poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Hurt. (O/Y)

Rodzaj: Angst
Paring: Kevin & Eli
Uwagi: Brak

Kevin P.O.V.

Siedziałem na fotelu w salonie i czekałem, aż wrócisz. Jednak nie chciałeś pojawić się w domu przez długi czas. Skrzyżowałem nogi i trzymałem kubek z herbatą, która zdążyła już wystygnąć.
W końcu usłyszałem twoje kroki. Jak zwykle chwiejne i niepewne. Znów topiłeś swój żal w alkoholu. Znów to samo. Nie zwracasz na mnie uwagi. Nigdy nie mówisz przepraszam, ani nawet dziękuję.
Przyzwyczajony wstałem i pomogłem ci dotrzeć do łóżka. Smród alkoholu nie robił już na mnie wrażenia. Każdy dzień był taki sam. Zawsze tak robiłeś. Uciekałeś od rzeczywistości. Szkoda tylko, że wybrałeś tę gorszą drogę.
Spojrzałem na ciebie po raz ostatni, poprawiłem kołdrę pod którą spoczywałeś i wyszedłem, zamykając za sobą drzwi.
Zmierzając do swojego pokoju natknąłem się na Dongho. On również najwidoczniej nie był w humorze. Przygnębiony wyminął mnie, nawet nie zwracając uwagi na resztę świata.
Udałem się do kuchni. Wylałem herbatę i zaparzyłem nową. W międzyczasie dostałem ochrzan od lidera za to że marnuję herbatę. Nikogo już nie obchodziła moja osoba. Bylem śpiewał i tańczył. Reszta była nieważna. To, co czuję. To, o czym myślę. Nie miałem nawet z kim porozmawiać.
Siedziałem w swoim pokoju. Sam. Otoczony zupełną ciszą. Miałem serdecznie dość. Wyciągnąłem z szuflady żyletkę. Jednak chyba nie mam odwagi... Nie stać mnie na to. Chociaż... Jeśli to zrobię, to zaczniesz zwracać na mnie uwagę?

Eli P.O.V.

Wstałem kilka minut przed południem. Głowa bolała mnie jak cholera. Wstałem i wziąłem łyk wody. Rozejrzałem się dookoła. Wszystko było posprzątane, mimo że wczoraj tu nabałaganiłem. Czyżbyś znowu posprzątał mój pokój..?
Westchnąłem i podniosłem się ciężko z łóżka. Podreptałem do kuchni, w której spotkałem AJ. Niezbyt poruszony moją obecnością zrobił sobie kanapkę i wyszedł. Ja zaś otworzyłem lodówkę i sięgnąłem za mleko. Nalałem trochę do kubka i wstawiłem do mikrofali. Podczas oczekiwania, aż mój napój się podgrzeje, usłyszałem wrzaski lidera dochodzące z twojego pokoju. Natychmiast ruszyłem w tamtą stronę. Stanąłem jak wryty w progu drzwi. Leżałeś nieprzytomny w kałuży własnej krwi, która swoją drogą nadal się sączyła.
- Co się stało?!! - Wrzasnąłem i momentalnie do ciebie podskoczyłem. - Kev! Kevin!! - Milczałeś. Wraz z tym milczeniem wzrastało ciśnienie mojej krwi. Wziąłem cię na ręce. Ktoś zdążył już wezwać karetkę. Wybiegłem przed dom, kiedy zdążył zajechać ambulans. Pojechałem razem z tobą. Podłączyli cię do aparatury. Modliłem się, żebyś odzyskał przytomność. W końcu... chciałem ci jeszcze tak wiele powiedzieć... Chciałem przeprosić za moje zachowanie. Podziękować za to, kim jesteś dla mnie. Za to, że się dla mnie poświęcasz... Nie możesz odejść, rozumiesz?
Siedziałem zapłakany w tym ambulansie, patrząc na twoją niespokojną twarz. Kevin... Nie zostawiaj mnie samego.

Kevin P.O.V.

Słyszałem szloch. Wszystko mnie piekło. Otworzyłem niepewnie oczy i spojrzałem na ciebie.
- Eli..? - Mruknąłem czując jak ciężko mi cokolwiek wypowiedzieć. Mimo pozorów, rzadko kiedy zdarzało nam się rozmawiać.
- Kevin! - Rzuciłeś się na mnie i uściskałeś. - Ty żyjesz! - Nic nie odpowiedziałem. W końcu to ty byłeś tego przyczyną. To przez ciebie znalazłem się w szpitalu. Ale mimo to... cieszyłem się. - Kevin.. - Jęczałeś. Wytarłem łzy z twojej twarzy. - Dlaczego... Dlaczego ty...
- To za ciężkie, żebyś to zrozumiał. Nawet jeśli ci powiem, to i tak nic to nie zmieni.
- Co? - Spojrzałeś na mnie nie rozumiejąc ani jednego słowa. - Co masz na myśli?
- Jeszcze się nie zorientowałeś? Naprawdę jesteś żałosny.
- O czym ty gadasz Kevin?
- O tym, że to przez ciebie to zrobiłem. O tym, że... A z resztą. Nie ważne. - Starałem się nie myśleć o tym, co do ciebie czułem już od jakiegoś czasu.
- Dokończ. - Odparłeś stanowczo. Chyba nie miałem innego wyjścia.
- Kocham cię. - Siliłem się na to, aby w tych dwóch słowach nie było ani krzty uczuć.
- Kevin... - Zdumiałeś i wytarłeś łzy z policzków. - Ale to nie powód, żeby się ciąć...
- Nie? Wiesz ile razy zastałem cię pijanego? Ile razy słyszałem twoją rozmowę z nooną? Nawet więcej. Wiesz ile razy słyszałem, jak wzdychasz podczas stosunku z nią? Nawet wasze niewinne buziaki przy wszystkich doprowadzały mnie do szału.
- Ja... Nie wiedziałem...
- Oczywiście że nie wiedziałeś. Bo skąd miałbyś wiedzieć? Domyśleć się? Jesteś na to za głupi.
- Ej! - Krzyknąłeś.
- Niestety ale taka jest prawda. I nie ma co ciągnąć tego wszystkiego. Po prostu wyjdź stąd i zapomnij o mnie. Żeby ci to ułatwić poświęcę się i opuszczę zespół. - Jest w końcu wiele wytwórni, które przyjmą mnie z otwartymi ramionami.
- Kev! Oszalałeś?!! Zostaniesz! A ja nie wyjdę! Nie ma mowy!
- Czy to coś zmieni? Pewnie i tak za kilka dni pogodzisz się z nooną. Jak zawsze.
- Wyjechała. Myślisz że dlaczego tak piłem...? - Posmutniałeś.
- Twoja reakcja mówi sama za siebie. Kochasz ją.
- Nie. - Pokręciłeś głową. - Złamała mi serce. Nienawidzę jej. - Westchnąłem nie wiedząc co mam z tobą począć.
- A będziesz w stanie znów pokochać? - Długo nie odpowiadałeś. Wgapiałeś się w ścianę, kiedy w końcu spojrzałeś na mnie. Nachyliłeś się nad łóżkiem i pocałowałeś mnie. Zawsze tego chciałem. Kiedy widziałem jak robicie to z nooną, myśląc że nikt nie widzi... To bolało zbyt mocno. Ale... Czy mamy szansę na zostanie prawdziwą... parą?
Molla

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz