań. To samo zrobiłem z podkoszulką, ale jednak nim zdjąłem spodnie zaczekałem aż Hyosang się zjawi.
- Jasne, przecież o to chyba nam chodzi, nie? - Zapytałem, ale nie oczekiwałem odpowiedzi, chciałem mu to jedynie uświadomić. Po chwili wszedłem do pomieszczenia i nie zamknąłem go by ten mógł przynieść mi ubrania, zdjąłem z siebie koszulę w kratkę, złożyłem i ułożyłem na pralce, będę musiał iść po jakieś rzeczy do siebie do domu przecież nie mogę na nim tak żerować.. Mimo wszystko dużo jadłem, a i zdarzało się, że potrafiłem ubrudzić się 3 minuty po założeniu czystych ubrań. To samo zrobiłem z podkoszulką, ale jednak nim zdjąłem spodnie zaczekałem aż Hyosang się zjawi.
Kidoh
p.o.v.
Pozmywałem
szybko naczynia i poszedłem do siebie, by poszukać luźnych spodni
i za dużej na mnie koszulki. W sumie na niego chyba też będzie za
duża, ale może w niej przecież spać. - Pod prysznicem masz
szampon i żel. Rozpoznasz po etykietach. Tutaj... - wyciągnąłem
z szafki nieodpakowaną szczoteczkę do zębów. - Pewnie swoją masz
w domu. - uśmiechnąłem się. - Rozłożę nam łóżka i może
przygotuję jakiś film? Mogę zrobić popcorn czy co tam chcesz. -
strasznie się cieszyłem, minęły wieki odkąd ktoś u mnie spał.
Całe szczęście babcia przebywała w drugiej części domu, do
której było osobne wejście i gdzie nie byłaby w stanie nas
usłyszeć, nawet jeśli byśmy krzyczeli na całe gardła. Szykuje
się niezły tydzień... Aż zatarłem ręce na myśl, co będziemy
robić przez ten czas.
Seogoong
p.o.v.
Zakodowałem
dokładnie gdy mówił gdzie co jest i skinąłem głową. - Film
wystarczy, spokojnie. - Uśmiechnąłem się szeroko i kiedy wyszedł
przekręciłem zamek w drzwiach. Rozebrałem się i wszedłem pod
prysznic uprzednio układając resztę rzeczy tak jak poprzednie,
puściłem wręcz wrzącą wodę, nienawidziłem zimna, a już na
pewno jeśli chodziło o kąpiel. Po kilkunastu minutach wyszedłem,
z ręcznikiem na głowie, przebrany, bo jedyne co nie wyschło tak
szybko to moje szare włosy, no tak co do koloru to farbowały mi je
pielęgniarki, a właściwie jedna młoda która spędziła ze mną
najwięcej czasu, były też niebieskie, ale obecny kolor był jakiś
taki mniej rzucający sie w oczy i bardziej przypadł mi do gustu,
choć dodawał bladości mojej twarzy. Obok łazienki był pokój i
tam właśnie też ujrzałem chłopaka. Usiadłem na podłodze z
cichym pomrukiem, ale zaraz przypomniałem sobie.
- Masz plaster? - Miałem siniaka nad skronią przez różne badania i nie wyglądało to za ładnie więc wolałem nie ryzykować tym, że zrobi mu się przez to niedobrze czy słabo.
- Masz plaster? - Miałem siniaka nad skronią przez różne badania i nie wyglądało to za ładnie więc wolałem nie ryzykować tym, że zrobi mu się przez to niedobrze czy słabo.
Kidoh
p.o.v.
- I znowu dochodzę do wniosku, że jesteś bardzo ładny. Geez, nie powinienem tak myśleć.. - mruknąłem. Ups, chyba powiedziałem kilka słów za dużo... Zacisnąłem zęby i odsuwałem powoli dłonie, patrząc na jego reakcję.
Seogoong
p.o.v.
Wskazałem
na zasinienie nad skronią kiedy zadał mi pytanie, wszystko byłoby
w porządku gdyby dał mi go do samodzielnego przyklejenia bo
przecież nie jestem małym dzieciakiem. To i tak nie było
najdziwniejsze, jego późniejsze słowa i to jak na mnie patrzył
wywołały u mnie lekki szok no nie powiem, rozszerzyłem oczy i
rozchyliłem usta nawet nie mogąc wydać z siebie najmniejszego
odgłosu, serio Hyunho zawsze taki rozgadany byłeś, a teraz zagiął
Cię ktoś tak drobnym zagraniem. Właściwie i tak zapomni o
wszystkim, nie wspominając o mnie, w ogóle nie będę tego
pamiętał, nie będę pamiętał niczego. Uśmiechnąłem się
pewnie i wstałem tak by być na równi z nim.
