wtorek, 30 lipca 2013

9. Molla. (S/Y)

Długo nie mogłem się opanować. Musiało minąć trochę czasu, żebym przypomniał sobie, że Sehun nadal siedzi tyłkiem na moich udach, opierając się kolanami o łóżko.
- Już? Już dobrze hyung? - wytarł moje łzy. Gapiłem się na niego ze zdziwieniem.
- Nie jesteś zły? Ani zdziwiony? Ani nawet zazdrosny..?
- Dlaczego miałbym być zły? Nie znałem cię wcześniej, a widocznie Lay wiele dla ciebie znaczył. Jestem spokojny, wiedząc, że ten chłopak cię uszczęśliwił. - uśmiechnął się. - Rozumiem, że umarł obok ciebie. To musiało być straszne.
- Ale chyba nie było najgorszym...
- Hę? Co masz na myśli? - nie rozumiał.
- Moja matka dobrze wiedziała o moich stosunkach z nim... Z resztą mój wujek też. Jedynie ojciec nie miał pojęcia o tym, z kim się spotykam...
- Do czego zmierzasz?
- Moja matka zawsze była przeciwna moim spotkaniom z Yixing'iem. I dlatego... Dlatego nie puściła mnie na jego pogrzeb... - złapałem Sehun'a za ramiona i oparłem głowę o jego klatkę piersiową. - Nie mogłem zobaczyć go ostatni raz... Nie mogłem nawet przeprosić jego mamy! - zawyłem.
- Na pewno Lay nie ma ci tego za złe... - pogłaskał mnie po głowie. - Hyung... Nie martw się tym. - ujął moją twarz w dłonie i przyciągnął do swojej. - Nie zrobiłeś nic złego. - wyszeptał. Przeszły mnie dreszcze. - Dlaczego tak drżysz? - uśmiechnął się. Przez moment naprawdę nie wiedziałem jak się zachować... Znienacka poczułem dotyk czegoś miękkiego na środku mojego czoła. - No, hyung. Idź już spać. Ja też muszę się zbierać. - faktycznie było już ciemno. A ja byłem oszołomiony tym, co przed chwilą się stało. Sehun zdążył w tym czasie spakować swoje rzeczy i już miał wychodzić, lecz udało mi się go zatrzymać, łapiąc jego nadgarstek.
- Jest już bardzo ciemno. Jak mogę ci pozwolić tak pójść do domu? - sam nie wiedziałem, co mówię.
- Dam sobie radę hyung, nie martw się o mnie.
- Nie. Zostań. - pociągnąłem go. Usiadł obok mnie. - Ponoć nie lubisz być sam.
- Mama wróciła już do domu. Nie wiem o co się martwisz. - poklepał mnie po ramieniu.
- Jednak mimo wszystko wolałbym, żebyś został u mnie na noc. - spojrzałem mu w oczy.
- Hyung czy ty coś planujesz? - lekko zakrzywił prawy kącik ust ku górze. Głośno przełknąłem ślinę.
- Oszalałeś?! Co niby miałbym planować?!
- No... Sam nie wiem. - zaśmiał się nerwowo i odłożył torbę pod ścianę. - Ale skoro tak nalegasz to zostanę. - bez pardonu położył się na moje łóżko. Zapaliłem nocną lampkę i ułożyłem się obok niego. - Wiesz hyung... Zanim ciebie poznałem, byłem naprawdę bardzo samotny.. Ty chyba też byłeś samotny. Odkąd Lay odszedł, nie przyjaźniłeś się z nikim? - zaczął gadać. No tak... Długo z nim nie pośpię...
- Nie chciałem się narażać na ból. Bałem się, że znów się w kimś zakocham, więc wolałem stać gdzieś na uboczu i z nikim się nie zadawać. Lecz to nie zmienia faktu, że faktycznie czułem się osamotniony.
- Rozumiem... - przewrócił się na brzuch i objął mnie prawym ramieniem. - Jesteś śpiący hyung? Chcesz iść już spać?
- Nie jestem aż tak śpiący. Dlaczego pytasz? Zamierzasz przegadać całą noc? - zaśmiałem się, jednak nie na długo, gdyż chwilę później dostrzegłem nad swoją głową oczy Sehuna.
- Nie wiem czy będziemy gadać, ale chcę ci coś pokazać. - nawet nie uprzedził. Nic nie powiedział. Po prostu przyssał się do moich ust niczym pijawka. Szeroko otworzyłem oczy. Niewątpliwie, zaskoczył mnie i to bardzo. Szybko złapałem go za ramiona. Chciałem go odepchnąć. Cofałem głowę najmocniej jak się dało. Jednak na próżno. Złapał mnie za lewy nadgarstek i splótł nasze palce. A ja wciąż starałem się uwolnić na wszelkie sposoby. Chciałem odwrócić od niego twarz, ale zdążyłem się wbić w poduszę. Nie było jak... Moje serce co sekundę, przyspieszało rytmu o jakieś dwadzieścia uderzeń. Nie zamierzałem dać za wygraną, ale ten dzieciak był silniejszy. Długo mu to zajęło, zanim przestał. Chyba trochę bał się mojej reakcji. - I jak? - szepnął, wciąż wisząc tuż nade mną. - Hyung? Umiem całować? - nawet się na tym nie skupiłem... Głupi bachor.
- Oszalałeś? Do końca ci odbiło? - zmarszczyłem brwi. - Kto normalny całuje swojego hyunga?! - nie zaskoczyłem go. Widocznie się na to przygotował. - Czy ty wiesz co zrobiłeś?! Nawet Lay... Nawet on nie zasmakował tych ust! - poczułem piekące łzy napływające do kącików oczu. - Jak... Jak mogłeś tak po prostu to zrobić?! - uderzyłem go w ramię. - Jak?! Jak?!! - zwiesił głowę. Usiadł na łóżku obok mnie. A ja? Ja płakałem. Płakałem nad tym jak beznadziejne stało się moje życie. Jak znów zacząłem tracić zaufanie i wiarę w ludzi.
- Przepraszam hyung... - skulił się pod ścianą i słuchał mojego rozpaczliwego szlochu.
- Nienawidzę cię. Jesteś najgorszy. Jesteś nieznośny! Dlaczego w ogóle musiałem cię spotkać?! Dlaczego usiadłeś ze mną w ławce?! Po co?! Po co za mną łaziłeś?! PYTAM SIĘ!!! - wydzierałem gardło na cały dom. Z każdym kolejnym słowem chłopak coraz bardziej się kulił. Napawał mnie nienawiścią. Po co w ogóle chciałem, żeby został na noc?! Zabrał mi to, co było dla mnie najcenniejsze. Zabrał usta, przeznaczone dla Lay''a...

1 komentarz:

  1. weź weź idź sie lecz! beznadzieja... jak się już całuja to niech im pasuje.. anie jeden kce a drugi niue SZATANIEEEEEE

    OdpowiedzUsuń