Uwagi: Brak.
Kobieta usiadła na starym krześle i zaczęła przeszukiwać stojący obok karton. Wyciągała różne książki, ubrania i inne pierdołki, które dawniej należały do niej.
- Mamo. Co robisz? - Podszedł do niej młody mężczyzna.
- Wspominam stare dzieje...
- Ale... Dlaczego akurat teraz?
- Dziś wyjątkowy dzień. Nadal wszystko tak dokładnie pamiętam... - Kobieta uśmiechnęła się do siebie i wyciągnęła z pudła zielony, podniszczony zeszyt z ledwo już widocznym napisem „Pamiętnik”.
~*~
- Hej! Obudź się! - Szturchała mnie Sara. - Jesteśmy na miejscu!
- Co..?? - Wciąż zaspana nie kontaktowałam.
- Dalej! Wyłaź! - Nie dawała mi spokoju.
- Dobrze, dobrze... Już...
Zabrałam swoje szpargały i wybiegłam za przyjaciółką. Po drodze potknęłam się o coś w rodzaju walizki. Nie rozglądałam się, gdyż spieszyłam się, żeby dogonić Sarę.
- Ty! Uważaj! - Usłyszałam czyjeś wrzaski zza pleców.
- Przepraszam! - Krzyknęłam i pobiegłam dalej.
Udało nam się wydostać z lotniska. Obie miałyśmy ciężkie torby i chciałyśmy zamówić taksówkę, ale niestety skończyły nam się fundusze. Moja mama przelała pieniądze na konto, ale jedyny bank, do którego mogłyśmy trafić bezproblemowo to był ten, który znajdował się w hotelu, w którym miałyśmy zakwaterowanie. Tym sposobem znalazłyśmy się w sercu nadmorskiego miasta, głodne, zmarznięte i bez pieniędzy. Weszłyśmy do pobliskiej kafejki, żeby się ogrzać.
- Patrz na tamtego kolesia! Ładny, co? - Dziewczyna jak widać nie zamartwiała się naszym położeniem.
- Nawet teraz myślisz tylko o tym? Ahh... Zadziwiasz mnie. - Ciężko westchnęłam.
- No co? Skoro jesteśmy w tragicznej sytuacji, to czymś trzeba oczy nacieszyć! Prawda?
- Musimy coś wykombinować, żeby dostać się do hotelu.
- Yyyy... To po prostu skorzystajmy z GPSa? Myślisz, że po co to wymyślili?
- Oh. Więc jednak umiesz myśleć? - Zaśmiałam się.
- Dzięki.
- Nie gniewaj się. - Przytuliłam się do ślicznej blondynki i wyciągnęłam z kieszeni kartkę z adresem. - Wpiszesz? Zobaczymy jak daleko musimy iść.
- Okej. - Na ekranie telefonu wyznaczyła się długaśna krecha. - No chyba Cię krasnoludek ugryzł, że ja będę taki kawał łazić!
- A masz inny pomysł? Chętnie cię wysłucham.
- Coś wymyślę. Daj mi kilka chwil.
- Niestety nie mamy wyjścia. Chodź. Musimy tam dotrzeć, zanim się ściemni.
- No ale Tenshi!!
- Wstawaj. Idziemy. - Przyjaciółka tylko burknęła i niechętnie wstała z krzesła opatulając się szalikiem.
- Jak zachoruję, to będzie tylko i wyłącznie twoja wina.
- Dobrze. Biorę to na siebie. - Uśmiechnęłam się.
Wyszłyśmy na szeroką drogę pełną ludzi i sklepów. Nienawidziłam pałętać się po zatłoczonych miejscach takich jak to. Dookoła było mnóstwo mężczyzn różnej narodowości. Sara szalała, nie wiedząc na czym zawiesić oko.
- No już tak się nie rozglądaj, bo się na nas gapią... - Mruknęłam niezadowolona.
- Jak się gapią, to oznacza tylko jedno. Podobamy się im! - Zaczęła skakać z radości.
- Jest też inne wytłumaczenie. Po prostu nigdy nie widzieli takich dziwacznych stworów.
- Oj już zamknij się. Masz dzisiaj chyba zły humor.
- Zgadłaś. Będzie dzisiaj ciężko.
Szłyśmy jakieś dwie godziny. Moje nogi powoli zaczynały odmawiać posłuszeństwa, a uszy pękały od biadolenia Sary. W końcu zobaczyłyśmy gmach ogromnego budynku wykonanego na styl barokowy, zmieszany oczywiście z nowoczesnym podjazdem, recepcją i wyposażeniem pokoi. Nie dało się ukryć – hotel robił nieopisywalne wrażenie. Weszłyśmy do środka. Za ogromnym, rzeźbionym stołem stała niewysoka kobieta w czerwonej garsonce. Przerażająco się do nas uśmiechała.
- Dzień dobry. W czym mogę pomóc..?
~*~
Minęło kilka dni, zanim oswoiłyśmy się z nowym otoczeniem, ale po pewnym czasie znałyśmy miasto jak własną kieszeń. Jesień robiła się coraz chłodniejsza. Kolorowe liście zdobiły szare, smutne chodniki . Miałam zamiar iść do sklepu, kiedy nieoczekiwanie zostałam zatrzymana przed windą.
- Tenshi? - Spod grubego szalika wydobył się znajomy głos.
- Aniyo? - Anna była moją znajomą z gimnazjum. Nigdy jakoś specjalnie do siebie nie brnęłyśmy. Była lubiana zazwyczaj wśród chłopców, którzy mi się podobali, dlatego też czasami miałam ochotę dać jej nauczkę. Niestety miała niesamowitą urodę – to musiałam jej przyznać.
- Co Ty tutaj robisz?
- Przyjechałam odpocząć razem z Sarą. A Ty?
- Ja też wybrałam się tutaj na odpoczynek! Co wy na to, żebyśmy gdzieś razem wyskoczyły?
- Okej. Muszę już iść. To będziemy w kontakcie.
- Okej! Paa!!
Od kiedy ona się ze mną zadaje? Zazwyczaj byłam dla niej warta tyle, co nic. Ale mniejsza o to. Wybiegłam z hotelu, żeby zdążyć do sklepu, ze względu na to że w późniejszych godzinach kolejki do kas były kosmiczne. Kupiłam najpotrzebniejsze rzeczy i wróciłam do pokoju.
- Gdzieś Ty tak długo była?
- W sklepie. W końcu Tobie nie chciało się ruszyć zacnego tyłka.
- Ah, jak miło, że o mnie myślisz. Co kupiłaś?
- Masz. - Rzuciłam reklamówkę z zakupami w ręce Sary.
- A gdzie są ciastka? Mogłaś kupić jakieś chipsy... I nawet coli nie wzięłaś.
- Jak tak bardzo chcesz to idź sama.
- Ty powinnaś iść! To nie ja zapomniałam o najważniejszych rzeczach. - Nie odezwałam się już ani słowem, żeby całkiem nie wyprowadziła mnie z równowagi.
~*~
Udałam się na spacer po centrum miasta. Faktycznie, nie lubiłam ludzi, ale w tłumie czułam się anonimowo. Coś, czego nienawidziłam pomagało mi w najcięższych chwilach. Byłam niesamowicie wnerwiona. Szłam dziarskim krokiem przed siebie nie zważając na kałuże, od których chwilę później miałam całe mokre nogawki. Nagle na kogoś wpadłam. Nawet nie przeprosiłam. Po prostu szłam dalej.
- Hej! Zaczekaj! - Słyszałam męski głos osoby, która za mną podążyła. - Ale jesteś niemiła. Nie wypadałoby przeprosić? - Ignorowałam każde jego słowo. W końcu chłopak złapał mnie za rękę i zatrzymał. - Ty! Kto ciebie wychował?! Zobacz, co narobiłaś! - Spojrzałam na białą kurtkę całą poplamioną od kawy. Przeniosłam wzrok z powrotem na moje buty i odwróciłam się, aby odejść w spokoju. - Nie tak szybko. W zamian za poplamione ubrania pomożesz mi. Chyba się zgubiłem. Jesteś stąd? Chciałbym dotrzeć do hotelu, ale nikt nie zna adresu, który podaję.
- Nie mam ochoty na udzielanie pomocy zagubionym osobom.
- Hej! Poplamiłaś mi kurtkę i na dodatek odmawiasz pomocy?! Doprawdy, masz tupet.
- Dlaczego nie weźmiesz taksówki?
- Ostatnie pieniądze wydałem na kawę, którą przed chwilą na mnie wylałaś.
- Pff... - Odfuknęłam i chciałam iść dalej, jednak chłopak nie dawał za wygraną. Mocno ściskał mnie za nadgarstek. - Puszczaj. - Zaczęłam się szarpać.
- Ani mi się śni. Najpierw mi pomożesz.
- Jeśli to zrobię, zostawisz mnie w spokoju?
- Obiecuję.
- Gdzie masz ten adres? - Spytałam nadal nie patrząc na twarz nieznajomego. Chłopak wcisnął mi do ręki kolorowy kawałek papieru z adresem nabazgrolonym niedbale niebieskim długopisem.
- Rozczytasz się?
- Tak. Wygląda na to, że zmierzasz do hotelu, w którym mieszkam. Właściwie miałam już wracać, więc zaprowadzę cię tam.
- Dziękuję. A... mogę o coś zapytać?
- Miałam ci tylko pomóc w jednej sprawie...
- Dlaczego ani razu na mnie nie spojrzałaś? Przepraszam, ale dziwnie mi się rozmawia z kimś, kto nawet na mnie nie patrzy. - Zadał pytanie, mimo że się nie zgodziłam. Podniosłam głowę i przyjrzałam się delikatnym rysom twarzy nieznajomego. Jego czerwone włosy połyskiwały w blasku słońca, a świecąca skóra szkliła się oszałamiająco. Chwilę później zatonęłam w głębokich, czekoladowych oczach. Przeniosłam wzrok na roześmiane usta, za którymi krył się perłowy uśmiech. Poczułam, jak moje serce wariuje. Dłonie zaczęły lekko drgać, a całe ciało przeszył prąd. Nie rozumiałam, co się dzieje. - Coś się stało? Wyglądasz na co najmniej zdziwioną.
- Nie, nic. - Zwiesiłam głowę i nie mówiłam nic więcej.
- Daleko stąd do plaży? - Zapytał po krótkiej chwili.
- Nie. Właściwie tylko kilka minut.
- Więc przejdźmy się tam.
- A twoja kurtka?
- Nie ważne. Bardzo chciałem zobaczyć tutejszy zachód słońca zaraz po przyjeździe. Właściwie to się nie przedstawiłem. Nazywam się Jung Jinyoung. Może mnie kojarzysz?
- A powinnam?
- Jestem członkiem popularnego zespołu z Korei Południowej.
- Jesteś piosenkarzem?
- Tak.
- To dlatego jesteś taki ładny... - Niechcący powiedziałam na głos.
- Naprawdę tak uważasz?! - Ucieszył się, ale w odpowiedzi zobaczył tylko ogromny rumieniec na mojej twarzy.
Po dotarciu na plażę udaliśmy się na pobliską ławkę, na której zawsze siadałam. W milczeniu czekaliśmy na upragnioną chwilę. Słońce powoli sięgało linii horyzontu. Jego intensywnie złota postać zdawała się niknąć. Blask światła rozprzestrzeniał się wokół żółtego krążka. Wyglądało to jakby ktoś rozpostarł ogromny, długi szal ze szczerego kruszcu. Cała reszta nieboskłonu otaczała tę jasność, kontrastując z nią swoimi granatami, ultramarynami, szafirami i szarością smug, w które układały się w nieliczne chmury. Woda stała się czernią, w której jak gdyby roiło się od owoców pomarańczy, rzucających ciepłe refleksy spośród fal, które wiatr lekko wprawiał w ruch. Spokojny bezruch dogasającego dnia dynamizowały krzyki stada mew kłębiących się w ostatnim dziś locie ponad lustrem wody. W końcu ognista kula skąpała się w tafli morza i po kilku chwilach.. znikła. Nawet nie zauważyłam, kiedy zrobiło się ciemno. Chłopak delikatnie dotknął mojego ramienia. Drgnęłam.
- Co się stało?
- Nie wiem... - Mruknęłam.
- Nie wyobrażaj sobie niczego! - Zaczął się szczerze śmiać. - Nie jestem takim człowiekiem. - Dodał przecierając oczy.
- Nic sobie nie wyobrażałam!
- Dobrze, dobrze... Chodźmy lepiej do hotelu. Zaczynam być śpiący.
~*~
Dotarliśmy do budynku. Na miejscu okazało się, że mamy pokoje obok siebie. Gdy się rozstaliśmy poczułam pustkę w moim sercu. Czyżby to było..?
~*~
Minął tydzień. Chłopak i ja staliśmy się sobie bliscy. Pewnego dnia postanowiliśmy pójść razem na imprezę hotelową. Ogromny, ocieplany taras rozpościerał się wzdłuż linii brzegowej. Niebo wyjątkowo było pozbawione chmur. Porozstawiane stoły były pełne rozmaitego jedzenia. Srebrna sukienka, którą na sobie miałam, mieniła się w blasku lamp. Jinyoung złapał mnie za dłoń i pociągnął za sobą.
- Co Ty robisz? - Oburzyłam się.
- Chodź. - Miał poważną minę.
- Coś się stało? - Wyszliśmy z pomieszczenia na świeże powietrze. Było chłodno.
- Muszę powiedzieć ci coś ważnego.
- O co chodzi? - Stanęliśmy naprzeciw siebie.
- Tenshi... - Rumieńce chłopaka mieniły się w świetle księżyca. - Obiecaj mi, że przyjmiesz to ze spokojem.
- Ale co się stało?
- Ja.. Ja.. Kocham cię. – Delikatnie mnie przytulił. Nie byłam zdziwiona. Wiedziałam to od kilku dni... Jinyoung nie potrafił ukrywać swoich uczuć. Mimo to nie wiedziałam co powinnam odpowiedzieć. „Ja ciebie też” ? Czy to nie byłoby zbyt proste? - Wszystko w porządku?
- Tak. - Uśmiechnęłam się do siebie. „Na razie ci tego nie powiem, ale pozwolę ci kochać.” pomyślałam nie mówiąc nic więcej.
~*~
Na przyjęciu zjawiła się Aniyo. Gdy tylko mnie dostrzegła, od razu przybiegła w podskokach.
- Hej! Jak się masz?
- Dobrze. Dziękuję. Co cię tu sprowadza?
- To chyba oczywiste... - Zachichotała. Odsunęłam się na bok nie brnąc w rozmowę pozostałej dwójki. Kiedy tylko zobaczyła to Sara, od razu się zdenerwowała.
- Co Ty wyprawiasz?!
- Ciszej trochę.
- Ona ci go odbije głupia!!!
- Ale on....
- Co? Coś się stało? Tenshi... Ty się czerwienisz! - Zaśmiała się moja przyjaciółka.
- Nieprawda.
- Przecież widzę! Pocałował cię? - Od razu zaczęła dociekać.
- Nie.
- Więc może powiedział, że cię kocha? - Nie usłyszała odpowiedzi. - Zgadłam?!!! - Wydarła się.
- Cicho.
- Tenshi. Nie możesz dać za wygraną. Idź tam do nich i go odbij. Zdobądź go dzisiaj.
- Ale... Jeśli mi to wyznał, to nie znaczy, że...
- Nie rozśmieszaj mnie. - Przerwała mi. - Musicie to przypieczętować pocałunkiem. Masz dziś idealną szansę. Tylko nie bądź nieśmiała! Otwórz się na niego.
- Dziękuję. - Przytuliłam się do Sary i mimowolnie wróciłam do boku Jinyoung'a.
- Coś nie tak? - Zapytał widząc moją niepewną minę.
- Nie... - Odparłam nieśmiało schylając głowę w dół. „Nie zrobię tego. Nie ma mowy!” To były jedyne myśli, które w tej chwili tkwiły w mojej głowie. Jednak jakoś tak wyszło, że zostałam z chłopakiem sam na sam. Tańczyliśmy. Spoglądałam prosto w jego nieziemsko iskrzące się oczy, nieświadomie się przy tym uśmiechając. Nagle zrobiło mi się gorąco. Nogi zaczęły mi się plątać. Ramiona omdlewały. Zaczęłam lecieć w dół. Jinyoung szybko mnie złapał.
- Tenshi! Co się stało?!
- Ja... Nie wiem.. - Wyszeptałam.
- Zabiorę cię do pokoju. - Zaczęłam się rozglądać dookoła. Sary nigdzie nie było.
Nawet nie wiedziałam, kiedy znaleźliśmy się w jego pokoju. Ostrożnie ułożył mnie na łóżku. Stwierdził u mnie wysoką gorączkę i położył na moim czole ręcznik zwilżony zimną wodą.
- Jak zwykle sprawiam kłopoty..
- To żaden kłopot. - Uśmiechnął się.
- Ale mimo wszystko..
- Tenshi. Będę to powtarzał, aż zrozumiesz. Kocham cię. - Przeszedł mnie dreszcz. Wypowiedział te słowa tak delikatnie, ale jednocześnie tak wyraźnie... - Nigdy nie będziesz dla mnie kłopotem.
- Ja... - Starałam się odpowiedzieć, jednakże żadne słowo nie chciało przejść przez moje gardło. - Czuję się już lepiej. - Wyszłam z sytuacji obronną ręką.
- To dobrze. Chcesz się napić czegoś ciepłego?
- Tak.
- Zaraz ci przyniosę. - Wyszedł z pokoju hotelowego do stołówki. Chwilę później do środka wbiegła Sara.
- Co ty tu robisz? - Zdziwiłam się.
- I jak? Pocałował cie?
- Jak tu zostaniesz, to z tego nici. Uciekaj!
- Już, już. - Zaśmiała się wesoło. - Powodzenia! - Wybiegła. Chwilę później wrócił Jinyoung. Postawił na stole herbatę i usiadł przy mnie. Podniosłam się do góry tak, że nasze oczy były tuż przed sobą.
- Ja ciebie też kocham. - Wyszeptałam dumna z siebie. Chłopak uśmiechnął się uroczo i musnął dłońmi moje zaróżowione policzki. Przyciągnął mnie do siebie i delikatnie dotknął dolnej wargi moich ust. Z każdą sekundą pocałunek stawał się coraz bardziej intensywny. Moje serce waliło tak mocno, jakbym miała zaraz umrzeć. Czułam jak unosimy się nad ziemią. Byłam pewna, że gdy otworzę oczy, ujrzę skrzydła wystające zza sylwetki chłopaka.
~*~
Później film mi się urwał. Skończyło się na pocałunku. Po tym słyszałam tylko głuche krzyki, wycie syren i rozkazy wydawane przez jakieś niskie, poważne głosy. Gdy wróciłam do świadomości, byłam bezwładna. Nie mogłam otworzyć oczu. Dłonie nawet nie drgnęły, mimo że tak bardzo się starałam... Słyszałam słowa... „Wróć... Dlaczego mi to robisz? Ledwo się zaczęło, a ty już zamierzasz mnie opuścić? Nie możesz odejść, rozumiesz? Nie możesz!”. Tak bardzo chciałam mu odpowiedzieć...
~*~
- Lekarze długo zdawali raporty. Ojciec mi opowiadał, przez co musiał przejść.
- Więc mamo... Tata na początku kochał twoją przyjaciółkę?
- Tak. Okazało się, że miała problemy z sercem. Ale jestem pewna, że umarła szczęśliwa. - Kobieta uśmiechnęła się i odłożyła zeszyt do kartonu. Na jej ubraniach zaczęły pojawiać się krople łez.
- Mamo... - Młody chłopak przytulił się do Sary.
- On już dawno o tym zapomniał dla mnie. Jednak ja nigdy nie zapomnę o Tenshi. Tak się składa, że dziś mija rocznica jej śmierci. Tylko ja o tym pamiętam. Pójdziemy razem...? - Nie zdążyła dokończyć, ponieważ syn jej przerwał.
- Oczywiście.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz