czwartek, 11 kwietnia 2013

2. This love was so fast. (S/Y)

Przez resztę nocy nie mogłem zasnąć. Myślałem o Hae. O jego delikatnych dłoniach i uroczym uśmiechu... Nie. Nie jestem taką osobą. Jeśli on jest, to nie znaczy, że ja też muszę być. Nie jestem gejem. W żadnym przypadku. Mam nadzieję, że moje otoczenie nie wpłynie na moją orientację... W końcu hyong odwiedza te kluby regularnie i podoba mu się to...
Poszedłem do sklepu, żeby okiełznać roztrzęsione myśli. Wszedłem do supermarktu i zacząłem błądzić między regałami. Stałem właśnie w dziale z alkoholami, kiedy poczułem ciepłą dłoń na moim ramieniu. Odwróciłem się spokojnie i momentalnie pobladłem. Moim oczom ukazał się ten uroczy uśmiech.
Hae pokiwał do mnie i pokazał rząd idealnie białych zębów. Zaczął coś do mnie mówić, ale nie mogłem go usłyszeć. Posmutniałem. DongHae w jednej sekundzie wyciągnął telefon i zaczął coś wystukiwać.
"Co ty tu robisz? Jest już późno. Nie powinieneś spać?"
Pokręciłem głową i uśmiechnąłem się lekko. W takich sytuacjach cieszyłem się, że nie muszę nic mówić. Zapewne jąkałbym się tak bardzo, że jedno słowo zajęłoby mi co najmniej dwie minuty. 
"Korzystając z okazji, chodźmy się przejść. Rozumiem, że nie możesz spać? Ja akurat mam przerwę." 
Przeczytałem napis. Nie mogłem się nie zgodzić. Dobrze, że nie wie, że to przez niego. Poszliśmy do kasy, żeby zapłacić za dwa nie za mocne piwa i udaliśmy się w tajemnicze miejsce. Nie wiedziałem, dokąd zmierzamy. Chciałem zapytać o to Hae, ale był tak bardzo podekscytowany, że nie zwrócił uwagi na moje prośby. Weszliśmy do jakiegoś budynku i wjechaliśmy na samą górę ciasną windą. Brunet zakrył mi oczy jedną dłonią, a drugą asekurował, abym się nie przewrócił. W końcu się zatrzymaliśmy. Zobaczyłem rozciągający się krajobraz migocącego, nocnego miasta. Automatycznie się uśmiechnąłem. Kątem oka widziałem, jak mi się przygląda. Pogłaskał mnie po głowie i znów zaczął coś pisać.
"Cały czas zapominam, że mnie nie słyszysz... Ale czujesz ten wiatr, prawda? Czyż nie jest przyjemny?" 

Tak po prawdzie to sam o tym zapominałem. Z początku ciężko było się przyzwyczaić. 

"Nie zawsze tak było. Kiedyś słyszałem, ale straciłem słuch. Jedni mówią, że głos odszedł razem z nim, a inni że to trauma. Sam do końca nie wiem, ale moje struny głosowe nie są uszkodzone na tyle, żebym nie mógł mówić. 

"Czyli możesz mówić, ale nie chcesz?" 

"To nie tak, że nie chcę. Ja nie mogę nic z siebie wydusić. Lekarze twierdzili, że kiedyś może mi przejść, ale to nie jest w 100% potwierdzone." 
Spojrzał na mnie z nadzieją w oczach i objął mnie. Poczułem się strasznie nieswojo. Skuliłem ramiona i zwiesiłem głowę. Widziałem, jak zaczyna się śmiać. Nachylił się tuż nad moją twarzą i spojrzał prosto w oczy. Czułem na sobie jego ciepły oddech. Nie mogłem nic zrobić. Po prostu stałem. 
Zbliżył się jeszcze bardziej, wciąż patrząc prosto na mnie. Uciekałem wzrokiem gdzie się dało i kuliłem brodę. W końcu nie wytrzymałem. Ułożyłem dłonie na jego ramionach i lekko od siebie odsunąłem. Otworzyłem puszkę i wziąłem łyk złotego płynu. DongHae śmiał się tak bardzo, że jego klatka piersiowa skakała niczym kauczuk rzucony o beton. Jestem aż taki zabawny?
Postawiłem puszkę na murku i wyciągnąłem telefon.
"Co cię tak śmieszy?" 
Przeczytał wiadomość i wzruszył ramionami. Oburzyłem się z lekka. Jak on może się ze mnie śmiać? Zrobiło mi się przykro. Widząc to, przytulił mnie. Nie wiem dlaczego zastygłem w bezruchu. Stałem jak słup soli i gapiłem się przed siebie. Uniosłem dłoń i położyłem na jego ramieniu. Chciałem go odepchnąć, ale mocno mnie trzymał. Wewnątrz siebie krzyczałem. Wrzeszczałem najgłośniej jak to możliwe. Ludzie często uznawali mnie za cichą i spokojną osobę tylko dlatego, że nigdy nic nie mówiłem. Często mnie to irytowało. 
W końcu odsunął się ode mnie. Spoliczkowałem go i odszedłem nie zwracając na niego uwagi. Chciałem jak najszybciej znaleźć się w domu. Zacząłem biec. Po kilkunastu minutach znalazłem się w swoim pokoju. Rzuciłem się na łóżko i zacząłem płakać. Jak on śmiał? 
Zawsze gdy płakałem, nikt nie zwracał na to uwagi. Nawet hyong, ale on to co innego. Heenim uważa, że jeśli będziesz cierpieć w samotności, staniesz się silniejszy. Nidy nikogo nie pociesza, ani sam tego nie oczekuje. Zawsze gdy jest smutny i staram się mu pomóc, odrzuca mnie. 
Mój szloch był bardzo cichy. Wręcz niemy. Jedyne dźwięki, jakich można było się dosłyszeć to pojedyncze pociągnięcia nosem i trzaskanie szufladami w poszukiwaniu chusteczek. Spostrzegłem hyonga stojącego w progu. 
- Znów płaczesz?- Powiedział pokazując dłońmi. 
- Płaczę. Czuję się strasznie. - Odpowiedziałem w ten sam sposób. 
- Coś się stało? - Spojrzał na mnie zaniepokojony. Nie byłem w stanie dać odpowiedzi. Objąłem swoje ramiona i skuliłem się, a mój płacz stał się jeszcze bardziej gromki. HeeChul wyszedł, tak jak się tego spodziewałem. Zaraz wrócił z kubkiem herbaty, który postawił na biurku. Lekko się uśmiechnął, bo wiedział, że to zawsze poprawia mi humor. - Śpij. - Pokazał na pożegnanie i znów zniknął za drzwiami. Spojrzałem na zegar. Faktycznie było już bardzo późno. Wczołgałem się pod kołdrę i zamknąłem oczy. Chwilę po tym zasnąłem. 

Hae: Naprawdę aż tak cię to dotknęło? Przepraszam.          07:30, 04.04.2013. 

Hae: Przepraszam. Odpiszesz mi?          07:35, 04.04.2013. 

Hae: Spotkajmy się dziś po twoich lekcjach w parku obok sklepu. Proszę...          07:38, 04.04.2013. 

Hae: Jest mi naprawdę bardzo głupio. Myślałem, że jesteś tej orientacji. W końcu poszedłeś do klubu...          07:42, 04.04.2013. 

1 komentarz:

  1. Wiesz co mi się tutaj nie podoba, ale rozdział bardzo miły. Pozdrawiam, idę do następnego :)

    OdpowiedzUsuń