- W sumie wiesz.. - Zacząłem na moment się zacinając. - Nie robi mi różnicy jak będzie wyglądała ta relacja przez te osiem dni. - Oświadczyłem i bezprecedensowo pchnąłem go na ścianę dłoń kładąc na jego karku i najnormalniej w świecie przywarłem swoimi wargami do tych jego. Nie mogłem zastanawiać się nad tym jakie będzie to miało konsekwencję czy chociażby analizować plusy i minusy, nieważne było też to, że znałem go od kilku godzin i nie wiedziałem praktycznie nic o tym człowieku, nie miałem czasu to był rozważać takie rzeczy.
- W sumie wiesz.. - Zacząłem na moment się zacinając. - Nie robi mi różnicy jak będzie wyglądała ta relacja przez te osiem dni. - Oświadczyłem i bezprecedensowo pchnąłem go na ścianę dłoń kładąc na jego karku i najnormalniej w świecie przywarłem swoimi wargami do tych jego. Nie mogłem zastanawiać się nad tym jakie będzie to miało konsekwencję czy chociażby analizować plusy i minusy, nieważne było też to, że znałem go od kilku godzin i nie wiedziałem praktycznie nic o tym człowieku, nie miałem czasu to był rozważać takie rzeczy.
Kidoh
p.o.v.
Zadrżałem
mocno i jęknąłem cicho, kiedy pchnął mnie na zimną ścianę.
Otworzyłem szeroko oczy, nie mogąc w to uwierzyć. Przed chwilą
mówiłem do niego takie rzeczy, a teraz sam stoję jak słup soli...
Znalazłem trochę siły, by go odepchnąć, po czym uderzyłem go w
twarz. Nie mocno, nie chciałem go zranić. Kiedy dotarło do mnie co
właśnie zrobiłem, oniemiałem jeszcze bardziej. -
P...Przepraszam... - dotknąłem miejsca, w które wycelowałem na
jego twarzy. - Ja nie chciałem... Samo tak... - westchnąłem.
Miałem ochotę go przytulić, ale jednocześnie nie wiedziałem co o
tym myśleć, biorąc pod uwagę to co przed chwilą zrobił...
Liczył, że ulegnę tak łatwo? Fakt, może i mnie trochę pociągał,
ale do kurwy, żeby mnie zaraz atakować i całować? To sprawia, że
nasza znajomość jest jeszcze bardziej niedorzeczna. Opadłem na
podłogę i usiadłem po turecku. Jestem idiotą... Co jak się teraz
na mnie zezłości albo obrazi..? Albo jeśli dojdzie do bójki
między nami...? I znów stracę nad sobą kontrolę? Nie chcę go
skrzywdzić, ale wtedy nie będę sobą..
Seogoong
p.o.v.
Westchnąłem
ciężko kiedy mnie uderzył, ale.. Jego reakcja była prawidłowa,
ja na jego miejscu pewnie bym nie tylko uderzył samego siebie, a
wyrzucił z domu. No nie wiem o czym myślałem robiąc to, ale nie
żałuje. Uśmiechnąłem się i pokręciłem głową kiedy
przeprosił, nie potrzebowałem tego. Najlepsze było i tak
uderzenie, poczułem, że żyję, że boli coś innego niż
świadomość choroby.
- Dobrze smakujesz. - Wzruszyłem ramionami i usiadłem na przeciwko niego wlepiając w niego wzrok. - I dziękuję, nie chcę litości, a Ty zaprezentowałeś wysoką klasę. - Wystawiłem kciuk w górę, dobra było to upokarzające jak cholera i bynajmniej umniejszające moją męską dumę, ale lepsze to niż odwzajemnienie na siłe. No i od kiedy ja mam jakieś wahania orientacji? Przecież zawsze pociągały mnie kobiety, bezsens. Chociaż on wyglądał tak słodko, że mogłem go do kobiet zaliczyć, cii.
- Więc? Co oglądamy? - Zapytałem rozbawiony jego przejętą miną, przecież mnie tym nie zabił, a jeszcze zadowolił, ot co!
