- Chodźmy już.
- Hyung... - podszedł do mnie i wsunął rękę pod mój łokieć. - Opowiedz mi coś o nim. Ja tobie powiedziałem dzisiaj dużo trudnych rzeczy.
- Uhm... Muszę teraz? Chodźmy po prostu do mnie... - przynajmniej matka nie będzie ingerować..
- Dobrze hyung!! - podskoczył z radości. - Zrobię ci coś dobrego! Co tylko będziesz chciał!
- Nie chcę nic jeść.. I tak masz farta, że zjadłem dziś ten kawałek naleśnika. Zazwyczaj nic nie jem.
- Ale tak właściwie, to dlaczego nic nie jesz? - moje serce ponownie tego dnia uderzyło trochę mocniej. Lay... Widziałem przed oczami jego pogodną twarz. Zawsze był spokojny i niewinny. To wszystko moja wina... To przeze mnie nie żyje. - Hyung? - po moim poliku spłynęła łza. Nie wytrzymałem. - Oh... Dobrze, nie będę o to pytał... - zmieszał się.
- To moja wina... - jęknąłem. - To przeze mnie ten chłopak nie żyje... - Sehun mocno mnie do siebie przytulił.
- Jestem pewien, że tak nie było. Chodźmy już do domu hyung. - pociągnął mnie za sobą. Spojrzałem do tyłu ostatni raz. Do zobaczenia, Yixing...
Weszliśmy do mojego domu. Matki najwyraźniej jeszcze nie było. Udaliśmy się na górę, gdzie znajdował się mój pokój. Sehun zrobił obiecaną kolację, a ja wybrałem film z mojej kolekcji. W końcu usiedliśmy obok siebie i zaczęliśmy oglądanie. W międzyczasie chłopak starał się wcisnąć do moich ust kawałki kimbapu.
- Hyung! To jest naprawdę pyszne! Dlaczego nie chcesz zjeść nawet kawałka? - zasmucił się.
- Uprzedzałem, że nie będę jadł. - spojrzałem na niego. - Niepotrzebnie się wysilasz.
- Zmuszę cię do zjedzenia tego. - burknął.
- Ciekawi mnie jak. Jeszcze nigdy nikomu nie udało mi się dać jedzenia w dużej ilości. Twój naleśnik nie był jakimś wielkim sukcesem.
- Chcesz się przekonać hyung? - zbliżył swoją twarz do mojej. - Zjesz ten kimbap.
- Yah. - przeraziłem się. - Co ty wyprawiasz?!
- Luhan ssi... Twoje usta są takie kuszące... - przejechał dłonią po moim ramieniu. Starałem się go odepchnąć, ale na próżno.
- Sehun! Jak zaraz nie przestaniesz, to będziesz spał na wycieraczce!
- Czy właśnie odrzucasz swojego przyjaciela? - zaczął napierać jeszcze bardziej. Nasze usta prawie się stykały...
- Dobra już dobra! Zjem ten głupi kimbap tylko zejdź już ze mnie! - jęknąłem żałośnie. Zadowolony chłopak podał mi kawałek potrawy.
- Jedz. - posłałem mu złowieszcze spojrzenie i niechętnie włożyłem malutki rulonik do ust.
- Zadowolony? - spytałem z pełną buzią.
- Bardzo! - uśmiechnął się i kontynuował oglądanie filmu. Aish! Dlaczego się zgodziłem, żeby przyszedł do mnie na noc?! Ten dzieciak jest taki nieznośny! Jak tak dalej pójdzie, to sam wyjdę z domu, byle daleko od niego! - Co tak na mnie patrzysz hyung? Miałeś nadzieję na ten pocałunek? - spojrzał na mnie i się uśmiechnął.
- Zwariowałeś! - spojrzałem w okno. - Kto by chciał ciebie całować? - burknąłem, nadal nie przełknąwszy kimbapu.
- Masz rację. - zwiesił głowę. - Kto by chciał mnie całować? No właśnie nikt. - położył głowę na moich kolanach. - Jestem śpiący, hyung. Pozwól mi tak zasnąć. - objął mnie w pasie. - Boję się... Co jeśli mama już umarła? Co jeśli właśnie zostałem sam..? - przykryłem go kocem i zacząłem bawić się jego włosami.
- Wszystko będzie dobrze. - zapewniałem go. - Nie ważnie co się stanie, nie możesz się poddawać.
~ kilka dni później ~
- Hyung!! - no tak. Żaden dzień w szkole nie może być spokojny... - Hyung! Masz zadanie domowe?! - skoczył na mnie. Zdążyłem tylko pokiwać głową, kiedy zostałem zaciągnięty do męskiej ubikacji. - Szybko daj mi zeszyt! Aish będzie ze mną źle! Nadal nie umiem tych głupich mejoz i mitoz. Kto to w ogóle wymyślił?! Ludzie czasami naprawdę nie myślą nad konsekwencjami swoich odkryć! I bez tego żyłbym szczęśliwie! - zaśmiałem się i wyciągnąłem zeszyt. - Hyung! Długopis! Szybko! Mam cztery minuty! - wyciągnąłem szybko pierwszy lepszy długopis. Przyglądałem się jak chłopak niedbale przepisuje moje notatki. Robił to tak szybko, że nie nadążałem za nim wzrokiem. Naprawdę był mistrzem. - Okej. Masz. - włożył zeszyt z powrotem do mojej torby i z długopisem w dłoni, pobiegł pierwszy do sali. Poszedłem za nim leniwym krokiem. Zadzwonił dzwonek. Chwilę później byłem pod drzwiami razem z nauczycielką. - Gdzie ty się szlajasz? - Sehun złapał mnie za nadgarstek i zaciągnął do naszej ławki. Usiadłem i zacząłem wypakowywać potrzebne przedmioty. Chłopak zrobił to samo. No i zaczęła się lekcja...
W przerwie obiadowej zostałem zmuszony do zjedzenia całej kanapki. Niewątpliwie, sprawiałem tym radość osobie siedzącej razem ze mną pod naszym ulubionym drzewem.
- Mógłbyś uważać z tym hyungiem... W szkole powinieneś zwracać się do mnie po imieniu.
- Ale masz strasznie długie imię... Lulu? Mogę na ciebie mówić Lulu? - uśmiechnął się. - To urocze. Pasuje do ciebie.
- Yixing też mówił do mnie Lulu... - zgarbiłem się. Poczułem na swoim ramieniu ciepłą dłoń.
- Nie myśl o tym hyung. Pójdziemy dzisiaj na spacer? W końcu jest piątek! - przeciągnął się.
- A co z zaległościami z dwóch dni? Już zapomniałeś? - zwróciłem mu uwagę. - Nie mam zamiaru oblać pierwszego roku...
- Więc przyjdę do ciebie i nauczysz mnie biologii. I od razu nadrobimy razem zaległości!
Siemka ;D
OdpowiedzUsuńChciałam cię przeprosić o niesłuszne oskarżenie. Co prawda mojego komentarza nie ma już pod tym rozdziałem, ale napisałam w nim, że wydaję mi sie, iż czytałam już gdzieś taki fragment. Po ponownym przestudiowaniu i stwierdziłam, że fabuła jest po prostu identyczna, a mi wydała się taka sama. Komentarze pod którąś częścią Black Prince nie są moje. Od razu wole to powiedzieć. Także jeszcze raz przepraszam, mimo tego, że komentarza już dłuuuuugo nie ma. ^.^
pieknie pięknieeeeee
OdpowiedzUsuńale teraz musisz napisac kolejny bo jak znikniesz mi na dwa dni to co ja zrobie??