środa, 6 listopada 2013

1. The Shadow Of An Angel Wings. (O/Y)

He is angel, who save me. 


Zjadłem w zamyśleniu, nie zwracając najmniejszej uwagi na przyjaciela. Musiał być na mnie naprawdę zły. Dopiero gdy wyszliśmy z restauracji, w połowie wróciłem do siebie.
- Idę dzisiaj domówkę. Chcesz iść ze mną? - kontynuował przywracanie mnie do żywych.
- Nie nadaję się do takich miejsc. - stwierdziłem cicho. - Nie lubię jak jest tłoczno.
- No dawaj... Nie chcę iść sam. - stwierdził smutno. - Chodź ze mną. Popatrzymy na ładnych panów... - uśmiechnął się pod nosem.
- Kris, tobie jak zwykle jedno w głowie. Nie lepiej od razu iść na dziwki?
- Strata pieniędzy. Jestem myśliwym. Wolę sam polować. - oblizał usta. Wyraźnie to widziałem. Wolałem nie myśleć o tym, co w tej chwili działo się w jego głowie. Z resztą... Chyba nikt nie chciałby tego wiedzieć. Przypomniało mi się wydarzenie, kiedy nakryłem go w łóżku... Aż przeszły mnie dreszcze. Paskudne uczucie. - Coś nie tak? Jakoś zmarkotniałeś..
- Nie, wszystko w porządku. Po prostu pomyślałem o czymś niepotrzebnym.. - nagle mnie objął. Nieco się wystraszyłem.
- Nie rób tak.
- Huh?
- Nie myśl o rzeczach, które cię martwią. Nie smuć się z byle powodu. Nie płacz, kiedy nie będzie mnie obok. Może nie będę płakał razem z tobą, ale wytrę twoje łzy, dobrze?
- Dlaczego tak nagle o tym mówisz..? - zmieszałem się. Co powinienem odpowiedzieć?
- Po prostu. Żebyś o tym pamiętał. To jak? Pójdziesz ze mną? - nie miałem wyjścia. Zgodziłem się.

Po powrocie do domu uciąłem sobie krótką drzemkę. Obudził mnie dźwięk telefonu. Było już ciemno.
- Tak? - ziewnąłem i przeciągnąłem się.
- Idziesz czy nie? - westchnął Kris.
- Oj... Która godzina? - spojrzałem na zegarek.
- Jestem pod twoim domem. - mruknął z niezadowoleniem. - Przebieraj się i schodź.
- Daj mi pięć minut. - zerwałem się, wygrzebałem z szafy w miarę znośne ubrania i wybiegłem na zewnątrz. Nie spodziewałem się, że jest tak zimno... Zatrząsłem się i spojrzałem na przyjaciela. - Jestem.
- Jak ty się ubrałeś? -z przerażeniem zmierzył wzrokiem moją koszulę. - Jesteśmy spóźnieni. - zdjął swoją bluzę i zarzucił na mój grzbiet. - Idziemy. - złapał mnie za rękę i pociągnął, zanim zdołałem się zorientować, co tak właściwie się dzieje.
Nie szliśmy długo. Chłopak, który wyprawiał domówkę, mieszkał kilka przecznic dalej. Weszliśmy do dwupiętrowego domu. Wyglądał bardzo bogato...
- Em... Kto tak właściwie tam mieszka? - spojrzałem na niego. W takiej fryzurze nawet jak dla mnie wyglądał bardzo seksownie. Na chwileczkę się zawiesiłem.
- MinSeok. - spojrzał na mnie. Moje serce... Czy wszystko z nim w porządku? Owszem, oczy Krisa były jedyne w swoim rodzaju, ale.. ale on zawsze był tylko przyjacielem. Dlaczego nagle tak reaguję? - Coś nie tak? Zbladłeś jakoś... Nie chcesz iść? - zaniemówiłem. No dalej KyungSoo! Odezwij się! To twój przyjaciel. Nie wie, że jesteś gejem i niech tak zostanie. Nie wyznasz mu uczuć. To do ciebie niepodobne. O czym ty w ogóle myślisz? Pojebało cię? Niech mnie ktoś uderzy w twarz, proszę...
- N-nie... Wszystko gra. Chodźmy. - puściłem jego rękę. Zacząłem się zastanawiać, czy nie uraziłem go w ten sposób..?
- Poczekaj. Co ci się stało? - dorównał mi krokiem. Co miałem odpowiedzieć? Wolałem milczeć. - D.O? Jesteś zły na mnie? Albo sprawiłem ci przykrość? - "jedyna przykrość jaką mi sprawiłeś, to bycie moim przyjacielem" pomyślałem.
- Nie. Przestań dociekać, bo to bezcelowe. - westchnąłem i spojrzałem na niego. - Wszystko w porządku. Pilnuj mnie dzisiaj. - kiwnął głową. Zaczęło się...
 Dookoła roiło się od chłopaków. Żadna dziewczyna nie była zaproszona. Jak się później okazało, to dlatego, że Xiumin miał do nich wstręt. Przypadek?
Nie chciało mi się z nimi siedzieć. Opatulony w bluzę Krisa siedziałem na balkonie i patrzyłem na gwiazdy. Od czasu do czasu ktoś do mnie podszedł po to, by zapalić papierosa. Ci ludzie... Przyszedł i Kris. Zapalił i spojrzał na mnie.
- Nie mam dzisiaj ochoty na seks. - stwierdził krótko. Po co po tym mówił? Chyba chciał mnie jeszcze bardziej zdołować... - Co tak cicho siedzisz? Musisz poważnie nad czymś myśleć. - usiadł obok.
- Nad niczym konkretnym. - odparłem drętwym tonem, wgapiając się w niebo. Byle na niego nie patrzeć... To pogorszy sytuację.
- Rozumiem. - objął mnie. Czego chciał? - Nie jest ci zimno? - jak mogło mi być zimno, kiedy moje serce tak trzepotało?
- Jest dobrze. - nagle coś zajaśniało na niebie. Pochyliłem się. Co to takiego? - Widziałeś?
- Ale co? - spojrzał na mnie zdziwiony.
- Tam. - wskazałem palcem. Znów pojaśniało. I znów. A następnym razem zaświeciło. Coraz mocniej i mocniej, oślepiając mnie. - Widzisz? - zasłaniałem oczy.
- O czym mówisz? Przecież nic tam nie ma. Przed czym się zasłaniasz?
- Razi. - zmrużyłem oczy i przyglądałem się rozprzestrzeniającemu się światłu. Usłyszałem głośny tupot. Obok nas stanęła biała postać. Przeraziłem się. - Kto to? - spojrzałem na Krisa, który nie rozumiał całej tej sytuacji. Chłopak ubrany na biało, ciepło się do mnie uśmiechnął i pokręcił głową.
- Oni mnie nie widzą. - jego głos zabrzmiał w moich uszach. - Tylko ty. Myślę, że powinieneś na razie udawać, że mnie nie widzisz. Porozmawiamy, kiedy twój przyjaciel zostawi cię samego. Teraz staraj się ignorować moją osobę. - że co kurwa?

2 komentarze:

  1. Cudne, cudne, cudne, cudne. Proszę pisz szybciej, bo nie mogę się doczekać kolejnych części. Awww... Jestem ciekawa co będzie potem *myśli*. Życzę duuuuuuuużoooo weny. Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Aaaa pięknie^.^ Przepiękne czekam na następny rozdział. Życze dóóóżo weny^^

    OdpowiedzUsuń