- Ojcze... - za wszelką cenę starałem się jakoś załagodzić sytuację. Król tylko spojrzał na mnie wrogo spod swoich długich, krzaczastych brwi.
- Wiesz, dlaczego chciałem z tobą porozmawiać.
- On nie jest niczemu winien. Ojcze... - spojrzałem na niego błagalnie. On tylko westchnął i pokręcił głową.
- Doskonale wiesz, że więzy krwi są atutem. Ten chłopak nie ma rodziny.
- No właśnie! Więc skąd możesz wiedzieć, czy jest ze szlacheckiej rodziny, czy nie?! Może jego rodzice byli politykami?!
- MyungSoo. - upomniał mnie.
- Nie wiesz tego! - w moich oczach już zbierały się łzy. - Poza tym, dlaczego go przyjąłeś, kiedy wiedziałeś o jego pochodzeniu?! Dlaczego nam to robisz?!
- Uspokoisz się?! - wrzasnął i uderzył mnie w twarz. Po moich polikach spłynęły stróżki słonych kropel. - na razie nic z tym nie zrobię, rozumiesz? Nie daj się nikomu nakryć. Inaczej od razu wyrzucę go z zamku. - nie czekał na moją odpowiedź, tylko w ciszy odszedł. Westchnąłem ciężko. Nie chciałem wracać do SungJong'a. Wyszedłem na spacer wzdłuż rozciągającego się nieopodal jeziora.
- Co tu robisz? Jeśli nas złapią, będzie tylko gorzej...
- Książę! - mocno się do mnie przytulił. Poczułem przyjemne ciepło w sercu. Ułożyłem dłoń na jego biodrze.
- Idź już spać. Pewnie jesteś bardzo zmęczony. - mój głos... Dlaczego taki był?
- Hyung... - podniósł głowę i spojrzał na mnie.
- Odpocznij. Będę na ciebie jutro czekał, kochanie... - czyżby moje słowa go upewniły..? Lekko się uśmiechnął. Jego twarz oblał blask bladego księżyca.
- Ty też odpocznij. - odsunął się, by móc sięgnąć ustami do mojego polika. - Kocham cię hyung. Czy to wystarczy? Twoje serce rośnie? - oparł głowę o moje czoło.
- Nawet jeśli moje serce nie rośnie, moja miłość do ciebie staje się większa z każdym dniem. - cmoknąłem go w usta.
- Hyung... - jego głos stawał się cichszy. - Hyung. - powtórzył, z większym przekonaniem. - Zróbmy to. - wpił się w moje usta. Nie zdołałem nawet nic odpowiedzieć. Prosi mnie o seks..? Powinienem się zgodzić? Ułożyłem dłonie na jego pośladkach i zacisnąłem na nich palce. Chwilę później wokół nas rozniósł się nieśmiały pomruk młodego. Uśmiechnąłem się. Niestety nasze pieszczoty zostały szybko przerwane. Usłyszałem strażnika pilnującego bramy wjazdowej.
- SungJong. Idź spać do siebie. - odepchnąłem go. - To zbyt ryzykowne, żebyśmy dziś... Żebym zgodził się na twoją propozycję. Idź już. Uważaj na siebie. - pogłaskałem go po włosach.
- Hyung.. - widziałem jak do jego oczu napływają łzy.
- Nie martw się. Wszystko będzie dobrze. - przekonywałem go. - Słodkich snów. - pozostawiłem na jego czole ślad swoich ust i puściłem go do zamku. Obserwowałem jak odchodzi. Dlaczego ten widok był tak bolesny..?
- Jesteś? - w moim pokoju przywitał mnie SungYeol.
- Jestem. Zrób mi coś do picia. Jestem zmęczony... Zaraz idę spać. - zrzuciłem z siebie ubrania i opadłem na łóżko.
- Nie poddasz się, co? Choćbyś miał wyzionąć ducha, nie odpuścisz? - westchnął.
- Ja... Ja go kocham. - przyznałem się. - Nie tak jak Hoyę. Kocham go bardziej. - usiadłem. - To nie jest takie zwyczajne. Ta relacja jest na swój sposób niezwykła...
- Powinieneś jak najszybciej o nim zapomnieć. Możecie przez to oboje zostać wygnani z kraju. - przełknąłem głośno ślinę.
- I tylko dlatego mam się poddać? W innych krajach nie ma wojen. Nie musiałbym się o niego bać.
- Jesteś zbyt uparty. - z całej siły popchnął mnie na łóżko. - pomogę ci. W końcu od tego jestem, mój książę. - wiedział, jakie słowa na mnie działają. Przejechał palcem wzdłuż mojego brzucha. Zadrżałem.
- Co ty wyprawiasz?!
- Jesteśmy przyjaciółmi. Zaufaj mi. - zamknął moje usta pocałunkiem. Był... inny niż SungJong... Jego ruchy były pewne i zdecydowane. Ujął moją twarz w swoje ciepłe dłonie. Przerwał pocałunek i spojrzał mi głęboko w oczy. - Nie mów, że ci się to nie podoba? Zresztą... Sam to widzę. - uśmiechnął się i delikatnie musnął ręką napięty materiał mojej bielizny.
- P... Przestań. - odsunąłem jego ramiona, jednak on napierał na mnie całą ciężkością swojego ciała. - Przestań! Nie chcę tego!! - wydarłem się.
- Chcesz. - jego smukły palec przewędrował przez całą długość mojego przyrodzenia. Niechcący z moich ust wybiegło głośne westchnienie. Wypchnąłem biodra pod jego rękę.
- Hyung...
- Właśnie tak. Grzeczny chłopiec. - zsunął bieliznę z moich bioder i chwycił za penisa. Zaczął powoli poruszać na nim zaciśniętą dłonią.
- P.. Przeee... - nie mogłem nic z siebie wydusić. Było mi gorąco.
- Ciii... Nic nie mów. - powoli zaczął przyspieszać.
- Szybciej... - sapnąłem.
- Nieee... - zaśmiał się. - Nie martw się. Wiem co lubisz najbardziej. - odwrócił mnie na brzuch. Moja twarz znikła gdzieś w wysokiej pościeli, a zdrowy rozsądek rozsypał się po podłodze. Wypiąłem się czekając na jego ruch. - Rozumiemy się bez słów. - uderzył w mój pośladek i powoli we mnie wszedł. Jęknąłem przeciągle i wygiąłem swoje plecy w prężny łuk. Czułem jak rytmicznie się we mnie poruszał. To dziwne... Zazwyczaj czułem ból. Teraz go nie było. Po moim ciele rozchodziła czysta przyjemność. Wypełniała mnie niczym narkotyk...
- Hyung! - pisnąłem głośno, kiedy przyssał się do moich pleców. Byłem już blisko szczytu. Doskonale o tym wiedział. Zaczął wychodzić i wchodzić we mnie na przemian, powodując u mnie jeszcze szybszą erekcję. Bezsilnie opadłem na łóżko, ciężko dysząc. Coś kazało mi spojrzeć w stronę drzwi. Dostrzegłem przerażonego SungJong'a. Zbierało mu się na płacz. Podniosłem się na łokciach. - SungJong... - byłem zdumiony. Wiedziałem, że to źle się skończy. - To nie tak... To tylko tak wygląda, ale...
- Nie mów nic. - zacisnął usta. - Nic nie mów. Rozumiem. Chciałeś znów poczuć się zdominowany. - zaczął kiwać głową.
- Nie!
- Wyjdź już. Przeszkadzasz nam. - odezwał się SungYeol. Młody bez zastanowienia go posłuchał i wyszedł.
- Coś ty narobił?! - wydarłem się, jednak po chwili moje gardło zostało rozdarte przez prącie starszego. Zacząłem się krztusić.
- Ssij. Taaaaaak; pięknie. - pogładził mnie po poliku. Z moich oczu ponownie tego dnia wypłynęły łzy. - Połknij wszystko. Yaaa... Jesteś dziś taki posłuszny. - uśmiechnął się widząc moje zakłopotanie.
- Oszalałeś. - burknąłem, kiedy już skończył.
- Być może.
- Zostaw mnie samego. - położyłem się na łóżku. Wyszedł.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńUhhh... biedny Sungyong :( Swietny rozdzial. Czekam na nastepne ewcia7640 :)
OdpowiedzUsuń