To 69 - ty post xD
- Woooah... - zatrzymaliśmy się przed ogromnym domem.
- Nie wspominałeś, że twój wujek jest bogaty...
- Bo nie pytałeś. - zaśmiałem się i otworzyłem przed nim furtkę. - Co
więcej, cała posiadłość jest tylko i wyłącznie do naszej dyspozycji.
Jesteśmy zwolnieni ze szkoły na tydzień.
- Tydzień? Ale jak to? - zdziwił się.
- No tak. Mój wujek jest lekarzem. To on kazał ci mnie
przypilnować, żebym jadł. Ten lekarz ze szpitala, w którym jest twoja
mama. Dlatego jeśli coś będzie się działo, masz mi natychmiast mówić,
wtedy załatwię to z wujem. - pokiwał głową, przekraczając próg domu. -
Okej. U góry jest dwuosobowe łóżko. Będziemy tam spać, ale swoje
rzeczy możemy zostawić tutaj. Większa łazienka jest na dole, więc myślę, że
będziemy z niej korzystać. I kuchnia, to co lubisz najbardziej, jest w
prawym skrzydle, razem z tarasem. Będzie nam się miło jadło obiady. -
słuchał moich słów, podziwiając salon z rozdziawionymi ustami. - Ah i
jeszcze jedno. - podszedłem do dużego okna. - Tam jest jezioro. Z prawej
strony wypływa zakole połączone z rzeką. Jutro możemy przepłynąć się
kajakami. Możemy zrobić okrążenie, płynąc tym zakolem. Później odcinek
rzeką i następnie z powrotem do jeziora, drugim wlotem. Co o tym
sądzisz? - spojrzał na mnie nadal nie wierząc w to, co się dzieje.
- Hyung... To najpiękniejszy dzień w moim życiu. - przytulił się do
mnie. - Mówiłem już jak bardzo cię kocham? - zaśmiałem się.
- Taaak i to wiele razy. - zawisłem na jego ramionach.
- Hyung... A ty mnie kochasz? - spojrzał na mnie.
- Oczywiście, że cię kocham głuptasie! Co to w ogóle za pytanie, hmm? Muszę ci to
jeszcze udowadniać? - uśmiechnąłem się i smyrnąłem nosem jego skroń.
- Nie musisz. - czułem na karku jego ciepły oddech. Przyjemne uczucie
ogarnęło moje ciało. Czułem jakbym mógł zamknąć oczy i zasnąć w jego
ramionach.. - Hyung, nie jesteś głodny? - wzmocniłem uścisk na jego
szyi.
- Czy ty zawsze musisz przerywać takie fajne momenty? - niechcący
nadepnąłem na jego stopę; byłem tak blisko..
- Hyung jak blisko zamierzasz jeszcze podejść? Jesteś duchem i próbujesz wniknąć w
moje ciało? - prychnąłem na niego.
- Pabo. - odsunąłem się i chciałem wziąć swoje kosmetyki do łazienki,
kiedy młodszy złapał mnie za ramiona i splótł swoje dłonie na moim
brzuchu.
- Kto tu jest głupi, co? Mam ci pokazać kto tu rządzi, Lulu? - zadrżałem
na te słowa. Niby jak on chciał mi pokazać... NIE! - Chodź hyung. -
szepnął i pociągnął mnie w stronę kanapy. - Chcę coś sprawdzić... -
złapał mnie jedną ręką na wysokości lędźwi, a drugą na karku i ułożył
mnie w pozycji leżącej.
- Sehun... - nie podobało mi się to.
- Ciiii Lulu... Daj mi się pobawić. - klęknął tak, że byłem między jego
nogami. Delikatnie usiadł na mojej miednicy.
- Przestań Sehun. - jęknąłem wystraszony.
- Zaufaj mi Lulu. Przecież wiesz, że nic złego ci nie zrobię. - nachylił
się nade mną. - Nie bój się. Jak nie chcesz na to patrzeć, to po prostu zamknij
oczy. - uśmiechnął się lekko. Posłuchałem jego rady. Nie minęło kilka
sekund, kiedy poczułem jego usta. Ale bynajmniej nie tam, gdzie zawsze,
bowiem obrał sobie teraz za cel moją szyję. Kilka razy zdarzyło mi się
syknąć. Ssał moją skórę bardzo mocno... Pewnie zostaną ślady. Ehh... -
Hyung... - szepnął, podwijając moją koszulkę do góry. - Dlaczego
ukrywasz takie piękne ciało? - czułem jego palec wędrujący od mostka, aż
do podbrzusza. Drżałem pod jego dotykiem.
- Se... Sehunnie... - stęknąłem, automatycznie wypychając biodra do
przodu. Co się ze mną dzieje? Pozwoliłem, by dokładnie zbadał rękoma mój
tors. I tylko tors!
