piątek, 15 marca 2013

Od początku. (O/Y)


Paring: Uniwersalny.
Rodzaj: Angst.
Uwagi: Brak.

Chciałem zostać z tobą na długo. Jednak nie dałeś mi szansy... Dzisiaj patrzę w niebo. Zastanawiam się... Miało być wspaniale. Zapewniałeś mnie o tym każdego dnia. Ale było inaczej...

Wojna nie zaczyna się od tak. Zaczyna się wtedy, gdy zbyt wiele złych rzeczy wrzuci się do jednego worka. Wtedy następuje eksplozja. I nie ma już dla nas ratunku... 

Dwa lata temu nawet nie chcieliśmy się spodziewać takich rzeczy. Ja kochałem ciebie, a ty mnie. Słońce świeciło nad nami w dzień, kiedy się poznaliśmy. Pamiętasz? Piaszczysta plaża, na której leżeliśmy... Do dziś pamiętam dokładnie jej zapach. Niby to zupełnie przypadkiem na mnie upadłeś po godzinnych obserwacjach. I tak to się zaczęło...

- Hyong! Jest już dziesiąta! Wyłaź z tej łazienki, bo nie będzie już miejsca! - Nasze pierwsze wspólne wakacje. Pojechaliśmy wtedy w to samo miejsce. Nasza rocznica.
- Już jestem gotowy. - Wybiegłeś z łazienki i uśmiechnąłeś się do mnie. Poszliśmy razem na plażę. Piasek był tak samo gorący jak dokładnie rok temu.
Spędziliśmy tam cały dzień. Wieczorem poszedłeś po koc i wróciłeś, aby obejrzeć ze mną upragniony zachód słońca. Objąłeś mnie, a ja zadrżałem. Nie zdołałem się jeszcze przyzwyczaić do twojego delikatnego dotyku. Okrągła tarcza zaczynała powoli dotykać chlapiących fal. W oddali widać było kilka samotnych statków. Wrzask mew sprawiał, że czułem się jeszcze lepiej. Spojrzałem na ciebie. Pomarańczowy blask oblał twoją idealną cerę. Nasze oczy się spotkały. Skuliłem głowę ukrywając rumieniec. Zaśmiałeś się i przytuliłeś do mnie. Było mi dobrze. Mimo że czułem się niezręcznie, pragnąłem tego. Złapałeś moją koszulkę i sprawnym ruchem ściągnąłeś ją ze mnie.
- Co robisz..? - Objąłem swoje ramiona. Było mi zimno. Ty tylko obdarzyłeś mnie szczerym uśmiechem. Przylgnąłeś do mnie i zakryłeś nas kocem, zasłaniając mi widok, na który od dawna czekałem. Ale ten widok okazał się być lepszy. Patrzyłeś prosto w moje oczy. Moje serce wariowało. Euforia nastała, gdy złożyłeś pocałunek na moich ustach. Musiałeś długo czekać na tą chwilę, za co chciałem przeprosić.
Odchyliłeś się i spojrzałeś na mnie pytającym wzrokiem. Pogłaskałem cię po policzku, na znak, że wszystko w porządku. Byłeś zadowolony z siebie, ponieważ wiedziałeś, że mój pierwszy pocałunek skradłeś właśnie ty.

Później chciałeś zrobić coś więcej. Pocałunki cię już nie zadowalały. Często kazałeś mi siadać na swoich kolanach, penetrowałeś moje ciało swoimi długimi palcami i lubiłeś zaglądać pod moją koszulkę. Byłem zdziwiony, że to wszystko przebiega tak szybko. Z dnia na dzień byliśmy sobie jeszcze bliżsi. Pragnąłeś doświadczyć największej bliskości. Namawiałeś mnie. Ale ja się bałem. Wiem, że nie było czego. Zapewniałeś, że mi się spodoba. Może po prostu brakowało mi pewności siebie...

Po pewnym czasie zamieszkaliśmy razem. Nadal nie doszło do stosunku. Miałem nadzieję, że mnie rozumiesz. To okazało się być tylko obłudą. Po naszej sprzeczce wyszedłeś z domu bez słowa. Czekałem na ciebie dług czas. Wróciłeś pijany. Gadałeś bzdury. Przepraszałeś. Zapewniałeś o swojej miłości... Nie wierzyłem w ani jedno słowo. Kazałem ci iść spać. Sam położyłem się w salonie. Nie mogłem znieść twojego okropnego zapachu. Kolejnego dnia obudziłem się pierwszy. Ty nadal drzemałeś. Przygotowałem śniadanie i czekałem. Obudziłeś się po pół godziny. Przyszedłeś do kuchni, oparłeś się o blat i spojrzałeś na mnie. Jednak twój wzrok był inny niż zazwyczaj. Bałem się.
- Wiesz, co wczoraj robiłem? - Pokręciłem przecząco głową. Uderzyłeś w stół z całej siły. Skuliłem się. - Dlaczego kłamiesz? Doskonale o tym wiesz. - Wciąż się nie przyznawałem. - Zdradziłem cię. - Byłeś zły. Na mnie? Na siebie? Nie wiem...
- Zdradziłeś? - Udawałem głupiego. - Nie mogłeś tego zrobić. To przez alkohol. Nie byłeś poczytalny.
- Byłem. Wiedziałem co robię. Zdradziłem cię. - Twój głos drżał. Wiesz co ty mówisz?
- To nic. Przecież wiesz.. - Westchnąłem. Podszedłeś bliżej i złapałeś mnie za ramiona. Potrząsałeś mną. Tłumaczyłeś. - Kocham cię. I dlatego jestem w stanie ci wybaczyć. - Przeraziłeś się.
- Nie masz mi tego za złe? - Milczałem. Odepchnąłeś mnie. Ciężko westchnąłeś i oddaliłeś się w kierunku sypialni. Pobiegłem za tobą. Niedbale wrzucałeś swoje rzeczy do torby.
- Co ty robisz?! - Zacząłem płakać. Chciałem cię powstrzymać, ale byłem zbyt słaby. Parsknąłeś na mnie.
- Nie przeszkadzaj mi. To koniec. - Nie wierzyłem. Rzuciłem się na ciebie. Upadliśmy na łóżko.
- Co zrobiłem nie tak? To dlatego, że nie chcę współżyć? - Patrzyłem prosto na ciebie. Przełamałem swój lęk. - Możemy to zrobić tu i teraz, tylko nie odchodź. Błagam!! - Byłeś zniesmaczony. Ja sam nie wiedziałem co mówię.
- Chciałem to zrobić z miłości. Teraz to byłaby tylko chwila. Zrobiłbyś to, bo pragniesz mnie zatrzymać. - Pokręciłeś głową. - Nie chcę tak.
- Więc zaczekaj. - Zsunąłeś mnie na bok i wstałeś. Ubrałeś bluzę. Wyszedłeś... Stałem w drzwiach jak wryty, wierząc, że to tylko sen. Ale nie... Zniknąłeś.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz