czwartek, 27 czerwca 2013

10. Black Prince. (S/Y)

- Książę. - SungYeol ukłonił się z uśmiechem na twarzy. - Świetnie wyglądasz. Wypoczynek wyszedł ci na dobre.
- Dziękuję. Mam nadzieję, że ty także dużo odpoczywałeś. - odwzajemniłem uśmiech z zadowoleniem. Nasz pobyt przedłużył się o kilka dni, ponieważ ojciec nie miał wystarczającego orszaku.
- Dziś wieczorem odbędzie się kolacja z rodziną królewską. Powinieneś obowiązkowo się na niej stawić. - kiwnął głową.
- Rozumiem. - odparłem i położyłem płaszcz na łóżku, który zaraz został schowany do szafy przez młodego. - Jesteś już wolny. Zobaczymy się jutro. - odprawiłem kucharza. Spojrzałem na SungJonga. Mięliśmy jeszcze trochę czasu. Kazałem stajennemu osiodłać konie.
- Zabiorę cię do mojego świata. - młodszy spojrzał na mnie z niezrozumieniem. - Zobaczysz wnętrze mojego serca.
- Twoje serce powróciło? - podszedł i położył dłoń na mojej klatce piersiowej.
- Za każdym razem dzielisz się ze mną swoim sercem. Ale spokojnie. Twoje serce przeze mnie nie umrze. Ty po prostu dzielisz tę miłość. Otaczasz nią dwie osoby. Dzięki temu nasze więzi są nierozerwalne. Nie potrafiłbym się na ciebie teraz złościć. - przytuliłem go. - Przepraszam, że byłem taki okropny.
- Nie.. - pokręcił głową. - Nie musisz przepraszać hyung. - pocałował mnie w policzek. Pogłaskałem go po głowie, po czym złapałem za rękę.
- Chodźmy. Mój świat nie może już dłużej na ciebie czekać.

Znów doznałem wspaniałego uczucia. Znów czułem ukochany zapach sierści. Znów słyszałem uwielbiony dźwięk kopyt topiących się w złotym piasku. Znów czułem stęsknione bicie serca... Niczym jedna dusza wszczepiona w dwa ciała. Ja i mój koń. Jednak teraz widziałem jeszcze kogoś. Widziałem roześmianego SungJong'a. Widziałem jego rozwiane włosy. Policzki lśniące w świetle słońca zmęczonego całodziennym czuwaniem nad naszymi głowami. Idealne rzędy białych zębów, do złudzenia przypominających perły. Długą szyję, rozglądającą się za drzewami i ścieżkami. I w końcu... bystre oczy, pragnące dostrzec dosłownie wszystko. Pragnące przeżyć przygodę. Pragnące patrzeć na mnie w każdej możliwej chwili, by na moment móc oderwać się od widoku spomiędzy sterczących uszu pędzącego rumaka, który za chwilę miał się zatrzymać, widząc poczynania drugiego zwierzęcia.
 Mój mały, osobisty książę rozejrzał się dookoła. Znajdowaliśmy się właśnie na polanie. Wieczorny blask odbijał się od wilgotnej trawy i owijał nas swoją ciepłą barwą. Miliony kolorowych motyli wyleciały zza drzew. Zupełnie, jakby ktoś je spłoszył. SungJong zaparł dech w piersiach. Z rozdziawionymi ustami, które swoją drogą niesamowicie mnie kusiły, wpatrywał się w nie, usiłując przyjrzeć się każdemu z osobna. Tak jakby chciał zliczyć je wszystkie. Jakby pragnął zakodować w głowie odcień i barwę każdego z nich. Niezauważony zaszedłem go od tyłu i mocno przytuliłem. Oparłem brodę o jego obojczyk. Czułem zapach mydła, którego używał. Splotłem ręce na jego brzuchu. Zaraz położył na nich swoje dłonie i mocno ścisnął. Dostrzegłem łzy spływające po jego poliku. Spojrzałem na niego z niezrozumieniem.
- Coś nie tak? Nie podoba ci się mały świat, do którego uciekam? - spytałem.
- To nie tak. - pokręcił głową i wytarł twarz. - Po prostu... Książę, jesteś pierwszą osobą, która tak mnie traktuje. Którą choć trochę obchodzę.
- Obchodzisz mnie. - zgodziłem się z nim. - Jak miałby mnie nie obchodzić mężczyzna, który dzieli się ze mną swoim sercem? - odwróciłem go do siebie przodem. - Nie płacz już, proszę. To czas, by się cieszyć. Ponieważ znalazłem sens. Większy i lepszy od poprzedniego. Znalazłem swój cel, do którego zamierzam uparcie dążyć. Będziesz przy mnie na zawsze. Ponieważ nigdy nie pozwolę ci odejść. - mimo że go uspokajałem, zaczął płakać jeszcze bardziej. Nie wiedziałem, co powinienem powiedzieć. Po prostu mocno go przytuliłem.

2 komentarze: