środa, 24 kwietnia 2013

5. This love was so fast. (S/Y)

Kolejnego dnia byłem zdecydowanie nie w sosie. Można by powiedzieć, że byłem zupełnym przeciwieństwem wczorajszego EunHyuk'a. Poszedłem do szkoły obciążony toną podręczników. Cały przemoczony wszedłem do szatni. Lało jak z cebra. Odwiesiłem kurtkę blisko kaloryfera, żeby zdążyła wyschnąć, chociaż sądząc po tym, co się działo za oknem, nie zapowiadało się na to, żeby miało przestać padać. Zrobiłem kilka kroków w stronę sali lekcyjnej, kiedy przypomniałem sobie o szkolnym klubie. Mimo mojego humoru, nadal chciałem wiedzieć jak czuje się DongHae.
 Uchyliłem lekko drzwi i zajrzałem do środka. Doznałem szoku. Siedzący na kanapie brunet całował się właśnie z kilka lat starszym ode mnie LeeTeukiem. Mocno trzasnąłem drzwiami, tak żeby dongsaeng mógł mnie usłyszeć i wybiegłem na szkolny dach. Nadal mocno padało, ale nie obchodziło mnie to w tym momencie. Nigdy nie lubiłem płakać. HeeChul twierdzi, że to oznaka największej słabości. To oznacza, że Hae jest moją słabością? Chyba nawet nie zdałem sobie sprawy z tego, jak szybko się do niego przyzwyczaiłem.
 Na niebie pojawiła się rażąca w oczy błyskawica. Domyślałem się, że musiało głośno grzmieć. Jednak byłem w tym momencie bardziej skupiony na sobie. Byłem skupiony na ronieniu łez. Na tym, jak bardzo bolało moje serce. Po raz pierwszy w życiu... czułem się jak delikatna porcelana rzucona wprost na kafelki.
 Upadłem na ziemię. Było zimno. Mokro... Zerwał się porywisty wiatr. A ja trwałem tam nieugięcie, sam jak ten palec. Chociaż w sumie paców jest pięć i zawsze są razem... Sam jak to drzewo na środku łąki. To zdecydowanie lepsze porównanie. Nie było tu nikogo. A nawet jeśli ktoś by był, to i tak nic bym o tym nie wiedział. Nic nie słyszę, a oczy są zbyt mocno zalane łzami.
 Poczułem jak ktoś szarpie moje ramię. Nie miałem ochoty się odwracać. Doskonale wiedziałem kto to. Jedyne co mnie cieszyło to to, że nie mógłby się domyślić, że płaczę. Stawiałem opór, ale on siłą zaciągnął mnie z powrotem do szkoły. Oberwałem w głowę i to dość mocno. Rozgniewany spojrzałem na osobą stojącą przede mną i już mierzyłem się do oddania ciosu, kiedy zorientowałem się, że przede mną stoi Heenim. W progu bocznych drzwi stał zmartwiony DongHae. Jego oczy były smutne... Kiedy na niego zerkałem, ponownie chciało mi się płakać. Zastanawiało mnie, co zamierza powiedzieć. Przepraszam? Nie chciałem?
 Teraz byłem wściekły i za wszelką cenę chciałem odegrać się na Hae. Zacząłem płakać i przytuliłem się do hyonga, obejmując go ramionami i mocno do siebie przyciągając. Z lekka zdziwiony HeeChul pogłaskał mnie po głowie, po czym zdjął swoją marynarkę i zarzucił ją na moje ramiona. Czułem się potrzebny i wiedziałem, że zawsze kiedy będę przybity, mój hyong mnie znajdzie i podtrzyma na duchu. Mimo że starał się być z pozoru chłodny, zdarzało się że przytulał mnie zupełnie bez powodu i głaskał po głowie. Był dla mnie wszystkim. Zastąpił mi rodzinę, przyjaciół i nawet lekarza. Kiedy byłem chory i nie miałem siły się podnieść, podawał mi leki i robił zastrzyki przepisane przez lekarza, którego sam wcześniej zawołał. Mój hyong nie był niepełnosprawny tak jak ja. Wszystko doskonale słyszał i mówił jak każdy zdrowy człowiek, ale postanowił się mną zaopiekować. Przyjaźniliśmy się, kiedy jeszcze umiałem mówić i słyszałem. Później razem uczyliśmy się języka migowego. I tak aż do dzisiaj.
 Kątem oka dostrzegłem, jak zrozpaczony Hae mówi coś do hyonga, jednak wolałem udawać, że nic nie widzę. Podciągnąłem się na szyi HeeChul'a i z zamkniętymi oczami przejechałem nosem wzdłuż jego grdyki. Czułem, jak jego struny głosowe drżą w rytm wypowiadanych słów. Heenim złapał mnie za ramiona i odsunął od siebie. Spojrzałem na niego smutny. Przekazał mi, że będzie tłumaczył to, co mówi DongHae. Jednak ja pokręciłem głową i przytuliłem się z powrotem. Chciałem za wszelką cenę choć trochę odpłacić się bólem Hae.
 HeeChul mocno złapał mnie za ramiona i ponownie odsunął. Potrząsł mną i spojrzał prosto w oczy. Przeszedł mnie dreszcz. Nigdy nie miałem okazji patrzeć tak bezpośrednio w oczy hyonga. Nie dostrzegłem w nich tego ciepłego błysku. Mimo że przemoczony trząsłem się z zimna, nagle poczułem gorący powiew powietrza. On tylko uśmiechnął się i zaczął ze mną rozmawiać za pomocą języka migowego.
- Dlaczego to robisz? Przez ciebie czuję się nieswojo.
- Przepraszam hyong.
- Mam nadzieję, że nie zamierzasz dalej wykorzystywać mnie do zemsty? - Spojrzał na mnie rozbawiony. Zupełnie nie rozumiałem dlaczego było mu do śmiechu. - Będę waszym pośrednikiem. Wyjaśnijcie sobie to nieporozumienie.
- To żadne nieporozumienie. On zrobił źle i wie o tym. - Zgarbiłem się i zacząłem kaszleć. Zupełnie zapomniałem  tym, że jestem mokry. Straciłem równowagę i przewróciłem się na podłogę. Uderzyłem głową o kafelki i to dosyć porządnie. Straciłem przytomność. Nie wiedziałem co się dzieje. Momentalnie ból, który czułem, ulotnił się. Byłem lekki. Zupełnie jak po spowiedzi.
 Sen? Czy jawa? Nie byłem w stanie odróżnić rzeczywistości. Wszystko mi się mieszało. Fakty związane z  DongHae powoli zamieniały się w mgłę... Widziałem HeeChula pochylającego się nade mną, mimo że nadal miałem zamknięte oczy. Co się dzieje..?

1 komentarz:

  1. DongHae i LeeTeuk? Nie pasuje mi to xD Pewnie okazę się, że DongHae ma bliźniaka xD albo ze Hyukowi ta głuchoniemość na mózg siadła :D
    Czekam na next.

    OdpowiedzUsuń