Lee zaczął biec, ponieważ był już spóźniony. Po drodze zdążył kupić kawę, zapominając na kilka minut o swoim zmartwieniu. Kiedy wszedł za drzwi z napisem "FT Island", został zbluzgany przez członków zespołu. Jednak nie przejął się tym zbytnio. Odstawił kubek na stolik i stanął przed mikrofonem.
- Zaczniemy w końcu tą próbę? - Zachichotał. Zrezygnowany lider dołączył do niego i zaczął przygotowywać się do próby.
- Zaczniemy w końcu tą próbę? - Zachichotał. Zrezygnowany lider dołączył do niego i zaczął przygotowywać się do próby.
- Więc zagrajmy dzisiaj piosenki na kolejny koncert.
- To będą te dwie z nowego albumu? - Zapytał MinHwan.
- Tak, dokładnie te. - Odparł JongHyun. - Chodźcie wszyscy. Zaczynajmy.
Jung wsiadł do samochodu i podjechał do pobliskiej kawiarni. Zamierzał zaczekać, aż HongKi skończy swoją robotę. W międzyczasie zamówił ciastko z kajmakiem, który tak bardzo uwielbiał. Usiadł przy stole ustawionym tuż obok okna. Wypatrywał blond czupryny, wśród ludzi przelewających się przez drzwi wytwórni. Po około godzinie dopiął swego. Migiem wybiegł z kawiarni i zaczął gonić za HongKi'm.
Lee odwrócił się, słysząc swoje imię wykrzykiwane przez znajomy mu głos.
- Coś się stało? - Spojrzał zdezorientowany na kolegę.
- Nie... Ja tylko... - Łapał oddech. - Bo pojutrze jest koncert... A jutro muszę odstawić samochód... Do lakiernika... I...
- I chcesz, żebym cię podwiózł? - Wyręczył go z uśmiechem na twarzy. - Spoko. Nie ma sprawy. O której i gdzie mam być?
- Wiesz gdzie jest pobliska galeria handlowa, prawda? - Wyprostował się i poprawił marynarkę. - Będę tam półtorej godziny przed koncertem.
- Co?! Tak wcześnie?
- Tak. Nie lubię się spóźniać.
- Ale... - HongKi zaczął wyliczać coś na palcach. - Ale to będzie piętnasta! A do czternastej śpię, później muszę zjeść obiad, wziąć kąpiel, uszykować ubrania, uczesać włosy, umyć zęby... To za wcześnie!
- To już nie mój problem. Jak raz obudzisz się wcześniej, to nic ci się nie stanie. I nie siedź w nocy na twitterze! Ja to sprawdzę!
- Ehhh no niech ci będzie... - Westchnął. - Rozumiem, że z powrotem też mam cię zabrać?
- W zamian za to, możemy iść jutro na obiad. Ja stawiam. - Uśmiechnął się, ponieważ słyszał co nieco o łakomej słabości kolegi. Był pewien, że ma podwózkę w kieszeni.
- Zgoda! - Klasnął w dłonie wokalista. - Spotkajmy się w wytwórni o czternastej!
- Dobrze. - Zaśmiał się cicho. - Tylko się nie spóźnij!
Nazajutrz, jak było mówione, HongKi (spóźniony tylko o dziesięć minut) i YongHwa zeszli się w omówionym miejscu. Udali się do ulubionej, i jednocześnie nie najtańszej, restauracji wybranej przez starszego. Złożyli zamówienia na wykwintne dania i czekali.
- Jesteście już gotowi do koncertu? - Zaczął brunet.
- Powiedzmy. - Młodszy chwycił za szklankę z winem i upił łyk. - A jak z wami?
- Wszystko jest dopięte na ostatni guzik. Z resztą, jak zawsze. - Poprawił się na miękkim krześle.
- Czy to miejsce nie jest aby za drogie..? - Mruknął niepewnie Lee.
- Nie. Dlaczego?
- Tak jakoś. - Wzruszył ramionami. - Nie wydaje mi się, że mógłbym często tu przychodzić. Ludzie są tacy dostojni i poukładani... Zupełnie jakby zostali pozbawieni życia.
- Czy znasz pojęcie tego słowa, że ich tak krytykujesz? Ci ludzie ciężko pracowali na to, żeby móc wejść do takiego miejsca. Z resztą my też należymy do tej grupy ludzi. Ale najwidoczniej nie potrafisz docenić swojego talentu, dzięki któremu możesz sobie pozwolić na trochę więcej niż inni. - HongKi nie odpowiedział. Zrobiło mu się głupio, gdy usłyszał te słowa. Po kilku minutach kelnerzy przynieśli obiad. Dwójka mężczyzn zjadła w zupełnej ciszy. Słychać było tylko szczękanie sztućców i mlaskanie młodszego. YongHwa tylko pokręcił na to głową i starał się skupić na zawartości swojego talerza.
- Dziękuję. - Ukłonił się blondyn. - Postaram się być jutro punktualnie. - Od momentu, gdy Jung zwrócił mu uwagę, nie uśmiechnął się tego popołudnia już ani razu.
- Mam nadzieję. - Poklepał go po ramieniu. - Do zobaczenia. - Oddalił się, nie oczekując odpowiedzi.
- Co to było..? - HongKi powiedział sam do siebie, po czym potrząsnął głową i poklepał się w policzki. - Trzeba iść spać. Jutro w końcu ważny dzień. - Ruszył w stronę domu.
Lee odwrócił się, słysząc swoje imię wykrzykiwane przez znajomy mu głos.
- Coś się stało? - Spojrzał zdezorientowany na kolegę.
- Nie... Ja tylko... - Łapał oddech. - Bo pojutrze jest koncert... A jutro muszę odstawić samochód... Do lakiernika... I...
- I chcesz, żebym cię podwiózł? - Wyręczył go z uśmiechem na twarzy. - Spoko. Nie ma sprawy. O której i gdzie mam być?
- Wiesz gdzie jest pobliska galeria handlowa, prawda? - Wyprostował się i poprawił marynarkę. - Będę tam półtorej godziny przed koncertem.
- Co?! Tak wcześnie?
- Tak. Nie lubię się spóźniać.
- Ale... - HongKi zaczął wyliczać coś na palcach. - Ale to będzie piętnasta! A do czternastej śpię, później muszę zjeść obiad, wziąć kąpiel, uszykować ubrania, uczesać włosy, umyć zęby... To za wcześnie!
- To już nie mój problem. Jak raz obudzisz się wcześniej, to nic ci się nie stanie. I nie siedź w nocy na twitterze! Ja to sprawdzę!
- Ehhh no niech ci będzie... - Westchnął. - Rozumiem, że z powrotem też mam cię zabrać?
- W zamian za to, możemy iść jutro na obiad. Ja stawiam. - Uśmiechnął się, ponieważ słyszał co nieco o łakomej słabości kolegi. Był pewien, że ma podwózkę w kieszeni.
- Zgoda! - Klasnął w dłonie wokalista. - Spotkajmy się w wytwórni o czternastej!
- Dobrze. - Zaśmiał się cicho. - Tylko się nie spóźnij!
Nazajutrz, jak było mówione, HongKi (spóźniony tylko o dziesięć minut) i YongHwa zeszli się w omówionym miejscu. Udali się do ulubionej, i jednocześnie nie najtańszej, restauracji wybranej przez starszego. Złożyli zamówienia na wykwintne dania i czekali.
- Jesteście już gotowi do koncertu? - Zaczął brunet.
- Powiedzmy. - Młodszy chwycił za szklankę z winem i upił łyk. - A jak z wami?
- Wszystko jest dopięte na ostatni guzik. Z resztą, jak zawsze. - Poprawił się na miękkim krześle.
- Czy to miejsce nie jest aby za drogie..? - Mruknął niepewnie Lee.
- Nie. Dlaczego?
- Tak jakoś. - Wzruszył ramionami. - Nie wydaje mi się, że mógłbym często tu przychodzić. Ludzie są tacy dostojni i poukładani... Zupełnie jakby zostali pozbawieni życia.
- Czy znasz pojęcie tego słowa, że ich tak krytykujesz? Ci ludzie ciężko pracowali na to, żeby móc wejść do takiego miejsca. Z resztą my też należymy do tej grupy ludzi. Ale najwidoczniej nie potrafisz docenić swojego talentu, dzięki któremu możesz sobie pozwolić na trochę więcej niż inni. - HongKi nie odpowiedział. Zrobiło mu się głupio, gdy usłyszał te słowa. Po kilku minutach kelnerzy przynieśli obiad. Dwójka mężczyzn zjadła w zupełnej ciszy. Słychać było tylko szczękanie sztućców i mlaskanie młodszego. YongHwa tylko pokręcił na to głową i starał się skupić na zawartości swojego talerza.
- Dziękuję. - Ukłonił się blondyn. - Postaram się być jutro punktualnie. - Od momentu, gdy Jung zwrócił mu uwagę, nie uśmiechnął się tego popołudnia już ani razu.
- Mam nadzieję. - Poklepał go po ramieniu. - Do zobaczenia. - Oddalił się, nie oczekując odpowiedzi.
- Co to było..? - HongKi powiedział sam do siebie, po czym potrząsnął głową i poklepał się w policzki. - Trzeba iść spać. Jutro w końcu ważny dzień. - Ruszył w stronę domu.
Ja bardzo bardzo bardzo Kocham ich obu i chcę kolejny rozdział
OdpowiedzUsuń