Całą sobotę przesiedziałem przed komputerem, oglądając jakieś dramy. Nie zamierzałem wychodzić z domu nawet na krok. To byłoby ryzykowne. Mógłbym spotkać Sehun'a, a w tym momencie była to ostatnia rzecz, jaką chciałem zrobić. Wyszedłem tylko raz do sklepu po kilka przekąsek. Unikałem portali społecznościowych, a mój telefon był wyłączony. Tego dnia nie istniałem dla świata. Może poza moją matką... Około południa weszła do mojego pokoju z obiadem.
- Kochanie! Dlaczego nigdzie nie idziesz? Jest taka ładna pogoda..
- Wyjdź stąd. - burknąłem, nie odrywając wzroku od ekranu monitora.
- Luhan... - podeszła do mnie i złapała mnie za ramiona. Od razu odtrąciłem jej zimne ręce.
- Powiedziałem coś? Wypierdalaj. - warknąłem. Matka tylko westchnęła i skierowała się z powrotem do drzwi.
- Nie powinieneś się tak zachowywać. Trochę szacunku dla starszych.
- Jak mam mieć szacunek dla kogoś, kto nie potrafi mnie uszanować? - prychnąłem. - Po prostu zostaw mnie w spokoju, bo nie mogę znieść twojej osoby. - wyszła trzaskając drzwiami. Nigdy się z nią nie pogodzę. Nienawidzę mojej matki...
W środku nocy obudził mnie dzwonek do drzwi. Niechętnie podniosłem się z łóżka i mozolnie spełzłem po schodach na dół. Stanąłem przed drzwiami i bez zastanowienia je otworzyłem, nie sprawdzając nawet kto przyszedł. Kiedy tylko pociągnąłem do siebie okrągłą klamkę, wpuszczając tym samym trochę świeżego powietrza do wnętrza domu, poczułem jak na mojej szyi wiesza się postać mniej więcej mojego wzrostu. Zatkało mnie.
- Luhan... Lulu! - natychmiast rozpoznałem głos Sehun'a. - Przepraszam! Nie wiedziałem, do kogo pójść. Pierwszy przyszedłeś mi na myśl! - oparł swoje czoło o moje ramię. - Lulu..! Moja mama miała atak! - czyżby znów płakał..? Biedny dzieciak. - Przepraszam.. Nie chcę być sam. Strasznie się boję..! Co jeśli... Jeśli mama umrze? Co wtedy?!
- Dlaczego nie pojechałeś z nią? - lekko się zdziwiłem. - Nie powinieneś również wsiąść do karetki?
- Hyung.. To działo się tak szybko... - jeszcze mocniej zacisnął ręce na mojej szyi.- Nie wiedziałem nawet gdzie mam klucze. Koleś z karetki kazał mi zostać w domu i się uspokoić. Ale nie umiałem. Dopiero kiedy jestem w twoich ramionach, mogę czuć się bezpiecznie. - coś zakuło mnie w serce. Zupełnie jakby wbił mi w nie strzykawkę i zaaplikował ciepłą ciecz. Tak bardzo ciepłą, że z serca roznosi się po całym ciele. I wtedy również moje ramiona stają się ciepłe. I mogę go nimi objąć i dać poczucie bezpieczeństwa. Pokazać mu, że jest osoba, której na nim zależy.
- Sehunnie...
- Hyung... Jeśli mnie zostawisz, zostanę zupełnie sam...
- A kto powiedział, że cię zostawię?
- Hyung! - spojrzał na mnie. - Naprawdę? Ty.. Naprawdę?! - zaczął płakać jeszcze rzewniej.
- Wejdź najpierw do środka. Jest dość zimno.
- Hyung! - wepchnął mnie za drzwi, które po chwili zamknął. Przyparł mnie do ściany. Tak mocno się do mnie tulił... Ten dzieciak naprawdę musi być samotny.. - Mogę...? - spojrzał na mnie nieśmiało. Westchnąłem i pokiwałem głową.
- Dobra. Ale tylko raz. Nie rób tego nigdy bez ostrzeżenia, rozumiesz? - pokiwał grzecznie głową i zrobił jeszcze mały krok w moim kierunku. Zbliżył do mnie swoją twarz. Czułem na poliku delikatny powiew jego ciepłego, jeszcze trochę wahającego się oddechu. Położył dłoń na moim poliku. Lekko rozchylił wargi i zbliżył się już na dobre. Nasze usta się złączyły tworząc harmonijną jedność. Mocno zacisnąłem oczy i zwinąłem ręce w pięści. Moje serce chciało rozsadzić moje wnętrze. Zatraciłem oddech. Chciałem odepchnąć chłopaka. Ledwo się powstrzymywałem. W końcu Sehun się odsunął.
- I jak hyung? - szepnął. - Może być? - nie byłem w stanie nic powiedzieć. Po prostu złapałem go za nadgarstek i zaprowadziłem do góry. Usiedliśmy na łóżku.
- Jesteś śpiący? Albo głodny? A może chcesz pić? - dopytywałem nerwowo.
- Spokojnie hyung. - objął mnie. - Byłeś wspaniały. - przejechał nosem po moim poliku.
- Aaaaish co ty ze mną robisz... I nie mów do mnie hyung. To mnie peszy. Mów po prostu Lulu jak już musisz.
- Wolę hyuuuuung. - jęknął mi do ucha. - Mogę się tobą pobawić?
- Ani się waż! - wstałem. - Twoja mama jest w szpitalu a ty masz ochotę na takie rzeczy?! Jak ty się zachowujesz?! - zacząłem na niego krzyczeć.
- Hmmm masz rację Lulu... Jestem beznadziejny, prawda? - położył się. - Tak bardzo beznadziejny, że aż nie mam przyjaciół...
- Przykryj się i śpij, bo zaczynasz bredzić. - burknąłem.
- Bez ciebie nie idę, Lulu. Chodź tu. - rozłożył ręce. Niechętnie położyłem głowę na jego klatce piersiowej. Usłyszałem przyspieszone bicie serca. - Słyszysz tę muzykę? To twój osobisty rytm. Moje serce nie reaguje tak na nikogo innego..
No przeciez ja puacze przez Ciebie!!
OdpowiedzUsuńHej~ Co do nowego wyglądu bloga, nie wiem czy czytałaś regulamin strony gdzie ten szablon powstał, ale piszą tam żeby umieścić link szabloniarni na stronie głównej swojego bloga. U Ciebie albo jestem już totalnie ślepa albo go nie widzę xD Z góry przepraszam jeżeli gdzieś tu jest, jednak wolałam ostrzec, żebyś potem nie miała problemów ;)
OdpowiedzUsuńPodaję na wszelki wypadek link do regulaminu:
http://szablonownica.blogspot.com/p/regulamin.html
Weny życzę i pozdrawiam ^^
Świetne...*_*
OdpowiedzUsuń