- Naprawdę cię nie rozumiem... Jesteś idealny pod każdym względem,
hyung. - jego język... Na moim brzuchu... To za wiele! Moje bokserki i
tak są już opięte! Złapałem między palce jego włosy i lekko odsunąłem.
- Wystarczy, błagam... Zaraz nie wytrzymam...
- Właśnie o to mi chodziło. Nie wytrzymuj. Przyznaj, że cię to podnieca.
- lekko otworzyłem oczy i z powrotem naciągnąłem na siebie koszulkę.
- To oczywiste, że mnie podniecasz, pabo. - usiadłem i złapałem go za rękę. -
Jeszcze nie chcę... Daj mi kilka dni, proszę...
- W porządku hyung. - uśmiechnął się szeroko. - Ale pod jednym
warunkiem. - spojrzałem na niego zdezorientowany. - Od dziś kąpiemy się
razem. Chcę zobaczyć to ciało w całości. - wyszczerzył się. Szybko
uderzyłem pięścią w jego ramię.
- Naprawdę jesteś głupi. - burknąłem i poszedłem do kuchni.
- Hyuuuuuuung~! Nie gniewaj się na mnie! - poszedł w krok za mną. -
Jesteś głodny? Dlaczego idziemy do kuchni?
- Myślałeś, że ściągnięto nas tu za darmo? - zaśmiałem się. - Musimy
nakarmić psy.
- Ah. Rozumiem. - pokiwał głową i pomógł mi napełnić dwie duże miski. -
To muszą być jakieś masywne psy, że aż tyle im sypiemy?
- Powiedzmy. - zaśmiałem się i zaprowadziłem go na podwórko. Usiadłem na
werandzie i zawołałem Sandy i Rockie'go. Były to dwa mieszańce ras
największych psów świata.
- O mój Boże... Nie ugryzą nas? - spojrzał na nie niepewnie.
- Spokojnie. Myślę, że cię polubią, jeśli dasz im jedzenie. - oboje
zaczęliśmy się śmiać.
Kiedy psy zjadły, wybraliśmy się na spacer do pobliskiego parku. Nie wracaliśmy do domu, dopóki nie zrobiło się ciemno.
Zjedliśmy nawet kolację przy świecach, co z początku wydawało mi się
dziwne. Związek z chłopakiem... Niby od zawsze była to dla mnie norma,
ze względu na Yixing'a, ale mimo to czułem się dziwnie chodząc z Sehun'em
za rękę, zwłaszcza w publicznych miejscach, tuląc go tak mocno,
całując... Czy to dlatego, że z Lay'em nie zdążyliśmy zrobić tych
rzeczy? Chciałbym móc znów go spotkać. Porozmawiać. Zapytać, co u
niego... Z każdym dniem czułem coraz większą tęsknotę, ale jednocześnie
pustka w moim sercu była zapełniana przez Sehun'a, który całe szczęście
odpuścił mi dziś wspólną kąpiel.
Odetchnąłem z ulgą, kiedy leżeliśmy w swoich objęciach i obserwowaliśmy
gwiazdy.
- Piękne co nie? - mruknąłem z lekka zaspanym głosem.
- Na pewno nie tak piękne jak ty. - położył dłoń na moim brzuchu.
- Przesadzasz Sehunnie. Nie jestem aż tak wspaniały, jak mogłoby się
wydawać... Mam więcej wad, niż myślisz.
- Kocham twoje wady nawet bardziej niż zalety. - przejechał nosem po
moim poliku. Uśmiechnąłem się lekko, pozwalając mu na trochę pieszczot. -
Kocham cię. - szepnął cicho, po czym zaczął przygryzać płatek mojego
ucha.
- Co ty robisz..? - westchnąłem, czując jak jego dłoń wędruje pod moją
koszulkę. - Nie Sehun... Proszę, daj mi spać. - co za upierdliwy dzieciak..
- Przecież jeszcze nie śpimy. Czy nie patrzyliśmy przed chwilą na gwiazdy? - zarzucił nogę do przodu i położył się na mnie.
- Złaź! Ile ty ważysz, człowieku! - zacząłem się rzucać. Sehunnie był naprawdę ciężki.
- Nie zejdę. - śmiał się, widząc moje wysiłki
- A idź ty. Śpię, nie przeszkadzaj mi. - zamknąłem oczy.
- Pabo. Daj mi przynajmniej położyć głowę na twoim ramieniu, a nie chamsko położyłeś się na boku, egoisto. - burknął. Naprawdę rozbawił mnie tym tekstem. Przeturlał się na miejsce obok mnie, a ja położyłem się na plecach. Moje ramię szybko zostało przez niego zajęte.
- Dzieciak.
- Staruch.
Kolejny dzień nadszedł szybko. Praktycznie cały czas spędziliśmy na wodzie. Jezioro wbrew pozorom było dość ciężkie do przepłynięcia. Wieczorem usiedliśmy na werandzie. Sehun zajął miejsce naprzeciwko mnie z zacieszem na twarzy.
- Co się tak cieszysz wariacie? - mruknąłem w jego stronę.
- Bo mam coś fajnego. - odparł i wyciągnął zza pleców bańki mydlane. - Kocham bańki~! - zaczął wydmuchiwać tęczowe kule.
- Wooo... - spojrzałem na pomarańczowy zachód słońca komponujący się z dziecinną zabawą mojego chłopaka. - Weź... Jakie to ładne. - wyciągnąłem z kieszeni telefon i zacząłem robić zdjęcia. - Trzeba to uwiecznić!
- Hyung! - odwrócił się tyłem, kiedy skierowałem obiektyw w jego stronę.
- No co? Lubię fotografować ładne widoki. - wzruszyłem ramionami i od razu zmieniłem tapetę na telefonie.
- Pabo. Chodźmy już lepiej do środka, bo zaczyna się robić chłodno. - złapał mnie za rękę.
- Jak wolisz..
Następnego dnia, od razu po śniadaniu, wypłynęliśmy łódką na sam środek jeziora. Położyłem się wygodnie na plecach, podkładając pod głowę ramiona. Sehun spojrzał na mnie znacząco.
- Co? Śpiący jestem. Strasznie wiercisz się w nocy. - mruknąłem i zamknąłem oczy.
- Hyung. Czy wiesz, jak ty wyglądasz?
- Co? Mam coś na twarzy? Czy źle się ubrałem?
- Nie to mam na myśli. - poczułem jego dłoń na swoim kolanie. - Ta łódź jest wystarczająco szeroka i dosyć długa, nie sądzisz?
- Co masz na myśli? - cały zdrętwiałem.
- Nie udawaj głupka, hyung. - nachylił się nade mną. Spoglądaliśmy prosto w swoje oczy. - Dobrze, że wzięliśmy krem do opalania. Przynajmniej na coś się przyda.
- Nawet tak nie mów! - przeraziłem się. - Sehun. Jest dzień! Co jak ktoś nas zobaczy?
- To teren prywatny. Nikt nas nie zobaczy, co najwyżej usłyszy, ale to nie szkodzi. - uśmiechnął się szeroko i przyssał się do mojej skóry w zagłębieniu między obojczykami. - Daj mi się, hyung... Pragnę cię tak bardzo, że ledwo się powstrzymuję. - wyszeptał, rozrywając mój t-shirt. Miał szczęście, że nie lubiłem go aż tak bardzo.. Jego dłonie szybko znalazły właściwe miejsce mojego ciała. - Hyung. Chcesz, żebym cię porządnie rozgrzał, czy mam to zrobić szybko?
- A nie jest ci wystarczająco ciepło, kretynie? - sapnąłem. - Rób co do ciebie należy, puki się jeszcze nie rozmyśliłem. - nie musiałem mu tłumaczyć. W jednej chwili pozbył się moich spodni. Chwycił za krem, nalał trochę na środkowy palec i... I poczułem, jakby ktoś rozdzierał ranę po postrzale... Wygiąłem się w pół z głośnym krzykiem. To niby tylko palec, ale za to jak cholernie bolało... Całe szczęście pozwolił mi się przyzwyczaić. Kiedy mógł już swobodnie nim poruszać w moim wnętrzu, dołożył drugi palec, a ja nawet o tym nie wiedziałem. Dopiero jego napięte przyrodzenie sprawiło mi podobny, a może nawet większy ból. Piszczałem na całe gardło, mimo iż on nic nie robił. Dobrze, że nie był aż taki gruby, ale sam fakt... AISH. Zaczął się ruszać. Sehun musiał być naprawdę zniecierpliwiony, gdyż jego tempo było dość szybkie. Moje gardło było kompletnie zdarte, nie miałem już nawet siły, żeby się drzeć. Uspokoiłem się dopiero, kiedy oboje doszliśmy... Geez zapamiętam ten dzień i tę łódkę do końca życia...
Dziewczyno, kocham Cię! Najlepsze opowiadanie jakie do tej pory czytałam (poważnie ;o) Lepiej chyba nie mogło być. Dobrze, że mam cholernie działajcą wyobraźnię, więc można powiedzieć, że wszystki widziałam własnymi oczami. A do tego ten styl pisania... czułam się jakbym siedziała na tej łódce razem z nimi! Świetny rozdział! *O*
OdpowiedzUsuń