- Ja... - nie byłem w stanie nic z siebie wydusić. - Wiesz... To.. Miłe.. I na pewno będę się starał, aby dać ci wsparcie, ale... Pozwól mi to przemyśleć, dobrze? - uśmiechnąłem się lekko. Tego się nie spodziewałam. Zwłaszcza po nim.
- Nie każ mi zbyt długo czekać. - mruknął i na tym się skończyło. Nasza relacja znów polegała na milczeniu. Przychodziłem, zajmowałem się nim i obserwowałem, jak powoli zaczyna się zmieniać. Jak z dnia na dzień jego cera coraz bardziej przypomina cerę porcelanowej lalki... Nieunikniony los. Znów jestem na niego skazany?
Chodziłem z głową w chmurach. Wiedziałem, że to źle. Tylko niepotrzebnie marnowałem czas. Jednego, gorącego wieczoru wracałem sam do domu. Szedłem jedną z bocznych ulic. Na niebie mieniło się milion gwiazd pomiędzy wesołym, okrągłym księżycem. Kilka słabo świecących latarni rzucało słabą łunę na nierówny, wyniszczony bruk i kawałek przyćmionej trawy. Pozamykane, mroczne sklepy ponuro uśmiechały się, obserwując moje kroki. Pewna wystawa przyciągnęła moją uwagę. Zatrzymałem się na chwilę, by przyjrzeć się białej lalce o czerwonych ustach i dużych, czarnych oczach. Brązowe loki opadały na bufiaste rękawy ciemnej sukienki. Czy to piękno, którym mianuje się lalki... Czy BaekHyun też taki będzie? Czy może być jeszcze bardziej uroczy niż jest teraz..? Przypadkowy przechodzeń sprawnie mnie wyminął, powodując chłodny powiew wiatru. Poczułem intensywny zapach perfum. Przeszyły mnie dreszcze. Poszedłem dalej, zostawiając lalkę za sobą. Spojrzałem w niebo. Idealny granat mieszał się ze złotymi guzikami, przypominając marynarski mundur. Uśmiechnąłem się pod nosem. Powinienem się zgodzić? Czy... Uszczęśliwię go wtedy?
- Dzień dobry! - minąłem próg dobrze znanych mi drzwi. Zamknąłem je za sobą, naciskając skrzypiącą klamkę. Położyłem na stole świeże, pachnące pieczywo i spojrzałem na leżącego BaekHyun'a. Uśmiechnąłem się do niego i usiadłem na brzegu łóżka. - Jak się czujesz? - sprawdziłem kroplówkę. - Masz dzisiaj jakieś badania? - sprawdziłem jego kartę.
- Namyślałeś się już? - mruknął smutno. Mój uśmiech nieco się zmniejszył. Pochyliłem głowę. - W porządku. Nie musisz się do niczego zmuszać.
- Zrobię to. - zamknąłem oczy i złapałem go za rękę. Nie widziałem jego reakcji. Wiem, że jego dłonie drżały. - Myślę, że jestem w stanie cię pokochać. I nie robię tego z litości, ani że mnie prosiłeś. Robię to, bo chcę. Rozumiesz? - usłyszałem tylko ciche jęknięcie. Spojrzałem na niego. Zapłakany wpatrywał się we mnie jak w obrazek. - Wszystko w porządku? Słabo wyglądasz...
- Ja... Ja naprawdę cię kocham... Proszę... Przytul mnie, ChanYeol. Pro. - nie dałem mu dokończyć. Natychmiast wtuliłem się w jego ramiona. Oddychałem miarowo, głaszcząc jego mokry polik.
- Spokojnie. Jestem i będę. Nie musisz prosić o takie rzeczy. Ja też. Ja też cię kocham, dlatego chcę, żebyś... - "żył". Dokończyłem w myślach. Nie powinienem go tym dołować. I tak czułem po ruchu jego klatki piersiowej, że zaczyna płakać jeszcze bardziej. Nie chciałem, żeby przeze mnie wylewał łzy. - BaekHyunnie.. - odchyliłem się lekko i przeczesałem jego włosy. Wytarłem łzy i cmoknąłem w polik. Jego reakcja była dość zabawna. Uśmiechnąłem się szeroko. - Chcesz śniadanie? Przyniosłem świeże bułki! A może bagietkę? Jest też rogal, muffin, drożdżówka.. Wybieraj. - zaniemówił. W sumie... nie dziwię mu się. Musiał być naprawdę szczęśliwy. Zamierzam dać mu dużo szczęścia i siły, by był w stanie walczyć z chorobą.
Ojej. Dziekujeeeee to jest boskiee <33 i wstawilas to 22.11 :3 w moje urodziny xD ze tez nie weszlam w tym dniu na twojego bloga ;;;;;. Mam jedna prosbe napisz ze Baekhyun przezyje okej? Bo nie moze tak byc ze on umrze. Pisz dalej :3
OdpowiedzUsuńZycze weny i pozdrawiam :3
~ Yoon Shi