sobota, 23 marca 2013

Going crazy. (O/Y)

Paring: JR & Ren
Rodzaj:
Uwagi: Przekleństwa.

To nie był pierwszy raz, kiedy wróciłeś do domu w środku nocy, śmierdzący damskimi perfumami. I to wcale nie tak, że jestem zły czy coś. Po prostu irytuje mnie fakt, że wam wolno wszystko, a mi nic.
 Pewnego dnia nie wytrzymałem. Wkurzyłem się totalnie. Miałem dość. Wyszedłem z domu po południu, tak żeby każdy zauważył moje wyjście, i nie wracałem. Chodziłem pustymi alejkami, nie wiedząc co ze sobą zrobić, dopóki się nie ściemniło. Wstąpiłem do nocnego baru, ale atmosfera mi nie odpowiadała. Pijani ludzie dookoła zdecydowanie nie przypadli mi do gustu, więc wyszedłem. Stawiałem krok za krokiem w obojętnym kierunku, pełen nadziei że nie natknę się na nikogo z zespołu. Tym sposobem dotarłem na plac zabaw. Było już dość chłodno, więc usiadłem na huśtawce i skuliłem się. Uniosłem głowę ku górze, by przyjrzeć się gwiazdom.
- Gdybyś tylko mógł wiedzieć, co dzieje się w moim sercu... Ba. Same myśli pewnie by ci wystarczyły. Ale... To mnie przerasta. Powinienem odejść..? - Wypuszczałem na powietrze słowa, które dla obcej osoby mogłyby okazać się puste. Lecz dla mnie były one pełne żalu i rozpaczy. Bo nie mogłem mieć ciebie przy sobie. Z każdym dniem coraz bardziej pragnąłem twojego dotyku. Coraz chętniej widywałem twoją twarz. Nie sądziłem, że to uczucie może aż tak bardzo się rozwinąć.
 Około drugiej stwierdziłem, że już mam dość. Wstałem, by móc skierować się w stronę domu. Trudno. Nie zauważyliście mojej nieobecności.
 Ulice były ciemne i mroczne. Prawdę mówiąc, miałem stracha. Mimo to wiedziałem, że nie mogę zachorować. Nie mogę zawieźć L.O./\.E, który na mnie liczą. Nagle ktoś chwycił mnie od tyłu, przepasając jedną ręką w pasie, a drugą zasłaniając moje usta. Zacząłem się wierzgać. Rzucać. Ale to nic nie dawało. Szybko opadłem z sił. Nie dałem rady. Napastnik odwrócił mnie przodem do siebie. Był zły.
- Ren! Co ty do cholery wyprawiasz?! A gdybym to nie był ja, tylko jakiś napalony zboczeniec?! - Znów śmierdziałeś perfumami dla kobiet.
- Już wolałbym zboczeńca, niż ciebie. - Odepchnąłem JR.
- Co ty wygadujesz? - Był zdumiony. Wzruszyłem ramionami i znów zacząłem iść w swoją stronę. Dogonił mnie i przyparł do ściany. Byłem nieugięty. Reagowałem na to obojętnie. - Wytłumaczysz mi to? - Sapnął.
- Nie ma co tłumaczyć. Tak ciężko ci zrozumieć, że mnie wkurzasz? Myślisz, że nie czuć od ciebie perfum? Że nie widać śladów szminki na twojej koszuli? I jeszcze ta malinka... - Teraz widziałem dokładnie. To nie był siniak, tylko malinka. Czułem kłucie w sercu. - Nienawidzę cię.
- Jesteś zazdrosny? - Skuliłem głowę. Modliłem się, żeby nie dojrzał mojego rumieńca. Jednak nie było mi to dane, gdyż złapał mnie za podbródek i spojrzał prosto w oczy. - Po co ja w ogóle pytam... Gdybyś nie był, to nie złościłbyś się na mnie.
- Spierdalaj. - Odepchnąłem go i impulsywnym krokiem odszedłem byle gdzie. Szedł za mną. Słyszałem. Nie dawałem po sobie poznać, że mnie to obchodzi. Zatrzymałem się dopiero nad rzeką.
- Kochasz mnie? - Milczałem. - Odpowiedz. - Cisza. - Choi MinKi. - Podszedł bliżej i złapał mnie za rękę, którą natychmiast wyrwałem.
- Odejdź.
- To jedyna szansa. Powiedz to teraz. Jeśli nie, to nigdy więcej nie dam ci na to szansy. - Westchnąłem. - To jak będzie?
- Kocham cię. - Zacząłem biec jak oszalały. Nie wiem, co we mnie wstąpiło. Wiedziałem, że JR biegnie za mną. Czekałem tylko, aż mnie dogoni, co zrobił po kilku minutach. Zatrzymał mnie i gwałtownie wpił się w moje usta. Zadrżałem i cicho pisnąłem. Czy to jest właśnie to, na co czekałem tak długo...?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz