niedziela, 21 lipca 2013

4. Molla. (S/Y)


- Luhan... - czułem na sobie jego drżące dłonie. - Luhan. - ponownie wywołał moje imię. Spojrzałem na niego. - Nie zapytasz się? Nie jesteś ciekaw co się stało? - zajrzał mi w oczy. Lekko się uśmiechnąłem i pogłaskałem go po głowie. 
- To drugorzędna sprawa. Najważniejsze jest teraz to, że mnie potrzebujesz. Czy nie mam racji? - nic nie odpowiedział, tylko ponownie wtulił się w moje ramiona. 
- Dziękuję hyung. Dziękuję, że jesteś zawsze, gdy ciebie potrzebuję...
- Nie ma za co Yixing. Od tego są przyjaciele. - oparłem dłoń na jego biodrach. 

Na wspomnienie o Yixing'u, mnie też zachciało się płakać... Pamiętam dokładnie kolor jego ciemnych włosów... Blask niewinnie spoglądających na mnie oczu. Miękką skórę, szczególnie na dłoniach i policzkach... W moich oczach zakręciły się łzy. Mój umysł oplatał głos Lay'a. Jego ciche szepty w środku nocy, gdy pojechaliśmy na biwak... Głośny krzyk, gdy spóźniony biegł na autobus; wyglądał wtedy uroczo. I wrzask. Wrzask jego rozdartego z rozpaczy serca. Ten wrzask nigdy mnie nie opuści. Zawsze będzie mnie nękał. Zawsze będzie kroczył po moich śladach. Nie potrafię się od niego uwolnić. Nie chcę z nim rywalizować. Jest moją ostatnią pamiątką... Pamiątką po przyjacielu.

- C... Co ty robisz? - wydukałem, nadal nie wiedząc co tak właściwie się dzieje... Czułem ciepło bijące od ciała Sehuna. Łaskoczące krople łez zaczęły spływać po moim brzuchu, uprzednio przesiąkając przez włókna szarej koszulki, którą na sobie miałem. - Sehun? - jego paznokcie zaczęły sprawiać mi ból. W końcu nie wytrzymałem. Zdecydowanym, aczkolwiek subtelnym ruchem złapałem go za ramiona i lekko od siebie odsunąłem. Stał przede mną ze spuszczoną głową. Nadal chlipał. Nie rozumiałem jego zachowania.
- Przepraszam. - ukłonił się i chciał odejść, ale szybko złapałem go za nadgarstek.
- Czekaj. Mam ochotę na spacer. - wymyśliłem wymówkę na poczekaniu. Trzeba zachować pozory.. - Ponieważ moja noga nie jest jeszcze w pełni sprawna... Możesz pójść ze mną? - lekko się uśmiechnąłem. Chłopak szybko wytarł łzy. Spojrzał na palce zaciśnięte na jego ciele.
- Ale... Poważnie? Chcesz iść ze mną na spacer? - w jego głosie pojawiła się nadzieja.
- Nie to, że chcę. Po prostu nikt inny ze mną nie pójdzie, a ty jesteś pod ręką. - uśmiechnął się szeroko.
- Dobrze. - stanął obok mnie, tak, żebym mógł się o niego oprzeć. - Tylko nie za długo, dobrze? Jest tu ktoś, kto również mnie potrzebuje.
- Ktoś ciebie potrzebuje? - powtórzyłem z zaciekawieniem. Zaczęliśmy powoli zmierzać w stronę pobliskiego parku.
- Tak...To dosyć długa historia... - zwiesił głowę.
- Nie musisz się martwić. Nie jestem wścibski. - westchnąłem. Spacerowaliśmy w ciszy. Powietrze było  wilgotne, co sprawiało, że było chłodno. Drzewa powoli zmieniały barwę. Ich zapach trafiał wprost do moich nozdrzy. Wziąłem głęboki wdech. Usłyszałem klucz ptaków sunących po niebie. Ich wesołe wrzaski mogły oznaczać tylko jedno. Zbliżała się jesień.
- Mogę o coś zapytać? - z zamyślenia wyrwało mnie pytanie młodszego. Spojrzałem na Sehuna.
- Co chcesz wiedzieć?
- Twoja legitymacja... Zgłosiłeś to do dyrekcji? Że masz złą datę? Czy może... Powinienem do ciebie mówić hyung..?
- Ahh niech ci będzie... Tak, jestem od ciebie starszy. Ale nie mów o tym nikomu. Nikt nie powinien wiedzieć...
- Dlaczego nie poszedłeś wcześniej do szkoły?
- Miało być tylko jedno pytanie.
- Nikt tak nie powiedział. - zaśmiał się. - Hyuuuuung~ - jęknął.
- Aish dzieciaku! Nie zamierzasz dać mi spokoju?!
- Powiedz.
- Uczyłem się wcześniej w Anglii. Tam jest nieco inny system nauczania, dlatego musiałem cofnąć się o te kilka lat.
- Oh. Rozumiem. - pokiwał głową. - Dlatego jesteś taki dobry z Angielskiego! W Europie musiało być fajnie!
- Możliwe. - westchnąłem. Mój pobyt w Wielkiej Brytanii nigdy nie kojarzył mi się dobrze...
- A to? - wskazał na moje wystające kości. - Dlaczego nic nie jesz? - nie zamierzałem mu odpowiadać. Szedłem przed siebie w milczeniu. - Hyung? - przechylił głowę i spojrzał na mnie. Widząc mój wyraz twarzy, lekko się uśmiechnął i wyprostował plecy. - Okej. Też mam tematy, na które nie lubię rozmawiać.
- Wracajmy. Zimno mi. - mruknąłem ponuro i zawróciłem.
- Nie męczy cię to? - podskoczył do mnie. - Nie jesteś ciekaw dlaczego tu jestem? Z kim tu jestem? Dlaczego płakałem? - zastanowiłem się przez moment.
- A czy to ważne? Skoro płakałeś, to musi być dla ciebie ciężkie. Nie jestem pewien, czy tak chętnie wszystko mi powiesz...
- Jeśli zapytasz, to ci powiem.
- Nie mam zamiaru. - zaśmiał się na moje słowa.
- Czyli jednak każdy ma swoją potulną stronę, hyuuuung~! - nie okazywałem tego, ale jego słowa mnie rozbawiły.

Sehun odprowadził mnie do sali, po czym odszedł bez słowa wytłumaczenia. Wygląda na to, że ten dzieciak faktycznie nie przyszedł do szpitala z mojego powodu... Więc dlaczego? Molla...

1 komentarz: