środa, 24 lipca 2013

6. Molla. (S/Y)

- Wypisują cię dzisiaj? - zapytał, kiedy skończył jeść.
- Uhm... Tak. Chyba tak. - westchnąłem. Nie chciałem iść do domu. W końcu mogłem natknąć się tam na matkę...
- To świetnie! Chcesz pójść ze mną na spacer? - zdziwiłem się.
- A co z osobą w szpitalu..? - zapytałem niepewnie.
- Um no wiesz... Mama jest teraz w śpiączce.. - spuścił wzrok. Zaczął bawić się rąbkiem swojej koszulki.
- A co z tatą? - zaciekawiłem się. Wiem, że nie powinienem o to pytać, ale... Wydawało mi się, że powinienem wiedzieć. Zwłaszcza, że Sehun chciał się ze mną przyjaźnić.
- Tata nas zostawił jakiś rok temu. - uśmiechnął się niepewnie.
- Oh... - zrobiło mi się go żal. - Na pewno chcesz iść na spacer? Nie wolisz zostać z mamą?
- Zabierz mnie stąd na jeden dzień. - spojrzał mi w oczy. - Chodźmy odwiedzić mojego młodszego brata. Dziś obchodzi swoje święto. Powinniśmy iść po drodze do kwiaciarni. - pokiwałem głową.
- Dobrze. Pójdę tylko do swojego lekarza i poproszę o wypis. - wstaliśmy.
- Pójdę z tobą.
- Zaczekaj tu. - poszedłem przodem do gabinetu wujka. Szybko otrzymałem potrzebny papier i pożegnałem się. Wróciłem do chłopaka. - To idziemy? Mówiłeś coś o swoim bracie.
- Tak. - podszedł do mnie. - Tylko nie zapomnij o kwiaciarni! - uśmiechnął się szeroko.
- Kwiaciarni? Ma urodziny?
- Um... To trochę inne święto, ale kwiaty nie mniej się przydadzą. - złapał mnie pod ramię. Poczułem się dziwnie. - Chodźmy hyung! Mój brat nie może długo czekać! - zaczął ciągnąć mnie do wyjścia. Z pewnego powodu zaniemówiłem. Jego palce kurczowo trzymały się mojego przedramienia, zupełnie jakby się bał, że zaraz mu ucieknę. Doceniony. Od bardzo dawna nikt nie zwracał na mnie uwagi. Czy znalazłem osobę, na którą czekałem przez te wszystkie lata..? - Tam jest kwiaciarnia. Wejdźmy tam! - wyrwał mnie z zamyślenia. - Hyung? Wszystko w porządku? - przechylił głowę i spojrzał na moją twarz.
- Oczywiście! Dlaczego nie miałoby być w porządku? - odchyliłem się. - Gdzie jest ta kwiaciarnia? W ogóle to chłopakom daje się kwiaty? - zastanawiało mnie to.
- Zależy w jakich okolicznościach. - pokiwał głową. - Na tę okoliczność wypada kupić kwiaty. Czekoladki mi tu nie pasują. - uśmiechnął się szeroko i wybrał wiązankę. - Okej możemy iść dalej. - podskoczył do mnie. - Hyung pójdziemy później coś zjeść?
- Przecież niedawno jadłeś naleśniki. - westchnąłem.
- Ale znów jestem głodny! Chodźmy zjeść coś dobrego!
- Chcesz, żeby mój żołądek eksplodował?! Jeśli zjem za dużo naraz, to też nie będzie dla mnie zdrowe.
- Oj hyuuuuung... Od dzisiaj codziennie będziesz jadł. Nie pozwolę twoim kościom tak wystawać. - dotknął mojej kości policzkowej.
- Yah! Nie dotykaj mojej twarzy! - warknąłem. - Dużo zniosę, ale twarz jest moja! - skulił się, słysząc moje wrzaski.
- Przepraszam hyung. Nie wiedziałem...
- No jasne, że nie wiedziałeś. - westchnąłem. - Daleko jeszcze?
- Jesteśmy już prawie na miejscu. - uśmiechnął się. Szliśmy zarośniętą alejką. To miejsce było mi znajome. Wszystko stało się jasne. Już wiedziałem, dlaczego młody potrzebował kwiatów. Ukląkł przed marmurową płytą. - Poznaj mojego brata.
- Um. - spojrzałem na zdjęcie. Nie wyglądało ono... normalnie. - Twój brat był na coś chory? - chłopak pokiwał głową.
- Tak. Jego mózg nie rozwijał się prawidłowo. Umarł w wieku trzech lat... Od razu kiedy się urodził, mój ojciec nas zostawił. - jego głos wyraźnie się łamał. - Dlatego... Dlatego mama ma teraz ataki histerii. Do tego wykryto u niej nowotwór, ale o tym nie wie, bo popadłaby w stałą depresję.. - pociągnął nosem. Naprawdę mu współczułem...
- Wstawaj. - złapałem go za rękę. - No już. - przytuliłem go. - Nie martw się. Na pewno w końcu wszystko się jakoś ułoży.
- Hyung boję się. Tak strasznie się boję, że zostanę sam! - nie chciałem na to odpowiadać.. Bo niby co miałbym powiedzieć? Zostanę z tobą? Poświecę ci resztę życia? Ja też mam plany na przyszłość... - Hyung... - oparł czoło o moją szyję. Poczułem przeszywające mnie dreszcze. - Jestem senny... - zastanawiałem się chwilę, co powinniśmy zrobić.
- Odprowadzę cię do domu.
- Nie! - jeszcze bardziej się wtulił. - Nie chcę zostać sam!
- Masz zamiar spać u mnie? - zdziwiłem się.
- A mogę? - odchylił się i spojrzał mi w oczy. Nic nie mówiłem. - Naprawdę? Mogę? - ucieszył się. - Hyung? - przechylił głowę na bok, nie rozumiejąc mojego milczenia. - Wszystko w porządku?
- O... T-tak... Chodźmy. - odwróciłem się szybko. Moje serce przyspieszyło rytmu. To, co przed chwilą widziałem...
- Hyung? - położył dłoń na moim ramieniu. - Dlaczego nagle tak dziwnie się zachowujesz? - odwrócił się. - Chodziło ci o ten grób? - podszedł bliżej. - Zhang Yixing? - zadrżałem.
- Chodźmy już lepiej. - cały spięty zacząłem iść przed siebie.
- Zaczekaj! Kto to taki? - dociekał. Zamknąłem oczy. Starałem się o tym nie myśleć... W mojej głowie znów rozległ się rozpaczliwy wrzask Lay'a...

2 komentarze:

  1. OMO to opowiadanie jest genialne *O* już chcę następną część. To opowiadanie jest mega że aż mega i wogóle xD

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetne opowiadanie *-* Czekam na następny rozdział! <3

    OdpowiedzUsuń