poniedziałek, 29 kwietnia 2013

8. This love was so fast. (S/Y)

W komentarzu pojawiło się pytanie ile zamierzam napisać rozdziałów. Szczerze mówiąc nie wiem xD Zawsze jak coś piszę to w międzyczasie urodzi się genialny pomysł na rozwinięcie fabuły i zazwyczaj wychodzi tego dość sporo. Z resztą możecie zobaczyć po innych seriach ^__^ Na pewno rozdziałów będzie ponad 10. Tyle wiem na 100 % XD 
Enjoy~~

Jednym ruchem wyszedł ze mnie.
- Powtórz to. - Powiedział stanowczym tonem. Rozdziawiłem usta i za wszelką cenę starałem się ponownie wypowiedzieć jego imię.
- Dd... Dooo...oon... - Nie mogłem. Spojrzał na mnie rozczarowany. Byłem przybity. Dlaczego akurat ja? Dlaczego nie mogę znów tego zrobić? Zacząłem płakać. Hae przytulił mnie i zaczął gładzić moje plecy. Nasze niespokojne oddechy wróciły do normalności. W duchu przepraszałem chłopaka z całego serca. Ale przynajmniej raz... Chociaż tyle udało mi się dla niego zrobić.
 Wstałem z łóżka i pociągnąłem go za rękę. Poszliśmy wziąć wspólny prysznic. Chwyciłem do ręki gąbkę i wylałem na nią trochę płynu, po czym zacząłem myć ciało bruneta. DongHae uśmiechnął się i odgarnął do tyłu moje mokre włosy. Wiedziałem, że cieszy się, że mógł usłyszeć mój głos, ale chciałem jeszcze bardziej go uszczęśliwić. Chciałem móc zrobić to jeszcze raz.
 Poczułem kłucie w sercu. Ścisnąłem gąbkę w pięści i przytuliłem się do młodszego. Zacząłem łkać. Byłem wściekły na siebie i na swoją niepełnosprawność. Nienawidziłem swojej osoby. Nie zasługiwałem na kogoś takiego jak Hae.
 Widząc co się ze mną dzieje, chłopak zakręcił wodę i wyprowadził mnie z kabiny. Owinął mnie ręcznikiem i zaczął wycierać. Spojrzałem na niego. Dlaczego? Dlaczego mi to robisz? Dlaczego się mną zajmujesz? Jak... Jak możesz mnie nie nienawidzić, kiedy zadaję ci tyle bólu..?

Byłem tak zmęczony, że zaraz zasnąłem. DongHae cały czas głaskał mnie po głowie. Byłem bezpieczny. Doskonale to wiedziałem. Wewnętrzny spokój pozwalał mi na przyjemny sen. Cały czas widziałem uśmiechniętą twarz Hae. Dopiero teraz zdałem sobie sprawę z tego, że dawno nie widziałem jak chłopak szczerze się śmieje. Na domiar złego miałem dziwne wrażenie, że to tylko i wyłącznie moja wina. Po raz kolejny miałem ochotę zapaść się pod ziemię i nie wychodzić nigdy więcej na powierzchnię. Obiecałem sobie, że od tej pory DongHae musi dużo się śmiać. Chcę codziennie widzieć jego uśmiech. Chcę być osobą, która sprawi, że będzie szczęśliwy.

Obudziłem się dość wcześnie. Spojrzałem na spokojną twarz bruneta. Za oknem padało. Była burza. Tak samo jak tego pechowego dnia. Z tego wszystkiego zapomniałem z nim o tym porozmawiać. Sięgnąłem za kartkę papieru i długopis. Zacząłem się zastanawiać... Co powinienem napisać? I czy Hae się nie zezłości? Nie chciałbym, żeby teraz mnie zostawił samego.
 Wstałem z łóżka i poszedłem do pokoju hyonga. Nikogo tam nie było. Rozejrzałem się dookoła. Nasze ubrania walały się po podłodze, a kołdra leżała na łóżku zwinięta w kłębek. Ogarnąłem wszystko i poszedłem do kuchni. Przygotowałem na śniadanie tosty, których zapach rozniósł się po całym domu. Kilka minut później poczułem tulącego mnie od tyłu DongHae, podczas gdy smarowałem kromki wiśniowym dżemem. Uśmiechnąłem się i położyłem lewą rękę na jego dłoniach splecionych na moim brzuchu. Chwilę później chłopak oparł brodę o moje ramię i prawą ręką podebrał jednego tosta, po czym ugryzł kawałek. Chciał, abym ja też spróbował, więc przystawił go do moich ust. Rozśmiany wziąłem kęs. Prawdę mówiąc, nasze śniadanie wyszło mi całkiem nieźle. Usiedliśmy do stołu i zabraliśmy się za konsumpcję reszty posiłku.
Kiedy zjedliśmy, przyniosłem kartkę i zacząłem pisać.

Dlaczego całowałeś się wtedy z LeeTeuk'iem? 

Taka jest moja praca. Nie zapominaj, że jestem hostem... Oczywiście ciebie kocham najbardziej, ale właśnie za to mi płacą. 

Więc dlaczego nie zrezygnujesz z tej pracy? Dlaczego jesteś w tym zawodzie? 

Nie mam żadnej szkoły, a tam przyjęli mnie z otwartymi ramionami. Muszę być dobry w tej pracy. Pojąłem ją z dobrego powodu. 

Dlaczego? Lubisz to? -Posmutniałem. Wydawało mi się, że mu nie wystarczam.

To nie tak, że lubię. Potrzebuję pieniędzy. 

Na co? 

Jakiś czas temu umarł mój ojciec. Moja matka powiedziała, że nigdy go nie kochała i odeszła do swojego kochanka. Zacząłem tam pracować, ponieważ chcę postawić dla ojca pomnik. Chcę, żeby mógł mieć pogrzeb, jakiego jest godzien. 

Zamurowało mnie. DongHae zaczął płakać. Bez zastanowienia wstałem i mocno go przytuliłem. Czułem jak nierównomiernie oddycha. Musiał być naprawdę zżyty z ojcem. Chwilę później, jego płacz przerodził się w panikę. Hae... Nigdy nikomu o tym nie mówiłeś? Zawsze żyłeś z tym sam? Wiem jak to jest. Kiedy nikt nie podaje ci rękawa. Kiedy zostajesz sam, a łzy nie chcą przestać lecieć. HeeChul również często płacze sam. Nienawidzi ukazywać swoich słabości. Ale czasem trzeba...
Było mi strasznie smutno. Chciałem z nim tworzyć radosne wspomnienia, a tymczasem on płakał tak mocno... Pogłaskałem go po głowie. Nie było sensu mówić, że będzie dobrze. Mogłem tylko powiedzieć "dasz radę". Mogłem tylko kazać mu się nie poddawać. DongHae... Przestań płakać, bo ja też zacznę... Nie chcę, żebyś na to patrzył. To może stać się jeszcze cięższe...

niedziela, 28 kwietnia 2013

7. This love was so fast. (S/Y)

Uwaga! Scena +18

Leżałem pozaklejany od kilku dni. DongHae jak dotąd nie zjawił się w szpitalu ani razu. Już zaczynałem słyszeć słowa hyonga, ale bardzo cicho. Wszystko musiało się zrosnąć, żebym mógł zdjąć opatrunek. Musiałem unikać głośnych miejsc i sytuacji. Może dlatego Hae wolał się nie zjawiać? Ale z tego co wiem, nie dostał informacji o mojej operacji...
- Hyong, tak właściwie to co z zapłatą? - Zapytałem językiem migowym podczas jedzenia obiadu.
- Nie martw się o to. - Uśmiechnął się. - Za wszytko zapłaciłem.
- Na pewno nie mało musiałeś wydać. Postaram się wszystko ci oddać.
- Nie musisz oddawać. - Wstał i sięgnął po nawilżone chusteczki, po czym przetarł jedną z nich moje usta.
- Co ty wyprawiasz? - Wzburzyłem się.
- Nic. - Usiadł obok mnie i zaczął jeszcze bardziej się śmiać. - Jesteś strasznie uroczy, Hyukkie. Nie dziwię się, że DongHae tak łatwo ci uległ. - Westchnął. Nie wiedziałem jak się zachować. Sięgnąłem po telefon i sprawdziłem, czy Hae przypadkiem się nie odezwał. Niestety moja komórka milczała przez cały czas. Zebrałem w sobie resztki odwagi i zacząłem pisać sms.

Ty: Nie masz zamiaru teraz się odzywać? Przepraszam za to, ale na prawdę zapomniałem wszystkiego. Możesz do mnie przyjść? Bardzo chcę cię zobaczyć. 

Hae: Nie wiem czy powinienem. Kochasz mnie jeszcze? 

Ty: A czy powiedziałem, że chcę spróbować? 

Nie odpowiedział już. Podejrzewałem, że zaraz się zjawi. To była teraz tylko kwestia czasu.
 Usiadłem na brzegu łóżka i spojrzałem na hyonga wyglądającego za okno. Uśmiechnąłem się pod nosem. Sądząc po tym jak się zachowuje, operacja przebiegła pomyślnie. W przeciwnym razie hyong nie byłby taki spokojny. Wstałem i poklepałem go po ramieniu. Chciałbym móc powiedzieć u na głos "dziękuję". Ale nie ważne ile razy i jak bardzo się starałem, z mojego gardła nie chciała się wydostać ani jedna sylaba. Odwróciłem się i sięgnąłem po butelkę z wodą. Wziąłem łyk. Zaraz w drzwiach sali pojawił się DongHae. HeeChul zauważył to i wyszedł z uśmiechem na twarzy. Spojrzałem na młodszego od siebie bruneta. Bez wahania podszedłem do niego i przytuliłem się. Tak bardzo mi tego brakowało... Słyszałem cichy odgłos jego oddechu. Sapał, a jego klatka piersiowa nierównomiernie się unosiła. Czyżby biegł do mnie? Spojrzałem mu w oczy. Płakał. Uśmiechnąłem się. Głupek. Wytarłem łzy i złożyłem pocałunek na jego ustach.