- Dobrze smakujesz. - Wzruszyłem ramionami i usiadłem na przeciwko niego wlepiając w niego wzrok. - I dziękuję, nie chcę litości, a Ty zaprezentowałeś wysoką klasę. - Wystawiłem kciuk w górę, dobra było to upokarzające jak cholera i bynajmniej umniejszające moją męską dumę, ale lepsze to niż odwzajemnienie na siłe. No i od kiedy ja mam jakieś wahania orientacji? Przecież zawsze pociągały mnie kobiety, bezsens. Chociaż on wyglądał tak słodko, że mogłem go do kobiet zaliczyć, cii.
- Więc? Co oglądamy? - Zapytałem rozbawiony jego przejętą miną, przecież mnie tym nie zabił, a jeszcze zadowolił, ot co!
Kidoh
p.o.v.
Seogoong
p.o.v.
Skinąłem
głową i odprowadziłem go wzrokiem kiedy prawie biegł do łazienki,
no uroczy, no. Zaśmiałem się cicho i podszedłem na czworaka do
szklanej szafki pod telewizorem w której zauważyłem płyty,
przejrzałem kilka z nich, ale ostatecznie wybrałem horror bo ten
gatunek lubiłem najbardziej, było dużo których nie mogłem
obejrzeć w trakcie pobytu w szpitalu więc.. Niestety. Położyłem
film na dywanie i sam położyłem się na nim wygodnie raz po raz
turlając to w jedną to w drugą stronę, adhd mocno..
- Hyosang! - Krzyknąłem i wydąłem wargę kiedy tak długo nie wychodził. - Już nie będę, możesz wyjść. - Mruknąłem i uśmiechnąłem się do siebie.
- Hyosang! - Krzyknąłem i wydąłem wargę kiedy tak długo nie wychodził. - Już nie będę, możesz wyjść. - Mruknąłem i uśmiechnąłem się do siebie.
Kidoh
p.o.v.
Umyłem
się bardzo dokładnie i wyszedłem, wycierając się w milusi
ręcznik. Przeszyły mnie dreszcze, kiedy mnie zawołał i
stwierdził, że już do niczego nie dojdzie. Jednak oczywiście mu
nie wierzę.. Rozumiem, skinship, te sprawy, jednak pocałunek to
nadal o dwa kroki za daleko. Westchnąłem i niechętnie ubrałem
swoją piżamkę, idąc zaraz do niego. Usiadłem na dywanie obok
niego i spojrzałem na film. Nigdy go nie oglądałem, dostałem go
dawno temu od taty. Wsunąłem go do dvd i włączyłem telewizor.
Nie odezwałem się ani słowem, nadal byłem roztrzęsiony po tym co
tu zaszło... Brrr, jeszcze te jego słowa. No głupek, uderzę go
jeszcze raz jak tak zrobi.
Seogoong
p.o.v.
Kiedy
w końcu wyszedł ulżyło mi, nawet przez myśl mi przeszło, że
może coś sobie zrobił.. Nie, no chyba aż tak obrzydliwy nie
jestem, chociaż może? Obserwowałem go chyba uważniej niż film, o
ile w ogóle owy film oglądałem. W końcu oparłem się o łóżko
i zrezygnowałem,
nawet nie wiedziałem o co w nim chodzi. Nie, nie zakochałem się,
po prostu ten chłopak był inny niż każda osoba która przewinęła
się przez moje życie.
- Nie mogę się skupić. - Wydąłem wargę i odchyliłem głowę do tyłu, nie miałem chyba cierpliwości do siedzenia prawie dwóch godzin i bezsensownego patrzenia w ekran na którym przewijają się równie bezsensowne obrazy.
- Nie mogę się skupić. - Wydąłem wargę i odchyliłem głowę do tyłu, nie miałem chyba cierpliwości do siedzenia prawie dwóch godzin i bezsensownego patrzenia w ekran na którym przewijają się równie bezsensowne obrazy.
Kidoh
p.o.v.
Seogoong
p.o.v.
Nie
chciałem spać, ale skoro od jutra faktycznie mieliśmy zacząć
bawić się wszystkim dookoła to chyba najwyższy czas, dochodziła
23.. - W sumie.. Możemy. - Mruknąłem cicho i zaraz odsunąłem się
by chłopak mógł je rozłożyć sam oczywiście próbowałem
"dogadać" sie z jego kotem, ale chyba nie bardzo
przypadłem mu go gustu bo napuszył się jakbym przynajmniej miał
go zabić, albo jego właściciela, a ja przecież nie miałem złych
zamiarów, no chyba, że tak można je było odebrać.
- A Ty jesteś zmęczony? - Uniosłem brew i podszedłem do niego żeby pomóc w zaścieleniu łóżka.
- A Ty jesteś zmęczony? - Uniosłem brew i podszedłem do niego żeby pomóc w zaścieleniu łóżka.
Kidoh
p.o.v.
Seogoong
p.o.v.
Tak
jak to chłopak "polecił" położyłem się do łóżka,
było mi głupio, że musi spać na podłodze przez to, że byłem
gościem, właściwie to byłem poniekąd zmuszony. Przymknąłem
oczy i przykryłem się kołdrą zastanawiając co tak naprawdę
chciałbym zrobić? Co teraz robią moi znajomi ze szkoły?
Rodzice? Czy się martwią? W końcu wypisałem się ze szpitala i
nie wróciłem na noc do domu.. Odwróciłem się na bok by spojrzeć
na Hyosang'a i uśmiechnąłem nikle. Jeśli jutro wyjdę i nie wrócę
nie zranie go, prawda? No, ale czy to miałoby jakiś głębszy
sens?
- Nie pytałem o to co Ty lubisz i jakie masz cele.. - Wymamrotałem mając nadzieję, że nie zasnął tak szybko jak mówił, że jest w stanie.
- Nie pytałem o to co Ty lubisz i jakie masz cele.. - Wymamrotałem mając nadzieję, że nie zasnął tak szybko jak mówił, że jest w stanie.
Kidoh
p.o.v.
Przekręciłem
się na bok, by również móc na niego spojrzeć. - Jest wiele
rzeczy, które lubię, ale jeśli już mam wybrać, to koty, kwiaty i
herbatę. - uśmiechnąłem się delikatnie. - A celu nie mam. Nie
jestem ambitny, chcę tylko spokojnie żyć według własnych zasad -
wzruszyłem nieco ramionami. - Pewnie nie tego się spodziewałeś? -
zaśmiałem się i ułożyłem głowę jakoś wygodniej. Kot łasił
się do mnie i ocierał najpierw o moją twarz a potem o dłonie.
Zacząłem go głaskać i bawić się z nim
Seogoong
p.o.v.
Wysłuchałem
go i przez dłuższą chwilę nie odpowiadałem nic przyglądając
się jaki wyraz twarzy przebiera kiedy ma przy sobie kota i jak
zachowuje się kot w stosunku do niego, całkiem inaczej niżeli do
mnie.
- Nie wiem czy spodziewałem się czegokolwiek. - Mruknąłem cicho zaraz zastanawiając się nad sensem swojej wypowiedzi.
- Ludzie są różni, wiesz. Kiedyś w szpitalu w którym leżałem, spotkałem dzieciaka w wieku może dziewięć, albo dziesięć lat nie więcej. - Zacząłem sam nie wiem dlaczego, jakoś przyszło mi to do głowy. Przewróciłem się z powrotem na plecy i wlepiłem wzrok w sufit. - Powiedział mi wtedy, że czuję, że umrze. Zrobiło mi się przykro bo taki mały dzieciak nie miał w sobie nawet grama nadziei, ale po chwili dodał, że ma jedno marzenie, zapytałem jakie mimo iż nie miałem żadnych chęci by jakkolwiek pomóc mu je spełniać. - Westchnąłem, tak właśnie wtedy zdałem sobie sprawę jakim egoistą jestem. - Chciał umrzeć w śnie, to było jego marzenie. Czy to nie okropne? Też nie miał celu, mimo swojego wieku, kompletnie nic nie trzymało go przy życiu. - Zagryzłem wargę, właściwie przez to i ja zapragnąłem tak umrzeć, ból który towarzyszył mi każdego dnia przez trzy pieprzone lata był nie do zniesienia. - Jeśli przypadkiem wydre morde to się nie przejmuj i śpij dalej. - Dodałem tak jeszcze jakby nie pamiętał o tym, że prosiłem o nie dzwonienie na pogotowie.
- Nie wiem czy spodziewałem się czegokolwiek. - Mruknąłem cicho zaraz zastanawiając się nad sensem swojej wypowiedzi.
- Ludzie są różni, wiesz. Kiedyś w szpitalu w którym leżałem, spotkałem dzieciaka w wieku może dziewięć, albo dziesięć lat nie więcej. - Zacząłem sam nie wiem dlaczego, jakoś przyszło mi to do głowy. Przewróciłem się z powrotem na plecy i wlepiłem wzrok w sufit. - Powiedział mi wtedy, że czuję, że umrze. Zrobiło mi się przykro bo taki mały dzieciak nie miał w sobie nawet grama nadziei, ale po chwili dodał, że ma jedno marzenie, zapytałem jakie mimo iż nie miałem żadnych chęci by jakkolwiek pomóc mu je spełniać. - Westchnąłem, tak właśnie wtedy zdałem sobie sprawę jakim egoistą jestem. - Chciał umrzeć w śnie, to było jego marzenie. Czy to nie okropne? Też nie miał celu, mimo swojego wieku, kompletnie nic nie trzymało go przy życiu. - Zagryzłem wargę, właściwie przez to i ja zapragnąłem tak umrzeć, ból który towarzyszył mi każdego dnia przez trzy pieprzone lata był nie do zniesienia. - Jeśli przypadkiem wydre morde to się nie przejmuj i śpij dalej. - Dodałem tak jeszcze jakby nie pamiętał o tym, że prosiłem o nie dzwonienie na pogotowie.
Kidoh
p.o.v.
Seogoong
p.o.v.
Uśmiechnąłem
się mimo wszystko, mimo tego iż wiem, że to co zaczęło się
dziś, również się skończy, już niedługo, mimo tego, że..
- I tak nic z tym nie zrobisz, Hyosang. - Oświadczyłem i wziąłem głębszy oddech, najbardziej to zatrzymywało mnie przy tym by zostać w szpitalu, ból. Zmrużyłem oczy przygryzając boleśnie wargę.
- Nie zmienisz tego. Wiesz.. - Przełknąłem ślinę, życie na nowo zacznę od nigdy niewypowiedzianych słów. Słów których moja duma nie pozwoliła się pozbyć z serca, a które ciążyły tak cholernie mocno.
- Nie chcę umrzeć.. - Powiedziałem po chwili, czując jak zaczynają piec mnie oczy, przetarłem je wierzchem dłoni nie chcąc się rozkleić. To najbardziej mnie gnębiło, od trzech lat ani razu sie nie skarżyłem mimo, iż w myślach krzyczałem miliony razy jak bardzo się tego boję, jak bardzo boję się śmierci.
- I tak nic z tym nie zrobisz, Hyosang. - Oświadczyłem i wziąłem głębszy oddech, najbardziej to zatrzymywało mnie przy tym by zostać w szpitalu, ból. Zmrużyłem oczy przygryzając boleśnie wargę.
- Nie zmienisz tego. Wiesz.. - Przełknąłem ślinę, życie na nowo zacznę od nigdy niewypowiedzianych słów. Słów których moja duma nie pozwoliła się pozbyć z serca, a które ciążyły tak cholernie mocno.
- Nie chcę umrzeć.. - Powiedziałem po chwili, czując jak zaczynają piec mnie oczy, przetarłem je wierzchem dłoni nie chcąc się rozkleić. To najbardziej mnie gnębiło, od trzech lat ani razu sie nie skarżyłem mimo, iż w myślach krzyczałem miliony razy jak bardzo się tego boję, jak bardzo boję się śmierci.
Kidoh
p.o.v.
Zadrżałem
mocno i wstałem, podchodząc do niego. Położyłem się obok i
przytuliłem go mocno. Nie miałem pojęcia jak go pocieszyć.. Bo w
końcu nie powiem mu, że będzie dobrze. A wmawiając mu, że nie
umrze, sam bym siebie ośmieszał...
- Będę obok ciebie, obiecuję... Wykorzystamy wspólnie w pełni te osiem dni. Tylko bądź tym prawdziwym sobą. Bądź szczery i rób to, co podpowiada ci serce i na co pozwala ciało - uśmiechnąłem się przez łzy. - Poradzimy sobie jakoś. Już mam pełno pomysłów w jakie miejsca cię zabiorę, bo na pewno jeszcze tam nie byłeś. I może przefarbujemy włosy? Dobrze wyglądałbyś w kolorowych. Ah i zrobimy tatuaże. - zaśmiałem się i wtuliłem w niego mocniej. - Jakie właściwie słowa chcesz ode mnie usłyszeć, poza tymi, które sam wypowiem?
- Będę obok ciebie, obiecuję... Wykorzystamy wspólnie w pełni te osiem dni. Tylko bądź tym prawdziwym sobą. Bądź szczery i rób to, co podpowiada ci serce i na co pozwala ciało - uśmiechnąłem się przez łzy. - Poradzimy sobie jakoś. Już mam pełno pomysłów w jakie miejsca cię zabiorę, bo na pewno jeszcze tam nie byłeś. I może przefarbujemy włosy? Dobrze wyglądałbyś w kolorowych. Ah i zrobimy tatuaże. - zaśmiałem się i wtuliłem w niego mocniej. - Jakie właściwie słowa chcesz ode mnie usłyszeć, poza tymi, które sam wypowiem?
Seogoong
p.o.v.
Kiedy
mnie przytulił nawet zaciskanie szczęki nie pomogło po prostu łzy
same poleciały, a ja już w pewnym momencie przestałem je
powstrzymywać. Słuchałem co mówił i nie potrafiłem się
uśmiechnąć, ten ostatni dzień chcę by w końcu mi ulżyło,
nieważne jak okrutna jest prawda i jak cholernie uderza mnie w
twarz. Chcę żyć w kłamstwie, którym jest brak choroby.
- Chcę.. - Zacząłem cicho i w końcu sam przytuliłem go do siebie. - Chcę myśleć, że to się nie skończy, nigdy. - Sam doskonale zdawałem sobie sprawę z tego, że tak nie będzie, ale w nim wspomnienia ze mną, będą żyły, prawda? Do końca i jeszcze dłużej.
- Chcę.. - Zacząłem cicho i w końcu sam przytuliłem go do siebie. - Chcę myśleć, że to się nie skończy, nigdy. - Sam doskonale zdawałem sobie sprawę z tego, że tak nie będzie, ale w nim wspomnienia ze mną, będą żyły, prawda? Do końca i jeszcze dłużej.
Kidoh
p.o.v.
-
Idioto... - wydukałem. - Dlaczego nie kupiłeś pięćdziesięciu
kwiatów? Albo stu? Dlaczego tylko osiem? - niemal jęczałem od
płaczu. - Dlaczego nie przyszedłeś do mnie wcześniej? Dam ci i
tysiąc róż w każdym możliwym kolorze, tylko zostań, zostań ze
mną, błagam..! - ukryłem twarz w jego ramionach. Cały drżałem,
nie mogłem już nawet oddychać, miałem cały zawalony nos i wielką
gulę w gardle. - Nie wybaczę ci tego nigdy... - zacisnąłem pięści
na koszulce, którą ubrał, nie mogąc się opanować. Zanosiłem
się wręcz od płaczu, nawet jeśli nie chciałem, uczucia wzięły
nade mną górę..
Seogoong
p.o.v.
Zatkało
mnie, najnormalniej w świecie mnie zatkało. Nie wiedziałem co
powiedzieć ani jak zareagować po prostu wpatrywałem się tępo w
jeden punkt kiedy płakał. Dlaczego.. Skoro znamy się tylko jeden
dzień, dlaczego? Przełknąłem ślinę i westchnąłem. Teraz byłem
pewien. Uśmiechnąłem się nikle i objąłem go mocniej.
- Cicho. - Wymamrotałem i przejechałem palcami po włosach chłopaka. Czego byłem pewien? Tego, że nigdy nie umrę, tego, że przypadkowo poznana osoba, nigdy mnie nie zapomni.
- Nie płacz już. - Dodałem zaraz i odsunąłem się by wytrzeć dłonią jego czerwone od płaczu policzki.
- Chociaż mówią, że kiedy człowiek płaczę, ma czyste spojrzenie. Bez skazy. - Te ostatnie siedem dni, przez te pieprzone ostatnie dni, przekonam się jak to jest kochać kogoś tak bardzo by nie chcieć umrzeć dla niego.
- Cicho. - Wymamrotałem i przejechałem palcami po włosach chłopaka. Czego byłem pewien? Tego, że nigdy nie umrę, tego, że przypadkowo poznana osoba, nigdy mnie nie zapomni.
- Nie płacz już. - Dodałem zaraz i odsunąłem się by wytrzeć dłonią jego czerwone od płaczu policzki.
- Chociaż mówią, że kiedy człowiek płaczę, ma czyste spojrzenie. Bez skazy. - Te ostatnie siedem dni, przez te pieprzone ostatnie dni, przekonam się jak to jest kochać kogoś tak bardzo by nie chcieć umrzeć dla niego.
Kidoh
p.o.v.
-
Nie mogę przestać. - wykrzywiłem usta. Chciałem się uśmiechnąć,
ale łzy mi na to nie pozwalały. Zagryzłem zęby i spojrzałem mu w
oczy.
- Czyste spojrzenie? Niby jak, ja prawie nic nie widzę. - zaśmiałem się cicho. Nie chcę, żeby odchodził. Chcę mieć przyjaciela. Albo i kogoś więcej... Chcę mieć z kim spędzać wolny czas i komu kupować prezenty na święta. Chcę mieć kogoś, do kogo zadzwonię w chłodny wieczór, by spotkać się i spać razem pod jedną kołdrą. Tak wiele rzeczy chcę jeszcze z nim zrobić.. - Nie zostawiaj mnie samego na tym pieprzonym świecie... Nie chcę zostawać znów zupełnie sam..
- Czyste spojrzenie? Niby jak, ja prawie nic nie widzę. - zaśmiałem się cicho. Nie chcę, żeby odchodził. Chcę mieć przyjaciela. Albo i kogoś więcej... Chcę mieć z kim spędzać wolny czas i komu kupować prezenty na święta. Chcę mieć kogoś, do kogo zadzwonię w chłodny wieczór, by spotkać się i spać razem pod jedną kołdrą. Tak wiele rzeczy chcę jeszcze z nim zrobić.. - Nie zostawiaj mnie samego na tym pieprzonym świecie... Nie chcę zostawać znów zupełnie sam..
Seogoong
p.o.v.
Nieważne
co mówił, jak bardzo mnie to uderzało w serce, jak bolało, ja nie
mogłem tego zmienić dlatego też nie odzywałem się. Jedynie
uśmiechnąłem nikle i ułożyłem tak by móc na niego patrzeć. W
końcu złożyłem krótki pocałunek na jego czole uprzednio
odgarniając włosy chłopaka do tyłu, to się nazywa życie na
krawędzi, niedawno dostałem w ryj, miałem nadzieję, że tym razem
tak nie będzie, co prawda nie były to usta, ale mimo wszystko.
- Chodźmy spać, hm? - Zasugerowałem, wolałem nie rozmawiać więcej na ten temat. Zostawię siedem niewypowiedzianych słów na każdy dzień, mimo, że było ich o wiele więcej, nie będą tak smutne jak te które usłyszał dzisiaj. Przykryłem nas i przymknąłem oczy, chciałem kolejny dzień, po prostu.
- Chodźmy spać, hm? - Zasugerowałem, wolałem nie rozmawiać więcej na ten temat. Zostawię siedem niewypowiedzianych słów na każdy dzień, mimo, że było ich o wiele więcej, nie będą tak smutne jak te które usłyszał dzisiaj. Przykryłem nas i przymknąłem oczy, chciałem kolejny dzień, po prostu.
Kidoh
p.o.v.
-
Dobranoc. - przeczesałem nieśmiało jego włosy i uśmiechnąłem
się. - I jeszcze raz przepraszam - wyszeptałem. - Na prawdę nie
chciałem cię uderzyć... - zamknąłem oczy, starając się jak
najbardziej pogłębić swój oddech. Kiedy już się uspokoiłem na
tyle, by móc zasnąć, zrobiłem to w mgnieniu oka. Płacz od zawsze
strasznie mnie męczył, ponieważ rzadko to robiłem. Kiedy
przeniosłem się w krainę snów, widziałem nas.. Kolejne epizody w
naszym życiu. Święta, potem wiosna i pierwsze kwiaty na łąkach,
długie i słoneczne lato, wspólne wakacje nad morzem, tak jak sobie
wyobrażałem.... Ahh ale to było zbyt piękne... i zbyt nierealne.
Obudziłem się wraz z pierwszymi promieniami słońca, jak zazwyczaj
zwykłem to robić. On nadal spał, dlatego wstałem bezszelestnie i
poszedłem się wysikać, a później nakarmić kota i oznajmić
babci, że biorę sobie tydzień wolnego, co przyjęła z uśmiechem.
Mimo wszystko lubiła pracować w kwiaciarni
Seogoong
p.o.v.
Zasnąłem
dopiero nad ranem prawdę mówiąc, całą noc męczył mnie ból,
coś w rodzaju rozrywania skóry, albo łamania kości w tym
przypadku czaszki. Gryzłem wciąż wargę by tylko nie wydać z
siebie żadnego niepożądanego dźwięku i nie obudzić chłopaka.
Nie spałem długo bo kiedy tylko uchyliłem powieki poczułem jak
ciało odmawia mi posłuszeństwa, usiadłem by choć odrobinę się
rozbudzić. Dopiero teraz zacząłem racjonalnie myśleć i
przetwarzać każde wydarzenie z dnia wczorajszego, doprawdy byłem
aż tak zdesperowany by poprosić nieznajomego o to by spędził ze
mną ostatnie dni, jezu.. Pokręciłem głową i zwlokłem się z
łóżka ociężale podążając do łazienki by sie ubrać i umyć
zęby. W końcu postanowiłem jednak wyjść, a widząc stojącego
przed drzwiami chłopaka nieco się zmieszałem, nie wiedziałem jak
zareagować bo moja choroba nie była wytłumaczeniem tego
wszystkiego co się stało wczoraj. Doprowadziłem do płaczu
człowieka prawdopodobnie z czystej litości, jaki w tym sens? Mój
głos łamał się w pół kiedy o tym mówiłem, dlatego też nie
miałem zamiaru wiecej tego robić o ile w ogóle Sang nie
zrezygnuje.
- Cześć. - Powiedziałem w końcu z cichym westchnięciem i skierowałem sie do pokoju by po sobie posprzątać, a mianowicie złożyć pościel. - Nie lubię takiego czegoś więc jednak będę spał w domu, oczywiście powinieneś być przygotowany na mój najazd w ciągu nocy. - Mruknąłem cicho i uśmiechnąłem się nieco.
- Cześć. - Powiedziałem w końcu z cichym westchnięciem i skierowałem sie do pokoju by po sobie posprzątać, a mianowicie złożyć pościel. - Nie lubię takiego czegoś więc jednak będę spał w domu, oczywiście powinieneś być przygotowany na mój najazd w ciągu nocy. - Mruknąłem cicho i uśmiechnąłem się nieco.
Kidoh
p.o.v.
-
Mam być przygotowany na najazd w nocy, ale nie będziesz zostawał u
mnie na noc. Mam trzymać cię przed drzwiami czy jak? - pomogłem mu
składać łóżko. Później poszliśmy zrobić wspólnie ryż z
warzywami na śniadanie.
- To jakie masz dzisiaj plany? Idziemy do parku rozrywki, czy masz jeszcze jakieś inne propozycje? - nie widziałem przeszkód w towarzyszeniu przyjacielowi podczas zwiedzania dawno nie widzianego Seulu. Sam dawno nie wychodziłem z domu, ciągle tylko praca i praca, w końcu zarabiam na swoje utrzymanie... Miałem milion pomysłów, które chciałbym jeszcze zrealizować, jednak nie jestem do końca pewien, czy zdążę zrobić to właśnie z nim. Ahh i powinienem zapewnić przyjacielowi rozmaite obiady...
- I co chciałbyś zjeść dzisiaj na obiad? Jestem dobrym kucharzem, przynajmniej tak twierdzi babcia i niewątpliwie mój kot.
- To jakie masz dzisiaj plany? Idziemy do parku rozrywki, czy masz jeszcze jakieś inne propozycje? - nie widziałem przeszkód w towarzyszeniu przyjacielowi podczas zwiedzania dawno nie widzianego Seulu. Sam dawno nie wychodziłem z domu, ciągle tylko praca i praca, w końcu zarabiam na swoje utrzymanie... Miałem milion pomysłów, które chciałbym jeszcze zrealizować, jednak nie jestem do końca pewien, czy zdążę zrobić to właśnie z nim. Ahh i powinienem zapewnić przyjacielowi rozmaite obiady...
- I co chciałbyś zjeść dzisiaj na obiad? Jestem dobrym kucharzem, przynajmniej tak twierdzi babcia i niewątpliwie mój kot.
Seogoong
p.o.v.
Kidoh
p.o.v
Podałem
do stołu i usiadłem naprzeciwko. - Więc to tak? Znam dobre miejsce
na kebaby i pizze, ale będziemy musieli przejechać się kawałek
autobusem. Tego też dawno nie robiłeś, więc nic nie stoi na
przeszkodzie, co nie? - zacząłem jeść, uśmiechając się. Muszę
przyznać, że śniadanie, które zrobiliśmy razem, smakowało o
wiele lepiej niż to, które zazwyczaj robiłem sam. Niesamowite jak
bardzo zmienia się smak wraz z wykonawcą...
~
Koniec części pierwszej ~
Ooo ludzie! Czytam i czytam i takie alskdjalkdjalfj co kilka chwil. ♥ Piszesz bardzo fajnie :D
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejną część z niecierpliwością.
Weny życzę~~ :)
Bardzo dziękuję ^.^ Ostatnio wena wróciła, więc na dniach pojawi się jakiś rozdział :3
Usuń