poniedziałek, 15 lipca 2013

3. Molla. (S/Y)

- Nie idziesz do domu? - było już naprawdę późno. Na zewnątrz robiło się ciemno, a księżyc nieśmiało ukazywał swoją świecącą postać.
- Racja. Przyjdę do ciebie jutro z samego rana. Musisz pokazać się lekarzowi. - westchnąłem i machnąłem na niego ręką.
- Idź już. Irytujesz mnie. - znów to samo. Zupełnie jakby nie słyszał moich słów, uśmiechnął się i ponownie spojrzał na moją kostkę.
- Uważaj na siebie. - rzucił na odchodne, po czym zniknął za drzwiami. Nie wiem co z tym dzieciakiem jest nie tak.

 Nazajutrz wstałem jak najwcześniej, żeby móc w pojedynkę udać się do specjalisty. Tak się złożyło, że w pobliskim szpitalu leczył mój wujek, który nie był w zbyt dobrych stosunkach z moją matką. Jednak nie odbijało się to na mnie, bardzo go lubiłem. Przyznawałem mu rację odnośnie stronienia od niej. Sam też szczególnie za nią nie przepadałem. Była dla mnie po prostu kimś, kto mieszka w domu mojego ojca, ale kogo nigdy nie widuję. Gdy wychodzę do szkoły, zazwyczaj jeszcze śpi. A kiedy wracam, już jej nie ma. W sumie nie żałuję tej relacji. Moja matka jest zwyczajną szmatą. Dopóki zarabia, nie mam żalu do ojca, że nie wziął z nią jeszcze rozwodu.

- Cześć wujku. - wszedłem do gabinetu poza kolejką.
- Luhan? Co tu robisz? - mężczyzna spojrzał na mnie zdziwiony. - Skończyły ci się lekarstwa?
- Dobrze wiesz, że i tak ich nie biorę. - prychnąłem. - Ktoś musiałby codziennie je we mnie wmuszać. Ale dzisiaj nie będziemy rozmawiać o mojej anoreksji. Musisz naprawić moją nogę. - zajrzał przez biurko.
- Usiądź przede mną. - zrobiłem, co kazał. Złapał mnie za kolano i lekko uniósł je do  góry, po czym zaczął odwijać bandaż. - No no.. Ktoś odwalił kawał dobrej roboty.
- Co jest trudnego w owijaniu bandażu? - westchnąłem i spojrzałem za okno.
- Od razu widać, że nie zrobiłeś tego sam. - uśmiechnął się. - Nie mów, że powiedziałeś o tym mamie...
- Oszalałeś? Ona nawet nie wie, że nic nie jem. Odkąd wróciłem z Anglii, jestem dla niej jak cień.
- W sumie minęły cztery lata. Nie dziw się jej. Twoja matka łatwo się odzwyczaja.
- Zdążyłem zauważyć. Zostawisz mnie na obserwacji? Przynajmniej na kilka dni... - spojrzał na mnie. Przez chwilę zastanawiał się nad wyrażeniem zgody.
- Dobra. Ale to ostatni raz. Nie jesteś tu jedynym pacjentem.
- Gdyby ktoś się pytał, powiesz, że karmisz mnie dożylnie. Co za problem. - wziąłem opatrzoną nogę na dół. Po oględzinach wujka, poczułem głęboką ulgę. Pielęgniarka odprowadziła mnie do sali i odeszła. Położyłem się na łóżku i wyciągnąłem telefon. Kilka grup żeńskich miało comeback. Obejrzałem wszystkie teledyski i niechcący zasnąłem.

Nie spałem jakoś strasznie długo. Może z pół godziny... Poczułem, że muszę iść do toalety. Kiedy wypoczywałem, ktoś musiał podłączyć mi pokarm dożylni. Ahh ten wujek...
Wyszedłem na korytarz. W powietrzu unosił się zapach obiadu. Po holu pałętało się kilku pacjentów. Ten szpital był naprawdę spokojnym miejscem.
Prześlizgnąłem się do łazienki i załatwiłem swoją potrzebę. Wychodząc umyłem grzecznie ręce i przejrzałem się w lustrze. Mimo że kilka minut temu jeszcze spałem, mój wygląd ani trochę się nie pogorszył. Uśmiechnąłem się do siebie i wyszedłem z łazienki. Kiedy tylko to zrobiłem, doznałem paraliżu wszystkich kończyn. Zatrzymałem się i ani śniło mi się ruszyć. Kilka metrów przede mną przechadzał się Sehun. Ze zwieszoną głową wlókł do przodu swoje nogi, jedna po drugiej. Nawet nie zwrócił na mnie uwagi. Pewnie mnie nie zauważył. Ostrożnie zacząłem stąpać ku swojej sali. Chodziłem niemal na palcach, żeby tylko mnie nie zauważył. Jednak pech wciąż mnie nie opuszczał. Poślizgnąłem się na śliskich kafelkach i uderzyłem dłonią o ścianę, utrzymując się w pionie. Chłopak odwrócił głowę w moim kierunku. Przez pierwszą minutę wyglądał, jakby zastanawiał się, czy to faktycznie ja. Kiedy zdołał przepuścić to sobie przez maszynkę, podbiegł do mnie i mocno mnie przytulił. Zaczął rzewnie płakać. Stałem jak słup soli. Nie wiedziałem co się dzieje. Dlaczego ten dzieciak tak dziwnie się zachowuje? Dlaczego płacze? Jest mu przykro, że go wystawiłem..?
- Yaah... Aż tak się za mną stęskniłeś? - postanowiłem zagadać. Chłopak w odpowiedzi tylko jeszcze mocniej wbił paznokcie w moje wystające kości. Cicho stęknąłem, powstrzymując się od walnięcia go. Coś w środku kazało mi go ugłaskać. Mimowolnie położyłem dłoń na jego ramieniu i zacząłem go pocieszać. Czułem, jakby przede mną stał kto inny. Jakby to był Lay. Gdy jego brat miał wypadek, płakał tak samo mocno...

Z głębokiego snu wyrwał mnie dzwonek do drzwi. Był to jeden z cieplejszych dni wakacji. W moim pokoju było duszno. 
Zaspany zszedłem na dół. Jeszcze nie zdążyłem w zupełności się obudzić. Otworzyłem drzwi i spojrzałem przed siebie. 
- Luhan! - poczułem na szyi czyjeś ramiona. Moja koszulka szybko zrobiła się mokra. 
- Yixing... - zdumiony przytuliłem go do siebie z całej siły. Nie chciałem w tamtej chwili pytać co się stało. Mój przyjaciel mnie potrzebował. Chciałem mu pomóc. Więc nic nie mówiłem. Po prostu przytulałem go najmocniej, jak potrafiłem. 

_________________________________
Przepraszam za przerwę TT^TT W końcu są wakacje i ludzie wyjeżdżają ;p ale od dziś nie zapowiada się na to, że będę jeszcze gdzieś wyjeżdżać na dłuższy czas. (no może poza CKK xD Ale to na 3 dni XDD) Zapowiada się calutki miesiąc pisania HUE HUE HUE.
Piszcie komentarze <3  :3

2 komentarze:

  1. Jesteś cudowna, kocham EXO aaa Umarłam niszczysz mUj musk
    To koniec idę się pociąć mydłem w płynie >__________________< ~Y.

    OdpowiedzUsuń
  2. matko czo jeszt Sehunowi? :<
    albooo ktoś z jego rodziny jest chory! albo... To ta dziewczyna co niby do mamy Luhana jest podobna leży tutaj w szpitalu.. Lol ale jestem Sherlock xd
    pisuj szybciutko i weny Ci życzę <3

    OdpowiedzUsuń