Kilka dni później 

W końcu wypisali mnie ze szpitala. Wyszedłem do domu razem z HeeChul'em. Hae dziś pracuje. Muszę z nim przedyskutować sprawę LeeTeuk'a. To nie może dłużej czekać 
 Ułożyłem się wygodnie na swoim łóżku. W końcu mogłem odetchnąć i porządnie wypocząć. Hyong szturchnął mnie za ramię. 
- Wychodzę. - Pomachał ręką na pożegnanie i nie mówiąc nic więcej, wyszedł. Podreptałem do kuchni i zrobiłem popcorn, po czym udałem się do salonu i włączyłem TV. Kilka minut po tym jak włączyłem film, poczułem wibracje mojego telefonu. 

Hae: Zaraz skończę pracę. Odwiedzić cię? 

Ty: HeeChul gdzieś wyszedł więc śmiało możesz przychodzić. 

Ucieszyłem się. Przez mój pobyt w szpitalu nie widywaliśmy się tak często. Za chwilę zaświeciła się lampka, sygnalizująca pukanie do drzwi. Poszedłem do przedpokoju i kiedy tylko przekręciłem zamek, Hae wtargnął do mojego domu. Wziął mnie na ręce i rzucił na najbliższe łóżko, w pokoju HeeChula. Położył się na mnie i zaczął całować moją szyję. Próbowałem go odepchnąć i powiedzieć, że nie powinniśmy tego robić, zwłaszcza tu, ale nie chciał mnie posłuchać. Napierał na mnie z całej siły i przygryzał skórę na podbródku. Syczałem wyginając plecy w łuk i zbliżając się tym samym jeszcze bardziej do DongHae. Jego dłonie wśliznęły się pod moją koszulkę i wędrowały po zarysach mięśni. Ułożyłem dłonie na jego polikach i pociągnąłem do góry. Ugryzłem jego dolną wargę i usłyszałem przygłuszony jęk. Uśmiechnąłem się i zacisnąłem zęby jeszcze mocniej. Podwinąłem jego koszulkę i zdjąłem ją z niego, przerywając na chwilę pocałunek. Spojrzał na mnie z pożądaniem. Rozpiął mój rozporek i wyrzucił spodnie w kąt. Usiadłem na łóżku i położyłem dłonie na jego ramionach, zmuszając żeby się położył. Zsunąłem z niego dolną część garderoby. Zacząłem masować wybrzuszenie na bieliźnie młodszego. Pocałowałem go kolejny raz i zacząłem zjeżdżać coraz niżej, kreśląc ścieżkę przez całą klaktę piersiową i podbrzusze, aż dotarłem na miejsce. Wyciągnąłem jego przyrodzenie na wierzch i ująłem je w usta. Zacząłem powoli poruszać się na jego penisie. Po kilku chwilach przyspieszyłem tępa. Hae w międzyczasie głaskał mnie po włosach. W końcu uznaliśmy, że wystarczy. DongHae ułożył mnie na łóżku tak, że zatonąłem w puszystej pościeli hyonga. Młodszy zasłonił niebieskie rolety i usiadł przede mną, rozchylając moje nogi. Pochylił się nade mną i pocałował po raz kolejny. Poczułem jak wkłada we mnie jeden palec. Stęknąłem, wytrzymując dziwne uczucie. Spojrzałem na niego przerażony. Uśmiechnął się i uspokoił mnie następnym pocałunkiem. Poruszał się we mnie przez pewien czas, aż w końcu dołożył drugi palec. Jęknąłem i ścisnąłem jego czarne włosy w pięści. Z jednej strony chciałem, żeby przestał, ale to było zbyt przyjemne. Po chwili doszedł i trzeci palec, jak dla mnie zdecydowanie za szybko. Zawyłem z bólu. Hae zaczął podwijać palce i rozszerzać je. Myślałem, że nie wyrobię. W końcu DongHae wyciągnął palce. Poczułem ulgę. Spojrzał na mnie i przyssał się do moich ust na dłuższą chwilę. W międzyczasie zdążył się przymierzyć i wejść we mnie szybko i gwałtownie. Zawyłem niczym wilk. W moich oczach pojawiły się łzy. Serce zwariowało. Wysunął się lekko i ponownie pchnął z wielką siłą. 
- D... DongHae. - Jęknąłem. Chłopak zaprzestał swoich poczynań i spojrzał na mnie jakby z przerażeniem. Otworzyłem oczy najszerzej jak to możliwe. Ja to powiedziałem? 

piątek, 26 kwietnia 2013

6. This love was so fast. (S/Y)

Obudziłem się wypoczęty jak nigdy. Obok mnie siedział mój hyong i obierał pachnącą pomarańczę. Zajrzałem za okno i dostrzegłem tęczę. Uśmiechnąłem się. Była bardzo wyraźna, co sprawiło że była jeszcze piękniejsza.
 HeeChul kucnął obok łóżka szpitalnego, w którym leżałem. Dopiero teraz zaczęło mnie martwić to, że nie pamiętam jak się tu dostałem. Na drugim krześle pod ścianą siedział tajemniczy brunet. Nie wyglądał na spokojnego.
- Kim on jest? - Zapytałem używając języka migowego.
- Nie pamiętasz go? - Heenim był czyś zmartwiony.
- To źle? - Uśmiechałem się nie rozumiejąc sytuacji. - To twój przyjaciel hyong?
- Powiedzmy. Ty też go znasz.
- Znam? -  Byłem w szoku. Nigdy wcześniej nie widziałem tej osoby. Mógłbym dać sobie uciąć rękę, że żaden z przyjaciół hyonga nie był aż tak przystojny. - Nie wydaje mi się. - Pokręciłem głową. - Coś musiało ci się pomylić hyong.
- To nie mi się coś pomyliło. To ty nic nie pamiętasz. - Jego klatka piersiowa się uniosła. Westchnął. Zaczął coś mówić. Z każdym kolejnym ruchem jego warg, osoba siedząca z tyłu robiła się coraz smutniejsza. Nie mogłem na to patrzeć. Usiadłem na łóżku i spojrzałem w jego stronę. Zawołałem go ruchem do siebie i przytuliłem. Czyżby jemu też coś było? A może stracił rodzinę? Zastanawiało mnie to, ale chyba nie powinienem w takiej sytuacji zadawać pytań hyongowi.
 Pogłaskałem nieznajomego po włosach. Jego ciepło wydawało mi się być dziwnie znajome. Spojrzałem na niego. Płakał. Wytarłem łzy z jego policzków. Chłopak uniósł głowę i spojrzał prosto na mnie. Czułem się nieswojo. Jego źrenice pilnie mierzyły każdy milimetr mojej twarzy. Jednak mimo wszystko uśmiechałem się do niego najszerzej jak to możliwe, na co i on odpowiadał uśmiechem. Podświadomie wiedziałem, że dzięki mnie poczuł się lepiej.
W końcu hyong nas rozdzielił i dał nam kartkę papieru oraz długopis. Wcisnął obraną pomarańczę w moją dłoń i wyszedł. Brunet zaczął kreślić coś na papierze.

Na prawdę nie pamiętasz? DongHae? Nic ci to nie mówi? 

Nie rozumiałem czego ode mnie oczekują. Zarówno on i hyong. Czy nie prościej byłoby mi wytłumaczyć co jest grane? 

Przykro mi, ale nic a nic nie pamiętam. Nie wiem kim jesteś, ale chyba już gdzieś słyszałem to imię. Jesteś przyjacielem HeeChul'a, prawda? Miło mi cię poznać. 

Nie jestem jego przyjacielem. Jestem osobą, którą kochasz. A przynajmniej tak ci się wydawało zanim straciłeś pamięć. Chociaż w sumie... Skoro tego nie pamiętasz, to chyba faktycznie to uczucie było udawane. To zbyt piękne, żeby nie miało się zjebać. Sayo. 

Wyszedł, tym razem wkurzony. Co za dziwny koleś. Jest na mnie zły o coś, czego nie zrobiłem? Idiota. 
 Fuknąłem i rzuciłem się na łóżko. Tylko dlaczego zaczęło mnie męczyć sumienie? Dlaczego chciałem za nim wybiec? Wiedziałem, że nie mogę. Byłem podłączony do aparatury. Poza tym musiałem czekać na hyonga. Inaczej martwiłby się o mnie. Nie chcę mu sprawiać dodatkowego kłopotu. 
 Kilka minut później wrócił hyong. Był strasznie szczęśliwy. Podszedł do mnie i podał mi tajemniczą kartkę. Przeprowadzenie operacji przywracającej słuch? Rozdziawiłem usta i spojrzałem na niego.
- Jak to możliwe? - Miałem w oczach łzy. Ledwo udawało mi się "mówić", ponieważ moje ręce drżały.
- Zanim tu się znalazłeś, upadłeś na ziemię i straciłeś przytomność. Podczas tego, kostki połączone z bębenkiem poprzestawiały się na swoje miejsca. Teraz wystarczy umieścić dwie sztuczne błony w twoich uszach i będziesz mógł słyszeć. - Przytuliłem się do niego kiedy skończył tłumaczyć. To był dla mnie szok. Zazwyczaj lekarze tracili nadzieje na operacje i miałem nigdy nie odzyskać słuchu.
- To wspaniale. - Pokazałem, kiedy udało mi się opanować wzruszenie. Hyong wytarł łzy z mojej twarzy i spojrzał mi prosto w oczy. Ujął moje policzki i złożył łagodny pocałunek na moich ustach. Gapiłem się na niego zdezorientowany, nie wiedząc co począć. On tylko się zaśmiał i podał mi długopis, żebym mógł podpisać zgodę na operację. W końcu choć w pewnej części wrócę do normalności...


 Zanim zasnąłem, przed oczami mignęło mi tylko jasne światło. Później narkoza skutecznie działała. Zapadłem w głęboki sen. Śnił mi się DongHae. Wszystko, co razem przeżyliśmy. Jego pocałunek. Sytuacja na dachu... i to jak upadłem. Teraz wiedziałem, dlaczego Hae był zły i wyobrażałem sobie jak bardzo musiał cierpieć... 

czwartek, 25 kwietnia 2013

1. Yuwon (S/Y)

 YoHyun czekał na swojego przyjaciela już jakieś dwadzieścia minut. No tak. DongHae jak zwykle się spóźniał. Blondyn podszedł do barierek mostu i oparł się na łokciach. Ze spokojem obserwował białe łabędzie pływające w małej zatoce. Uśmiechnął się, kiedy dostrzegł szare pisklęta niesfornie człapiące po brzegu rzeki. Odwrócił się, kiedy poczuł ciepło czyjejś dłoni na swoim ramieniu.
- Przepraszam. - Wdusił z siebie sapiący DongHae, garbiąc się i próbując złapać oddech. - Uciekł mi autobus.
- Nic się nie stało. - Uśmiechnął się i odgarnął grzywkę na bok. - Idziemy?
- Tak, chodźmy. - Wyprostował się i głęboko westchnął. - Właściwie to dlaczego mnie tu zaprosiłeś? - Zapytał. Co prawda ta dwójka nie znała się zbyt długo, ale w ciągu kilku miesięcy stali się sobie bardzo bliscy. Hyunnie za wszelką cenę chciał uczcić pierwszy dzień lata wraz z brunetem poprzez wspólne wyjście o wesołego miasteczka.
 Kiedy oczom YoHyun'a ukazał się ogromny diabelski młyn od razu chwycił Hae za nadgarstek i pociągnął w stronę kolosalnej maszyny ignorując jego pytanie.
- Patrz! Jakie to wielkie! - Wrzeszczał, starając się przekrzyczeć cały tłum skupiony w bramach parku rozrywki.
- Zaczekaj! Ja nie chcę! - DongHae nie chciał tego okazywać, ale strasznie bał się wysokości. Jednak nie zdążył się obejrzeć, kiedy znajdował się już w środku razem z blondynem.
 Okrąg poszedł w ruch. Hae zacisnął pięści i starał się nie wyglądać na zewnątrz. Niestety kątem oka dostrzegł odległe domy. Byli już bardzo wysoko. Odruchowo przytulił się do Hyunnie'go, który uśmiechnął się pod nosem.
- Coś nie tak? - Spojrzał na skulonego przyjaciela.
- Nie, a dlaczego? - Brunet udawał, że nie wie o co chodzi.
- Dlaczego mnie tulisz?
- Żeby nie było ci zimno głuptasie! - Wybrnął z sytuacji obronną ręką. Nie chciał wyjść na strachliwego. - Pójdziemy później na rollercoaster?
- Jeśli chcesz, to pójdziemy. A później możemy gdzieś usiąść i nacieszyć się tą pogodą.
- Um. - Kiwnął głową. - W sumie to mam ci coś do powiedzenia, więc ta przerwa nie pójdzie na marne.
- Co takiego? - Spytał zaciekawiony. Prawdopodobnie nie miał pojęcia co szykuje DongHae.
- Zobaczysz. - Uśmiechnął się cwaniacko i zajrzał na zewnątrz. Wstrzymał oddech i czekał, aż zjadą na dół.
 W końcu nadszedł kres męki. Dwójka udała się na wspomniany rollercoaster. Krzyczeli i szaleli do upadłego. Już po jednym przejeździe byli wykończeni. Ponieważ dobrze znali okolice, bez problemu dotarli na łąkę rozciągającą się w samym środku pachnącego, zielonego lasu. Usiedli na miękkiej trawie i wznieśli głowy ku puszystym chmurom.
- Więc co miałeś powiedzieć? - Przypomniał się zniecierpliwiony YoHyun. DongHae spojrzał na jego twarz. Idealny nos, piękne usta których pragnął zasmakować i czarujące, głębokie oczy... Poczuł, jak lekko się rumieni.
- Lubię cię. - Wydusił jednym tchem.
- Ja też ciebie lubię. - Odparł bez zastanowienia nie zdając sobie sprawy z powagi sytuacji.
- Nie rozumiesz, prawda? - Usiadł po turecku. - Nie rozumiesz jak bardzo cię lubię.
- A jak bardo mnie lubisz? - Zbliżył się do przyjaciela. Hae złapał go za tył głowy i przyciągnął do siebie.
- Bardzo. - Wyszeptał. Przez ciało YoHyun'a przeszły dreszcze, które sprawiły mu przyjemność. Zapragnął więcej. Spojrzał głęboko w oczy bruneta, po czym złożył niewinny pocałunek na jego policzku.
- To chyba dobrze? - Zaśmiał się. - Bo widzisz... Ja też cię bardzo lubię. - Poczuł jak DongHae na niego napiera. Kilka sekund później znajdował się już na trawie z brunetem wiszącym tuż nad nim. Hae zbliżył się do niego jeszcze bardziej. Kiedy już prawie się całowali, piosenkarz się rozmyślił i usiadł obok.
- To nie powinno tak wyglądać. - Westchnął. - Przepraszam.
- Co jest złego w całowaniu się na łące? - Zapytał ironicznie. Był zdenerwowany.
- Nie o to mi chodzi... A co jeśli ktoś nas zobaczy?
- Rozumiem. Czyli fani są ważniejsi. Spoko. - Wstał, a DongHae zaraz za nim.
- To nie tak! - Złapał go za rękaw. - Nie to miałem na myśli! Ja na prawdę... Aish! - Krzyknął i nieoczekiwanie wpił się w usta blondyna, który próbował go odepchnąć. Hae z początku nie zamierzał przerywać, ale w pewnym momencie odpuścił.
- Co ty wyprawiasz?! - Wrzasnął YoHyun.
- Czy nie tego chciałeś? - Spojrzał na niego zdezorientowany.
- Trzeba było zrobić to w czasie. - Warknął i impulsywnym krokiem zaczął się oddalać. Wszystkie emocje skumulowały się w nim. Czuł jakby miał zaraz wybuchnąć. Chciał śmiać się, skakać, płakać i wrzeszczeć jednocześnie. Nie wiedział, czy podoła samemu sobie. Czy faktycznie nie wybuchnie...

środa, 24 kwietnia 2013

5. This love was so fast. (S/Y)

Kolejnego dnia byłem zdecydowanie nie w sosie. Można by powiedzieć, że byłem zupełnym przeciwieństwem wczorajszego EunHyuk'a. Poszedłem do szkoły obciążony toną podręczników. Cały przemoczony wszedłem do szatni. Lało jak z cebra. Odwiesiłem kurtkę blisko kaloryfera, żeby zdążyła wyschnąć, chociaż sądząc po tym, co się działo za oknem, nie zapowiadało się na to, żeby miało przestać padać. Zrobiłem kilka kroków w stronę sali lekcyjnej, kiedy przypomniałem sobie o szkolnym klubie. Mimo mojego humoru, nadal chciałem wiedzieć jak czuje się DongHae.
 Uchyliłem lekko drzwi i zajrzałem do środka. Doznałem szoku. Siedzący na kanapie brunet całował się właśnie z kilka lat starszym ode mnie LeeTeukiem. Mocno trzasnąłem drzwiami, tak żeby dongsaeng mógł mnie usłyszeć i wybiegłem na szkolny dach. Nadal mocno padało, ale nie obchodziło mnie to w tym momencie. Nigdy nie lubiłem płakać. HeeChul twierdzi, że to oznaka największej słabości. To oznacza, że Hae jest moją słabością? Chyba nawet nie zdałem sobie sprawy z tego, jak szybko się do niego przyzwyczaiłem.
 Na niebie pojawiła się rażąca w oczy błyskawica. Domyślałem się, że musiało głośno grzmieć. Jednak byłem w tym momencie bardziej skupiony na sobie. Byłem skupiony na ronieniu łez. Na tym, jak bardzo bolało moje serce. Po raz pierwszy w życiu... czułem się jak delikatna porcelana rzucona wprost na kafelki.
 Upadłem na ziemię. Było zimno. Mokro... Zerwał się porywisty wiatr. A ja trwałem tam nieugięcie, sam jak ten palec. Chociaż w sumie paców jest pięć i zawsze są razem... Sam jak to drzewo na środku łąki. To zdecydowanie lepsze porównanie. Nie było tu nikogo. A nawet jeśli ktoś by był, to i tak nic bym o tym nie wiedział. Nic nie słyszę, a oczy są zbyt mocno zalane łzami.
 Poczułem jak ktoś szarpie moje ramię. Nie miałem ochoty się odwracać. Doskonale wiedziałem kto to. Jedyne co mnie cieszyło to to, że nie mógłby się domyślić, że płaczę. Stawiałem opór, ale on siłą zaciągnął mnie z powrotem do szkoły. Oberwałem w głowę i to dość mocno. Rozgniewany spojrzałem na osobą stojącą przede mną i już mierzyłem się do oddania ciosu, kiedy zorientowałem się, że przede mną stoi Heenim. W progu bocznych drzwi stał zmartwiony DongHae. Jego oczy były smutne... Kiedy na niego zerkałem, ponownie chciało mi się płakać. Zastanawiało mnie, co zamierza powiedzieć. Przepraszam? Nie chciałem?
 Teraz byłem wściekły i za wszelką cenę chciałem odegrać się na Hae. Zacząłem płakać i przytuliłem się do hyonga, obejmując go ramionami i mocno do siebie przyciągając. Z lekka zdziwiony HeeChul pogłaskał mnie po głowie, po czym zdjął swoją marynarkę i zarzucił ją na moje ramiona. Czułem się potrzebny i wiedziałem, że zawsze kiedy będę przybity, mój hyong mnie znajdzie i podtrzyma na duchu. Mimo że starał się być z pozoru chłodny, zdarzało się że przytulał mnie zupełnie bez powodu i głaskał po głowie. Był dla mnie wszystkim. Zastąpił mi rodzinę, przyjaciół i nawet lekarza. Kiedy byłem chory i nie miałem siły się podnieść, podawał mi leki i robił zastrzyki przepisane przez lekarza, którego sam wcześniej zawołał. Mój hyong nie był niepełnosprawny tak jak ja. Wszystko doskonale słyszał i mówił jak każdy zdrowy człowiek, ale postanowił się mną zaopiekować. Przyjaźniliśmy się, kiedy jeszcze umiałem mówić i słyszałem. Później razem uczyliśmy się języka migowego. I tak aż do dzisiaj.
 Kątem oka dostrzegłem, jak zrozpaczony Hae mówi coś do hyonga, jednak wolałem udawać, że nic nie widzę. Podciągnąłem się na szyi HeeChul'a i z zamkniętymi oczami przejechałem nosem wzdłuż jego grdyki. Czułem, jak jego struny głosowe drżą w rytm wypowiadanych słów. Heenim złapał mnie za ramiona i odsunął od siebie. Spojrzałem na niego smutny. Przekazał mi, że będzie tłumaczył to, co mówi DongHae. Jednak ja pokręciłem głową i przytuliłem się z powrotem. Chciałem za wszelką cenę choć trochę odpłacić się bólem Hae.
 HeeChul mocno złapał mnie za ramiona i ponownie odsunął. Potrząsł mną i spojrzał prosto w oczy. Przeszedł mnie dreszcz. Nigdy nie miałem okazji patrzeć tak bezpośrednio w oczy hyonga. Nie dostrzegłem w nich tego ciepłego błysku. Mimo że przemoczony trząsłem się z zimna, nagle poczułem gorący powiew powietrza. On tylko uśmiechnął się i zaczął ze mną rozmawiać za pomocą języka migowego.
- Dlaczego to robisz? Przez ciebie czuję się nieswojo.
- Przepraszam hyong.
- Mam nadzieję, że nie zamierzasz dalej wykorzystywać mnie do zemsty? - Spojrzał na mnie rozbawiony. Zupełnie nie rozumiałem dlaczego było mu do śmiechu. - Będę waszym pośrednikiem. Wyjaśnijcie sobie to nieporozumienie.
- To żadne nieporozumienie. On zrobił źle i wie o tym. - Zgarbiłem się i zacząłem kaszleć. Zupełnie zapomniałem  tym, że jestem mokry. Straciłem równowagę i przewróciłem się na podłogę. Uderzyłem głową o kafelki i to dosyć porządnie. Straciłem przytomność. Nie wiedziałem co się dzieje. Momentalnie ból, który czułem, ulotnił się. Byłem lekki. Zupełnie jak po spowiedzi.
 Sen? Czy jawa? Nie byłem w stanie odróżnić rzeczywistości. Wszystko mi się mieszało. Fakty związane z  DongHae powoli zamieniały się w mgłę... Widziałem HeeChula pochylającego się nade mną, mimo że nadal miałem zamknięte oczy. Co się dzieje..?

poniedziałek, 22 kwietnia 2013

4. This love was so fast. (S/Y)

Po zaznaczeniu odpowiedzi, włożyłem kartkę z powrotem do koperty i wyszedłem. Udałem się pod drzwi klasy, w której miałem kolejną lekcję. O dziwo nie spotkałem DongHae ani razu. Zaraz przyszła nauczycielka i wszedłem za nią do środka. Nie sądziłem, że w mojej "milczącej" szkole mógłby pracować ktoś, kto nie zna języka migowego. Ale w sumie podawanie uczniom kawy i ciastek niekoniecznie musi tego wymagać.
Dopiero teraz, w czasie lekcji, zostaliśmy powiadomieni o szkolnym bufecie. Zapowiada się ciekawie. Zastanawia mnie kwestia obsługi. Może Hae będzie tam tylko po to, żeby ładnie wyglądać? No bo w końcu... nie jest najgorszy.
 Kiedy wychodziłem ze szkoły, zostałem zaczepiony przez bruneta. Złapał mnie za rękę i zaprowadził w pewne miejsce. Zauważyłem kawałek papieru wystający z jego kieszeni. Zaraz zatrzymaliśmy się oboje, a on wyciągnął ową kartkę. Rozejrzałem się dookoła. Byliśmy w ogrodzie. Nie szliśmy długo, ale nigdy nie wiedziałem o istnieniu tego miejsca. Może dlatego, że nie lubię spacerów. Było tu bardzo zielono, ale oprócz tego, na widok malowały się barwne pąki kwitnących kwiatów, których zapach unosił się w powietrzu. Słońce wpadało tu tylko przez szczeliny drewnianego zadaszenia i przerwy między liśćmi. Nie mniej jednak, było bardzo jasno i przyjemnie. Zrobiłem kilka kroków do przodu. Od razu poczułem się lepiej. Hae wcisnął mi w rękę kartkę.

To moje ulubione miejsce. Pewnie nie wiedziałeś o jego istnieniu. To ja je stworzyłem z myślą o tym, żeby przyprowadzić tu w przyszłości osobę, którą pokocham. Nie wiem, czy to co jest między nami to już miłość, ale czułem wewnętrzną potrzebę zaprowadzenia Cię tutaj. Mam nadzieję, że Ci się podoba? Chciałbym, żebyś odwiedzał to miejsce, kiedy będziesz źle się czuł. Trawa jest bardzo miękka. Rzadko ją koszę, żeby była wysoka. 
Odnośnie szkoły... Zamierzam iść na kurs języka migowego. Dzięki temu zostanę kelnerem w szkolnym klubie. Co o tym myślisz? 
Widziałem Twoją odpowiedź. Dziękuję.

No tak. Zaznaczyłem odpowiedź, której sam się nie spodziewałem. To dziwne. Za wszelką cenę nie chciałem go stracić. Dlatego zgodziłem się. Ale czy to już powód, żeby mówić o miłości..? Po prostu chcę spróbować.
Przytuliłem się do niego w akcie wdzięczności. Znów czułem na sobie jego oddech. Zarumieniłem się lekko. Odchyliłem się i spojrzałem mu w oczy. Złożył szybki i niewinny pocałunek na moich ustach. Pociągnąłem go za sobą i usiadłem na trawie. On znalazł się zaraz obok mnie. Wyciągnąłem telefon i zacząłem stukać po ekranie.
Tak w sumie to ile masz lat? 

Przeczytał wiadomość i wziął ode mnie telefon. 

Zdarzyło się, żebyś nie przeszedł do następnej klasy?

Zdziwiony przecząco pokręciłem głową. On uśmiechnął się i zaczął pisać dalej. 

Zatem jesteśmy w tym samym wieku. I chyba nawet jesteś ode mnie starszy o kilka miesięcy, hyong ^_^

Uśmiechnąłem się. Nikt nigdy nie zwracał się do mnie hyong. Pewnie dlatego, że jedyną osobą, z którą jak dotąd utrzymywałem stały kontakt był HeeChul. Jednak moja satysfakcja zmalała, kiedy przypomniałem sobie, że prawdopodobnie nigdy nie usłyszę głosu Hae. Położyłem się na trawie i zamknąłem oczy. Poczułem dotyk delikatnych dłoni DongHae na swoim brzuchu. Zaczął podwijać moją koszulkę do góry. Złapałem go za rękę i gwałtownie otworzyłem oczy. Miałem ochotę z krzykiem zapytać się co on wyprawia. Brunet uśmiechnął się tylko i ułożył głowę tuż obok mojej, po czym zaczął ostrożnie przygryzać moje ucho. Ułożyłem dłoń na jego policzku. Wiedziałem, że nie powinienem mu na to pozwalać, ale to co robił, sprawiało mi przyjemność, więc nie potrafiłem się oprzeć. W końcu przekręciłem głowę w jego stronę i złapałem jego dolną wargę między zęby. DongHae zaraz przyssał się do moich ust, jednocześnie kładąc dłoń na lędźwiowym odcinku mojego kręgosłupa. Mruknąłem rozochocony chcąc dać znać, że podoba mi się to, co robi. Odgarnąłem jego włosy do tyłu i spojrzałem w te ciemne oczy, kończąc pocałunek. Uśmiechnąłem się, widząc ogniki w źrenicach młodszego. Usiadłem uważając, że jest już dość późno. HeeChul zaraz będzie się niepokoił. 

Powinniśmy wracać. 

Wstaliśmy razem. DongHae odprowadził mnie do domu. Znów nie chciał wchodzić do środka. Zastanawiało mnie, dlaczego tak bardzo się opiera. Jednak nie chciało mi się za wiele o tym myśleć i po prostu poszedłem spać. 

sobota, 20 kwietnia 2013

3. This love was so fast. (S/Y)

Przepraszam za tak długą przerwę TT^TT Mam nadzieję, że mi wybaczycie ^_^ W każdym razie indżoj! ~Zaczyna się rozwijać ;) ~

Nie wiem, czy chciałem tam iść. Nie wiem, czy było warto. Przeczuwałem, że będę tego żałował. Ale byłem przekonany, że będzie tam czekał, dopóki nie przyjdę. Wkroczyłem na wybrukowaną ścieżkę i szedłem zaledwie kilka minut, kiedy zdołałem dojrzeć Hae siedzącego na ławce. Nie chciałem nawet pytać co tu robi i po co przyszedł. Po prostu stanąłem obok i westchnąłem. DongHae wstał i spojrzał na mnie. "Przepraszam" zamigał. Zdziwiłem się, wskutek czego na jego twarzy zawitał szeroki uśmiech. Zanim zdążyłem się otrząsnąć, złapał mnie za rękę i pociągnął za sobą. Chciałem mu się wyrwać, ale zacisnął rękę bardzo mocno, zatrzymując dopływ krwi przez mój nadgarstek. Kiedy byliśmy w bardzo gęsto zalesionym miejscu, oparł mnie o wysoki, czerwony mur i wplątał palce w moją dłoń, by za chwilę oprzeć ją nad moją głową. Byłem przerażony tym, że przewidywałem co zamierza chłopak. Pogładził mój policzek zewnętrzną stroną wolnej ręki. Przeszył mnie lekki dreszcz. Powietrze robiło się gęste, a brzuch zaczynał wariować. Miarowy oddech Hae oplatał moją szyję. Nie wiem nawet kiedy zaczęło mi się to podobać. Lekko się uśmiechnąłem. Pragnąłem, by w końcu zrobił to, czego od początku się obawiałem. Rozchyliłem usta i uniosłem nieco brodę, pozwalając mu na działanie, jednak on nie chciał skorzystać z mojej propozycji. W takim układzie postanowiłem sam interweniować. Wyciągnąłem szyję do przodu i dotknąłem jego ust. Zaczął na mnie napierać i przygważdżać do zimnego muru. Z początku było bardzo subtelnie i delikatnie, jednak po czasie poczułem jak jego miękki język niewinnie wślizguje się do moich ust. Zacząłem ssać jego dolną wargę jednocześnie pozwalając mu na dalszą zabawę. Zarzuciłem ramiona na jego szyję i przysunąłem się jeszcze bliżej. Dopiero teraz poczułem, jak DongHae mocno drży. Oderwałem się od niego i spojrzałem mu w oczy. On się tylko zaśmiał i pogłaskał mnie po głowie. Oswobodził mnie z uścisku i odwrócił się tyłem, po czym zaczął się oddalać. Podbiegłem do niego i pociągnąłem za koszulę. Czyżby mnie sprawdzał? Albo chciał wykorzystać? Nie wiem. Ja po prostu nie chciałem zostawać sam w takim stanie. Zapytałem wzrokiem, czy zamierza teraz tak po prostu odejść. On uśmiechnął się i przytulił mnie bardzo mocno. Był ciepły. Nigdy nie doznałem tego uczucia. Chciałem zostać z nim w tej pozycji przez wieczność.

DongHae... Jak ty to zrobiłeś? 

To chyba w tym momencie udało mu się ukraść moje serce. Nadal nie chcę... być gejem. Ale mam ochotę spróbować. Czy zdołamy być razem szczęśliwi? Chcę to sprawdzić. Jak nam razem będzie? Zobaczymy.
 Odprowadził mnie tego dnia pod sam dom. Zaprosiłem go do środka, ale chyba bał się HeeChula. Sam nie wiem, czy mój hyong był w domu. Możliwe, że wyszedł gdzieś z tym drugim kolesiem z klubu. Jak tak dalej pójdzie, to będziemy mogli wychodzić na podwójne randki. Zaśmiałem się w duchu. Pożegnałem się z Hae i rzuciłem się na stertę poduszek ułożonych na moim łóżku. Czułem się szczęśliwy. Udało mi się w końcu nawiązać kontakt z kimś poza hyongiem.  Nie zauważyłem nawet, kiedy zasnąłem.
- HyukJae? - Mówił do mnie głośno i wyraźnie. Słyszałem go doskonale. 
- DongHae?! - Zdziwiłem się. - Jak to możliwe..?!
- No widzisz. - Zaśmiał się donośnie. W końcu mogłem słyszeć jego śmiech. - To wszystko dzięki mnie. - Zbliżył się do mnie. 
- Naprawdę?! - Miałem łzy w oczach. - DongHae! - Przytuliłem się do niego mocno. - Dziękuję! 
- Wolałbym usłyszeć co innego. - Uśmiechnął się. 
- Kocham cię..? - Odparłem bardzo niepewnie. On tylko się uśmiechnął i cmoknął delikatnie moje usta. - Ale... Jak to możliwe? 
- A czy to ważne? W końcu możemy normalnie rozmawiać. Jestem najszczęśliwszy na świecie. - Objął mnie mocno. 
Wtedy to nieznośny hyong musiał mnie obudzić. Była już 7 rano, czyli czas na wstawanie do szkoły. Czułem, jakbym naprawdę mógł mówić. Jednak gdy otwierałem usta, wydobywało się z nich tylko głuche milczenie. Jak zawsze, to samo. Nie ważne, jak bardzo bym się starał, nie potrafię mówić. Może to dlatego, że się boję. Sam nie wiem...
Gdybym odzyskał mowę, w pierwszej kolejności podziękowałbym hyongowi za to, że się mną opiekuje i że martwi się o mnie. Zapewne zaraz by mi zaprzeczył, ale ja wiem, że martwi się o mnie jak mało kto. Pozostaje jeszcze kwestia DongHae. W sumie to nawet nie wiem ile on ma lat... Ale skoro nie chodzi do szkoły i znalazł pracę, to pewnie jest starszy.
 Droga do szkoły minęła mi nadzwyczaj szybko. Lekcje wydawały się być wyjątkowo krótkie i o dziwo ciekawe. Byłem wyspany i wypoczęty, a przez świecące słońce i ciepłe, wilgotne powietrze mój humor był już w stu procentach wyśmienity.
 W czasie przerwy dostrzegłem dziewczyny biegnące w stronę głównego wejścia. Poszedłem za nimi, gdyż nie miałem nic lepszego do roboty i po części byłem dość zaciekawiony nieznaną mi atrakcją. Zamarłem, kiedy dostrzegłem grupkę chłopaków do nowo stworzonego klubu w mojej szkole. Czarna czupryna, którą dobrze znałem podeszła do mnie, najwyraźniej chcąc jeszcze bardziej mnie ukatrupić. Uśmiechnął się i pomachał do mnie. Na twarzach ludzi, zebranych dookoła, momentalnie wymalowała się zazdrość. Odwróciłem się tyłem do niego i już chciałem odejść, ale on złapał mnie za ramię i pociągnął za sobą. Bacznie śledziłem jego gesty, chcąc domniemać, co zamierza zrobić. Zaprowadził mnie do środka świeżo wyremontowanej sali. Ściany były w kremowych odcieniach, co automatycznie mnie uspokajało. Zostałem pchnięty na jedną z porozstawianych, skórzanych kanap. DongHae położył przede mną list włożony do jasnej, turkusowej koperty i wyszedł z pogodnym wyrazem twarzy. Zapewne gdyby nie to, że byłem w dobrym nastroju, wyszedłbym w cholerę. Ale postanowiłem przeczytać zawartość koperty.



  Przepraszam, że nie piszę tego tak oficjalnie, ale zapewne doskonale wiesz, że to ode mnie. Przepraszam za ten nagły i niespodziewany pocałunek. Nie mogłem się już powstrzymać. Mam nadzieję, że mi wybaczysz. 
Wiesz gdzie jesteś? Rozejrzyj się dookoła. Widzisz? To nowy szkolny klub. Zostałem przeniesiony jako barman. Po lekcjach i w czasie przerw, będziemy mogli się spotykać, jeśli chcesz. 
Dziękuję, że mnie nie znienawidziłeś, za moją spontaniczność i nieprzewidywalność. Chciałbym spróbować z Tobą na poważnie, o ile się zgodzisz. No właśnie. Zgodzisz się..? Zaznacz i włóż list z powrotem do koperty. Wtedy będziesz mógł wyjść bez sumienia. Jeśli nic nie zaznaczysz, nie zobaczysz mnie już nigdy więcej w swoim życiu. 

O  zgadzam się. 
O  nie zgadzam się. 

Przeczytałem ten krótki, ale treściwy liścik i zacząłem się zastanawiać. Na pewno nie chciałem rozstawać się z nim już na zawsze. Ale... 

czwartek, 11 kwietnia 2013

2. This love was so fast. (S/Y)

Przez resztę nocy nie mogłem zasnąć. Myślałem o Hae. O jego delikatnych dłoniach i uroczym uśmiechu... Nie. Nie jestem taką osobą. Jeśli on jest, to nie znaczy, że ja też muszę być. Nie jestem gejem. W żadnym przypadku. Mam nadzieję, że moje otoczenie nie wpłynie na moją orientację... W końcu hyong odwiedza te kluby regularnie i podoba mu się to...
Poszedłem do sklepu, żeby okiełznać roztrzęsione myśli. Wszedłem do supermarktu i zacząłem błądzić między regałami. Stałem właśnie w dziale z alkoholami, kiedy poczułem ciepłą dłoń na moim ramieniu. Odwróciłem się spokojnie i momentalnie pobladłem. Moim oczom ukazał się ten uroczy uśmiech.
Hae pokiwał do mnie i pokazał rząd idealnie białych zębów. Zaczął coś do mnie mówić, ale nie mogłem go usłyszeć. Posmutniałem. DongHae w jednej sekundzie wyciągnął telefon i zaczął coś wystukiwać.
"Co ty tu robisz? Jest już późno. Nie powinieneś spać?"
Pokręciłem głową i uśmiechnąłem się lekko. W takich sytuacjach cieszyłem się, że nie muszę nic mówić. Zapewne jąkałbym się tak bardzo, że jedno słowo zajęłoby mi co najmniej dwie minuty. 
"Korzystając z okazji, chodźmy się przejść. Rozumiem, że nie możesz spać? Ja akurat mam przerwę." 
Przeczytałem napis. Nie mogłem się nie zgodzić. Dobrze, że nie wie, że to przez niego. Poszliśmy do kasy, żeby zapłacić za dwa nie za mocne piwa i udaliśmy się w tajemnicze miejsce. Nie wiedziałem, dokąd zmierzamy. Chciałem zapytać o to Hae, ale był tak bardzo podekscytowany, że nie zwrócił uwagi na moje prośby. Weszliśmy do jakiegoś budynku i wjechaliśmy na samą górę ciasną windą. Brunet zakrył mi oczy jedną dłonią, a drugą asekurował, abym się nie przewrócił. W końcu się zatrzymaliśmy. Zobaczyłem rozciągający się krajobraz migocącego, nocnego miasta. Automatycznie się uśmiechnąłem. Kątem oka widziałem, jak mi się przygląda. Pogłaskał mnie po głowie i znów zaczął coś pisać.
"Cały czas zapominam, że mnie nie słyszysz... Ale czujesz ten wiatr, prawda? Czyż nie jest przyjemny?" 

Tak po prawdzie to sam o tym zapominałem. Z początku ciężko było się przyzwyczaić. 

"Nie zawsze tak było. Kiedyś słyszałem, ale straciłem słuch. Jedni mówią, że głos odszedł razem z nim, a inni że to trauma. Sam do końca nie wiem, ale moje struny głosowe nie są uszkodzone na tyle, żebym nie mógł mówić. 

"Czyli możesz mówić, ale nie chcesz?" 

"To nie tak, że nie chcę. Ja nie mogę nic z siebie wydusić. Lekarze twierdzili, że kiedyś może mi przejść, ale to nie jest w 100% potwierdzone." 
Spojrzał na mnie z nadzieją w oczach i objął mnie. Poczułem się strasznie nieswojo. Skuliłem ramiona i zwiesiłem głowę. Widziałem, jak zaczyna się śmiać. Nachylił się tuż nad moją twarzą i spojrzał prosto w oczy. Czułem na sobie jego ciepły oddech. Nie mogłem nic zrobić. Po prostu stałem. 
Zbliżył się jeszcze bardziej, wciąż patrząc prosto na mnie. Uciekałem wzrokiem gdzie się dało i kuliłem brodę. W końcu nie wytrzymałem. Ułożyłem dłonie na jego ramionach i lekko od siebie odsunąłem. Otworzyłem puszkę i wziąłem łyk złotego płynu. DongHae śmiał się tak bardzo, że jego klatka piersiowa skakała niczym kauczuk rzucony o beton. Jestem aż taki zabawny?
Postawiłem puszkę na murku i wyciągnąłem telefon.
"Co cię tak śmieszy?" 
Przeczytał wiadomość i wzruszył ramionami. Oburzyłem się z lekka. Jak on może się ze mnie śmiać? Zrobiło mi się przykro. Widząc to, przytulił mnie. Nie wiem dlaczego zastygłem w bezruchu. Stałem jak słup soli i gapiłem się przed siebie. Uniosłem dłoń i położyłem na jego ramieniu. Chciałem go odepchnąć, ale mocno mnie trzymał. Wewnątrz siebie krzyczałem. Wrzeszczałem najgłośniej jak to możliwe. Ludzie często uznawali mnie za cichą i spokojną osobę tylko dlatego, że nigdy nic nie mówiłem. Często mnie to irytowało. 
W końcu odsunął się ode mnie. Spoliczkowałem go i odszedłem nie zwracając na niego uwagi. Chciałem jak najszybciej znaleźć się w domu. Zacząłem biec. Po kilkunastu minutach znalazłem się w swoim pokoju. Rzuciłem się na łóżko i zacząłem płakać. Jak on śmiał? 
Zawsze gdy płakałem, nikt nie zwracał na to uwagi. Nawet hyong, ale on to co innego. Heenim uważa, że jeśli będziesz cierpieć w samotności, staniesz się silniejszy. Nidy nikogo nie pociesza, ani sam tego nie oczekuje. Zawsze gdy jest smutny i staram się mu pomóc, odrzuca mnie. 
Mój szloch był bardzo cichy. Wręcz niemy. Jedyne dźwięki, jakich można było się dosłyszeć to pojedyncze pociągnięcia nosem i trzaskanie szufladami w poszukiwaniu chusteczek. Spostrzegłem hyonga stojącego w progu. 
- Znów płaczesz?- Powiedział pokazując dłońmi. 
- Płaczę. Czuję się strasznie. - Odpowiedziałem w ten sam sposób. 
- Coś się stało? - Spojrzał na mnie zaniepokojony. Nie byłem w stanie dać odpowiedzi. Objąłem swoje ramiona i skuliłem się, a mój płacz stał się jeszcze bardziej gromki. HeeChul wyszedł, tak jak się tego spodziewałem. Zaraz wrócił z kubkiem herbaty, który postawił na biurku. Lekko się uśmiechnął, bo wiedział, że to zawsze poprawia mi humor. - Śpij. - Pokazał na pożegnanie i znów zniknął za drzwiami. Spojrzałem na zegar. Faktycznie było już bardzo późno. Wczołgałem się pod kołdrę i zamknąłem oczy. Chwilę po tym zasnąłem. 

Hae: Naprawdę aż tak cię to dotknęło? Przepraszam.          07:30, 04.04.2013. 

Hae: Przepraszam. Odpiszesz mi?          07:35, 04.04.2013. 

Hae: Spotkajmy się dziś po twoich lekcjach w parku obok sklepu. Proszę...          07:38, 04.04.2013. 

Hae: Jest mi naprawdę bardzo głupio. Myślałem, że jesteś tej orientacji. W końcu poszedłeś do klubu...          07:42, 04.04.2013. 

wtorek, 9 kwietnia 2013

1. This love was so fast. (S/Y)

~To jakieś podejrzane, że mam ostatnio same pomysły na yaoi xD W każdym razie mam nadzieję, że się spodoba. :> 
Niektórzy już wiedzą, a dla niedoinformowanych napiszę tutaj. Heonjeong zostaje ZAWIESZONE. 

Endżoj. ~


EUNHAE <3

HeeChul długo namawiał mnie na to, żeby pójść z nim do tego dziwnego klubu. Chciał za wszelką cenę pokazać mi "Swój świat". Tak go nazywał. Jednak dla mnie host klub nie był żadną frajdą... I to w dodatku dla mężczyzn... No cóż. Czułem się nieswojo. Nigdy nie miałem żywej styczności z gejami. Ogólnie krąg moich znajomych był ograniczony do zaledwie kilku osób. 
Weszliśmy do środka. Rozejrzałem się dookoła. Wpuścił nas chłopak trochę podobny do Ciula. Miał prawie idealną cerę i szeroki uśmiech, był wysoki i widać było, że niejednokrotnie farbował włosy. 
Heenim złapał mnie za rękę i pociągnął do jednego z licznych stolików. Zaraz dosiadło się do nas dwóch chłopaków w garniturach. Przyglądałem się im bacznie. Mojej uwadze nie umknęła gładka skóra i rozpromieniona twarz uroczo uśmiechającego się bruneta. HeeChul zaczął z nimi rozmawiać energicznie przy tym gestykulując. Tajemnicza dwójka bacznie się mu przysłuchiwała i nie zwracała na mnie uwagi, dzięki czemu miałem szansę jeszcze dokładniej przyjrzeć się hostowi.
Po kilku minutach Heenim wyszedł gdzieś z drugim mężczyzną, zostawiając nas samych. Zostałem zaprowadzony do dziwnego pokoju. Nie było tu ani okien, ani bezpośredniego źródła światła. Były tylko podświetlone meble i sporo pozapalanych świeczek.
Nieznajomy usiadł na łóżku i poklepał miejsce obok siebie na znak, żebym się dołączył. Usiadłem niepewnie u splotłem dłonie na kolanach. Objął mnie i zaczął coś mówić. Skuliłem się i pospiesznie wyciągnąłem z kieszeni telefon.
"Jestem głuchoniemy"
Pokazałem mu te słowa. Jego mina momentalnie zrzedła. Spojrzał na mnie, jakby nie był w stanie mi uwierzyć. Wziął ode mnie telefon i zaczął coś wystukiwać. 
"Naprawdę?"
Pokiwałem głową i delikatnie się uśmiechnąłem, by mógł z powrotem nabrać pewności siebie. 
"Nazywam się DongHae :D" 
Dodał. Odebrałem od niego telefon i sam też się przedstawiłem. Uścisnęliśmy swoje dłonie, jak na oficjalnym spotkaniu. Pokazałem mu jak wymawiać to imię w języku migowym. Widocznie sprawiało mu to frajdę bo z uśmiechem na twarzy uważnie powtarzał moje ruchy. Żałowałem tego, że nie mogę usłyszeć jak donośnie się śmieje ze swoich, jak uważał, niezdarnych ruchów. Według mnie szło mu całkiem nieźle. Miał bardzo subtelne dłonie. Mogłem jedynie czytać wyrazy z jego kształtnych ust. 
Spędziliśmy razem trochę czasu. Zdążyliśmy trochę "porozmawiać". Hae poprosił o mój numer telefonu. W sumie nic nie stało na przeszkodzie więc wymieniliśmy się numerami. 
Chwilę później zabawę przerwał nam HeeChul, który dbając o mnie, kazał wracać do domu. W końcu jutro szkoła. 
Pożegnałem się z nowo poznanym kolegą i wyszedłem razem z hyongiem. Po dotarciu do domu Heenim kazał mi iść spać, ale nie byłem ani trochę śpiący. Odesłałem go do jego pokoju i rzuciłem się na łóżko. 

Ty : Jestem już w domu ^_^          23:11, 03.04.2013. 
Hae : To dobrze :) Jesteś śpiący?          23:12, 03.04.2013. 
Ty : Nie aż tak. A ty? ^_^ O której idziesz spać?          23:14, 03.04.2013.
Hae : Chodzę spać bardzo późno. Czasami nawet wcale. 
          Połóż się do łóżka, dobrze? :)                                        23:16, 03.04.2013. 
Ty : Nie jestem śpiący >_< Chyba się troszkę pouczę. 
          W końcu jutro szkoła. Gdzie chodzisz?                          23:18, 03.04.2013. 
Hae : Nie chodzę do szkoły ;p Życie w host clubie
          jest baaaaardzo wygodneeeeee ^_^                              23:20, 03.04.2013. 
Ty : Lubisz tą pracę?! :o  Nie mógłbym tego robić. 
          Nawet gdybym słyszał i mówił...                                   23:22, 03.04.2013. 
Hae : <3          23:25, 03.04.2013. 

Zdziwiony odłożyłem telefon na stół. Dlaczego wysłał mi serce? To nienormalne. Nie jestem... taką osobą. Możliwe, że on jest, ale ja się na pewno nie zmienię. Możemy być co najwyżej przyjaciółmi. 
 Przed snem spakowałem książki i zeszyty. Wziąłem naprawdę szybki prysznic i położyłem się do spania. Kolejnego dnia Heenim wyciągnął mnie siłą  łóżka. W sumie hyong był jedną z nielicznych osób, które nie traktowały mnie ulgowo z powodu mojej niepełnosprawności. Chyba właśnie za to tak bardzo go ceniłem. Jest mi najbliższą osobą. Mieszkamy razem w internacie obok naszego liceum. Ja chodzę do drugiej klasy, a hyong do trzeciej. Ale nie rozejdziemy się, gdy skończy szkołę, ponieważ wybiera uczelnię znajdującą się ulicę dalej. Wciąż będzie mógł mieć na mnie oko. Choć hyong nie należy do ludzi, którzy pocieszają płaczących i pomagają potrzebującym, wiem, że jestem dla niego ważny i mnie nie zostawi. 

poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Hurt. (O/Y)

Rodzaj: Angst
Paring: Kevin & Eli
Uwagi: Brak

Kevin P.O.V.

Siedziałem na fotelu w salonie i czekałem, aż wrócisz. Jednak nie chciałeś pojawić się w domu przez długi czas. Skrzyżowałem nogi i trzymałem kubek z herbatą, która zdążyła już wystygnąć.
W końcu usłyszałem twoje kroki. Jak zwykle chwiejne i niepewne. Znów topiłeś swój żal w alkoholu. Znów to samo. Nie zwracasz na mnie uwagi. Nigdy nie mówisz przepraszam, ani nawet dziękuję.
Przyzwyczajony wstałem i pomogłem ci dotrzeć do łóżka. Smród alkoholu nie robił już na mnie wrażenia. Każdy dzień był taki sam. Zawsze tak robiłeś. Uciekałeś od rzeczywistości. Szkoda tylko, że wybrałeś tę gorszą drogę.
Spojrzałem na ciebie po raz ostatni, poprawiłem kołdrę pod którą spoczywałeś i wyszedłem, zamykając za sobą drzwi.
Zmierzając do swojego pokoju natknąłem się na Dongho. On również najwidoczniej nie był w humorze. Przygnębiony wyminął mnie, nawet nie zwracając uwagi na resztę świata.
Udałem się do kuchni. Wylałem herbatę i zaparzyłem nową. W międzyczasie dostałem ochrzan od lidera za to że marnuję herbatę. Nikogo już nie obchodziła moja osoba. Bylem śpiewał i tańczył. Reszta była nieważna. To, co czuję. To, o czym myślę. Nie miałem nawet z kim porozmawiać.
Siedziałem w swoim pokoju. Sam. Otoczony zupełną ciszą. Miałem serdecznie dość. Wyciągnąłem z szuflady żyletkę. Jednak chyba nie mam odwagi... Nie stać mnie na to. Chociaż... Jeśli to zrobię, to zaczniesz zwracać na mnie uwagę?

Eli P.O.V.

Wstałem kilka minut przed południem. Głowa bolała mnie jak cholera. Wstałem i wziąłem łyk wody. Rozejrzałem się dookoła. Wszystko było posprzątane, mimo że wczoraj tu nabałaganiłem. Czyżbyś znowu posprzątał mój pokój..?
Westchnąłem i podniosłem się ciężko z łóżka. Podreptałem do kuchni, w której spotkałem AJ. Niezbyt poruszony moją obecnością zrobił sobie kanapkę i wyszedł. Ja zaś otworzyłem lodówkę i sięgnąłem za mleko. Nalałem trochę do kubka i wstawiłem do mikrofali. Podczas oczekiwania, aż mój napój się podgrzeje, usłyszałem wrzaski lidera dochodzące z twojego pokoju. Natychmiast ruszyłem w tamtą stronę. Stanąłem jak wryty w progu drzwi. Leżałeś nieprzytomny w kałuży własnej krwi, która swoją drogą nadal się sączyła.
- Co się stało?!! - Wrzasnąłem i momentalnie do ciebie podskoczyłem. - Kev! Kevin!! - Milczałeś. Wraz z tym milczeniem wzrastało ciśnienie mojej krwi. Wziąłem cię na ręce. Ktoś zdążył już wezwać karetkę. Wybiegłem przed dom, kiedy zdążył zajechać ambulans. Pojechałem razem z tobą. Podłączyli cię do aparatury. Modliłem się, żebyś odzyskał przytomność. W końcu... chciałem ci jeszcze tak wiele powiedzieć... Chciałem przeprosić za moje zachowanie. Podziękować za to, kim jesteś dla mnie. Za to, że się dla mnie poświęcasz... Nie możesz odejść, rozumiesz?
Siedziałem zapłakany w tym ambulansie, patrząc na twoją niespokojną twarz. Kevin... Nie zostawiaj mnie samego.

Kevin P.O.V.

Słyszałem szloch. Wszystko mnie piekło. Otworzyłem niepewnie oczy i spojrzałem na ciebie.
- Eli..? - Mruknąłem czując jak ciężko mi cokolwiek wypowiedzieć. Mimo pozorów, rzadko kiedy zdarzało nam się rozmawiać.
- Kevin! - Rzuciłeś się na mnie i uściskałeś. - Ty żyjesz! - Nic nie odpowiedziałem. W końcu to ty byłeś tego przyczyną. To przez ciebie znalazłem się w szpitalu. Ale mimo to... cieszyłem się. - Kevin.. - Jęczałeś. Wytarłem łzy z twojej twarzy. - Dlaczego... Dlaczego ty...
- To za ciężkie, żebyś to zrozumiał. Nawet jeśli ci powiem, to i tak nic to nie zmieni.
- Co? - Spojrzałeś na mnie nie rozumiejąc ani jednego słowa. - Co masz na myśli?
- Jeszcze się nie zorientowałeś? Naprawdę jesteś żałosny.
- O czym ty gadasz Kevin?
- O tym, że to przez ciebie to zrobiłem. O tym, że... A z resztą. Nie ważne. - Starałem się nie myśleć o tym, co do ciebie czułem już od jakiegoś czasu.
- Dokończ. - Odparłeś stanowczo. Chyba nie miałem innego wyjścia.
- Kocham cię. - Siliłem się na to, aby w tych dwóch słowach nie było ani krzty uczuć.
- Kevin... - Zdumiałeś i wytarłeś łzy z policzków. - Ale to nie powód, żeby się ciąć...
- Nie? Wiesz ile razy zastałem cię pijanego? Ile razy słyszałem twoją rozmowę z nooną? Nawet więcej. Wiesz ile razy słyszałem, jak wzdychasz podczas stosunku z nią? Nawet wasze niewinne buziaki przy wszystkich doprowadzały mnie do szału.
- Ja... Nie wiedziałem...
- Oczywiście że nie wiedziałeś. Bo skąd miałbyś wiedzieć? Domyśleć się? Jesteś na to za głupi.
- Ej! - Krzyknąłeś.
- Niestety ale taka jest prawda. I nie ma co ciągnąć tego wszystkiego. Po prostu wyjdź stąd i zapomnij o mnie. Żeby ci to ułatwić poświęcę się i opuszczę zespół. - Jest w końcu wiele wytwórni, które przyjmą mnie z otwartymi ramionami.
- Kev! Oszalałeś?!! Zostaniesz! A ja nie wyjdę! Nie ma mowy!
- Czy to coś zmieni? Pewnie i tak za kilka dni pogodzisz się z nooną. Jak zawsze.
- Wyjechała. Myślisz że dlaczego tak piłem...? - Posmutniałeś.
- Twoja reakcja mówi sama za siebie. Kochasz ją.
- Nie. - Pokręciłeś głową. - Złamała mi serce. Nienawidzę jej. - Westchnąłem nie wiedząc co mam z tobą począć.
- A będziesz w stanie znów pokochać? - Długo nie odpowiadałeś. Wgapiałeś się w ścianę, kiedy w końcu spojrzałeś na mnie. Nachyliłeś się nad łóżkiem i pocałowałeś mnie. Zawsze tego chciałem. Kiedy widziałem jak robicie to z nooną, myśląc że nikt nie widzi... To bolało zbyt mocno. Ale... Czy mamy szansę na zostanie prawdziwą... parą?
Molla

poniedziałek, 1 kwietnia 2013

5. Heonjeong (S/Y)

Siedzieli w hotelu wykonując razem ćwiczenia rehabilitacyjne. HongKi miał za zadanie łapać rękoma YongHwę za nadgarstki i ściskać je z całej siły. Jung wystawił dłonie ku młodszemu i oczekiwał rezultatów ćwiczenia. Jednak uścisk blondyna znacząco słabł z każdym kolejnym chwytem. Zmartwiony brunet spojrzał na wysilającego się i trudzącego wokalistę.
- Nie musimy tego robić teraz. Możemy odłożyć to ćwiczenie na później. 
- Ale po co? - Zapytał zaskoczony. - Skoro już jesteśmy w hotelu to przynajmniej zróbmy po trzy ćwiczenia. 
- Nie jesteś zmęczony? Pływaliśmy dzisiaj bardzo długo. 
- Pływanie to też część rehabilitacji. - Uśmiechnął się. - Chodzenie jest już dla mnie coraz łatwiejsze. Ale moje ręce... - Wplótł palce w dłonie YongHwy i zacisnął je. - Czujesz? Czujesz jak mocno cię trzymam? - YongHwa zadrżał i skulił głowę. Nie chciał pokazać łez, które zaniepokoiłyby blondyna. Nic nie czuł. Czuł tylko delikatne palce HongKi'ego. Nic poza tym. Żadnego uścisku... 
- Idzie ci coraz lepiej. - Wymamrotał. - Czuję. - Skłamał. Zaczął się zastanawiać, czy to dobrze. Ale w końcu... Czy białe kłamstwo jest grzechem? Gdyby powiedział prawdę, HongKi zapewne straciłby chęć do czegokolwiek...
- To twoja zasługa! - Krzyknął z uśmiechem. - Jeszcze kilka dni i powinno być dobrze, nie sądzisz?
- Tak. - Wyprostował się. - Będzie dobrze. - Każde słowo starał się wypowiadać jak najnaturalniej. - Jednak według mnie powinieneś odpocząć. - Wstał od stołu i podszedł do Lee. Złapał go za ramiona i podniósł do góry. Skierowali się w stronę balkonu.
- Mimo że jesteśmy daleko od domu, gwiazdy wyglądają tak samo. - Uniósł głowę ku niebu.
- Masz rację. Są takie same.
- Hyong. Mogę cię o coś zapytać?
- Oczywiście. - Odpowiedział niepewnie.
- Czy jesteś szczęśliwy?
- Co to w ogóle za pytanie? - Przytulił młodszego. - Oczywiście, że jestem. Dopóki zostaniesz obok mnie, będę najszczęśliwszy na świecie.
- To dobrze. - Uśmiechnął się.
- Ale dlaczego o to pytasz tak nagle?
- Tak po prostu. Chciałem wiedzieć, czy nie trwasz przy mnie z poczucia winy.
- Nie testuj mnie w ten sposób. - Oburzył się.
- Przepraszam. - Spuścił głowę. - Chodźmy spać. Faktycznie jestem zmęczony. - Chciał jak najszybciej odbiec od tematu. Zrobiło mu się głupio. Starszy złapał go za ramiona i podprowadził do łóżka. Wślizgnęli się pod kołdrę i zamknęli oczy.

HongKi P.O.V.
Nadal nie potrafię mu zaufać. Trzymam niepotrzebny dystans, co pewnie wprawia go w zakłopotanie. Domyślam się, że z mojej winy czuje się niepewnie. W końcu moje zachowanie nie jest normalne. Ale nie chcę, żeby oglądał więcej mojego ciała, niż to konieczne. Pod moimi ubraniami skrywają się koszmarne blizny i resztki siniaków z wypadku. Jeśli je zobaczy, zacznie się martwić i będzie darzył mnie współczuciem, a tego nie chcę najbardziej, ponieważ współczucie niszczy ludzkie uczucia. Właśnie dlatego nie chcę go do siebie dopuścić z taką łatwością. Co jeśli kieruje się tylko współczuciem? Jeśli jestem dla niego zwyczajną zabawką? Jeśli zrobi ze mnie sprzedajną dziwkę? Albo jeśli opuści mnie, kiedy skończą się rehabilitacje? Nie mogę się w nim zakochać. Bynajmniej nie teraz. To może być chwilowe zauroczenie, które zostało źle zdiagnozowane. Jeśli nie będę brnął w to głębiej, rozstanie nie będzie bolało aż tak. Jeśli nie dopuszczę go do swojego serca, nie zdoła rozedrzeć go aż tak bardzo, kiedy zdecyduje się odejść. Jeśli w ogóle zdecyduje się odejść. Jestem niepewny. Boję się o przyszłość. Nie wiem, czego mam się spodziewać. 
 Zamknąłem oczy. Starałem się o tym nie myśleć. Ale nie ważne jak bardzo się starałem, nie dawało mi to spokoju. Jestem uparty, nawet pod tym względem. 
Obróciłem się w jego stronę, zwijając większość kołdry pomiędzy nasze sylwetki. Jego plecy nienaturalnie się odbijały. 
- Hyong? Coś się stało? - Spytałem wystraszony. Niestety nie usłyszałem odpowiedzi. Może moje pytanie było zbyt ciche? - Hyong? - Chwyciłem za kołdrę i pociągnąłem w swoją stronę, ale wyślizgnęła mi się z palców. - C... co jest? Jak to możliwe?
- HongKi? Nie śpisz? - Usiadł na łóżko i przetarł twarz.
- Hyong... Czy ty płaczesz? 
- Nie. 
- Dlaczego... Dlaczego nie mogę podnieść kołdry? Przecież czułeś, jak mocno cię ściskałem. Czyżby moje mięśnie zanikały? - Mój głos płatał figle. Byłem zrozpaczony. Najgorsze było to, że YongHwa milczał. Nawet nie raczył na mnie spojrzeć. Odwrócił się tyłem do mnie. - Hyong... Co się tu dzieje? - Wciąż milczał. Czułem, że długo już nie wytrzymam. Wybuchłem gromkim płaczem, przyglądając się swoi dłoniom. Próbowałem zacisnąć palce na własnych nadgarstkach, ale... nic nie czułem. 

 Obudziłem się zmęczony jak nigdy, toteż postanowiłem wypoczywać dalej. YongHwa krzątał się po pokoju hotelowym. Zaczęło mnie zastanawiać, dlaczego zgodziłem się na wyjazd z nim. Czy to faktycznie zauroczenie? 
- Śpisz? - Podszedł do mnie. Otworzyłem zmęczone oczy i przetarłem wilgotne i lepiące się policzki. Płakałem wczoraj bardzo długo. On też. W zupełnej ciszy.
- Nie. Ale nie czuję się najlepiej. - Mój głos brzmiał, jakby ktoś przejechał po strunach głosowych tarką. 
- Potrzebujesz czegoś? Może jesteś głodny? Albo zaparzyć ci herbatę? 
- Nie. Po prostu poleżę jeszcze trochę. - Mruknąłem i cały zakryłem się rozgrzaną kołdrą. Nie kłamałem. Naprawdę zrobiło mi się niedobrze. Może to przez ten klimat. Kilka dni upału potrafią doprowadzić człowieka do szaleństwa. 
_______________________
Przepraszam za przerwę TT^TT Święta święta, a teraz trzeba zrzucić kilogramy xD Mnie to niestety ominie >_< Mam zbyt dużo nowych pomysłów ;p Czekajcie na dalsze rozdziały <3