Widziałem, jak ludzie zadają mi pytania. Ale nie umiałem im odpowiedzieć. Zamykałem oczy i traciłem kontakt ze światem.
Dopiero kolejnego dnia, kiedy się obudziłem, ujrzałem HeeChul'a, siedzącego tuż obok mnie. Otworzyłem usta, by zapytać o rodziców, ale nie mogłem nic z siebie wydusić. Kazałem mu dać mi kartkę. Nabazgrałem drżącą dłonią krzywe pytanie. Kiedy hyong je odczytał, automatycznie posmutniał. Przecząco pokręcił głową. Wpadłem w paranoję.
Byłem w ciężkim szoku. Jak dotąd udało mi się wyzbyć tych wspomnień. Zrobiłem krok do przodu. Spojrzałem na Heenim'a szeroko otwartymi oczami. Rozdziawiłem usta i wydałem z nich cichy jęk rozpaczy. Łzy cisnęły się na policzki niczym rwące rzeki. Chwyciłem w obie garście kępy moich włosów. Pociągnąłem za nie. Nie wierzyłem w to, co się dzieje.
- Jak?!! - Wrzasnąłem, przykuwając ku sobie ich uwagę. Momentalnie wstałem i od razu pognałem po schodach. Nie myślałem o niczym. Byłem w stanie podobnym do opętania. Wtargnąłem do łazienki i zatrzasnąłem za sobą drzwi. Upadłem na podłogę. Paranoiczny płacz. Zatracony bezdech. Nic nie widziałem. Nic nie czułem. Nic nie słyszałem. Chciałem zginąć. Chciałem rozpłynąć się w nieuchwytnej mgle, by cierpienie już nigdy nie mogło mnie dosięgnąć.
Usłyszałem dudnienie w drzwi. Wrzasnąłem najgłośniej jak umiałem i wcisnąłem się w kąt. Słyszałem ich krzyki i ręce uderzające o drewnianą powierzchnię, ale puszczałem to mimo uszu. Chciałem, by zostawili mnie w spokoju.
- HyukJae! Proszę, otwórz! - Dochodził mnie niespokojny głos hyonga. Jednak nie zamierzałem go posłuchać. Miałem zamiar nieugięcie tkwić w tej łazience.
Jednak moje modły do Boga widocznie nie zostały wysłuchane. Kilka minut usłyszałem głośny trzask. Zaraz ktoś mocno mnie objął. Przycisnął moją głowę do klatki piersiowej. Wyraźnie słyszałem jego głośne i szybkie serce. Spojrzałem do góry. HeeChul płakał równie mocno jak ja. Wtuliłem się w jego ramiona z całej siły. Zupełnie zapomniałem o reszcie świata. Heenim był taki ciepły... Był uspakajający. Jego obecność koiła mój ból.
Nawet nie wiem jak znalazłem się w łóżku. Ostatnie co pamiętam to bolesne ukłucie strzykawki... Wiem, że po prawej stronie siedział teraz hyong, a po lewej DongHae. Spojrzałem po nich i westchnąłem. Moje nogi zaczynały drętwieć, a nie mogłem się obrócić w żadną stronę. Całe szczęście leki na uspokojenie zaczynały działać. Nie wiem jaką dawkę mi podali, ale zrobiłem się strasznie senny. Bez obawy zamknąłem oczy i odpłynąłem szybciej niż to możliwe, dzięki opływającej salę ciszy.
Gdy się obudziłem, chyba był już kolejny dzień. Heenim siedział tam, gdzie poprzednio. Ale Hae już nie było...
- Hyong? Gdzie jest DongHae? - Rzekłem niesamowicie opanowanym i spokojnym głosem. On spojrzał na mnie wyrwany z zamyślenia. Uśmiechnął się ciepło i pokręcił głową.
- Wyszedł. - Odparł.
- Ale jak to? Dlaczego? To do niego niepodobne... Przecież nie zostawiłby mnie w takim stanie.
- Może stwierdził, że ja jestem dla ciebie bardziej odpowiedni? Że to ja zasłużyłem na ciebie?
- Hyong dlaczego wy chcecie za mnie decydować? Myślę, że sam powinienem decydować kto jest dla mnie odpowiedni, nie sądzisz?
- Posłuchaj mnie uważnie. Odkąd skończyłeś pięć lat, nie odstąpiłem cię na kro, rozumiesz? Przez cały czas cię wspierałem i kochałem jak brata. Zapłaciłem za twoją operację sporą sumę. Moja rodzina utrzymuje cię od wielu lat. Poza tym nie jesteś jeszcze pełnoletni.
- Ale hyong..!
- Czyli co? Nienawidzisz mnie teraz? Za to wszystko co zrobiłem?
- To nie tak, że cię nienawidzę... Ale tak jak wspomniałeś, jesteś dla mnie bardziej jak brat. Nie mógłbym patrzeć na ciebie... w ten sposób... Nie potrafię...
- Mogę ci pomóc. - Zbliżył się, ale położyłem dłoń na jego ramieniu.
- Proszę, nie rób nic na siłę... Może po prostu muszę do tego dojrzeć..?
- Nie podobały ci się nasze pocałunki? - Zadrżałem. Na samą myśl o tym... Nie. To zbyt wiele. Bo w sumie... Podobały? Czy nie? Sam nie wiem. To takie dziwne uczucie, całować kogoś innego, niż się powinno... Usta DongHae... Dlaczego nie mogę sobie przypomnieć ich smaku? Boli mnie to. Wręcz wyniszcza od środka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz